Home / AZJA / Tajlandia / Co zobaczyć w Pai z dzieckiem lub bez – bardzo subiektywny wybór atrakcji

Co zobaczyć w Pai z dzieckiem lub bez – bardzo subiektywny wybór atrakcji

Co można robić w Pai? Niewiele. Na pewno można wypocząć po intensywnych fragmentach podróży, poszwędać się po górach, poleżeć nad rzeką. Bo Pai sama w sobie jest maluśkim, górskim miasteczkiem z ciut zatłoczonym centrum. Ale parę kroków za centrum ludzie zasypiają o zmroku i budzą się o świcie, by oddawać się zwykłym, codziennym obowiązkom.

Dzielę się z Wami moim bardzo subiektywnym wyborem atrakcji wokól Pai, uprzedzając, że fajerwerków nie będzie, choć z drugiej strony – podróżując często wcale nie trzeba fajerwerków, by fajnie spędzić czas i zabrać ze sobą garść pięknych wspomnień, szczególnie gdy jedzie się z maluchem.

W samym Pai do przemieszczania się spokojnie wystarczą autonogi, jednak by zobaczyć wyszczególnione poniżej miejsca, niezbędny jest skuter. Polecam wypożyczalnię AYA – gdzie najprostsza maszyna, bez problemu niosąca nas przez świat kosztuje 100 bth (22/1, Moo 3, Chalsongkram Rd., Pai, ปาย, Chang Wat Mae Hong Son 58130, Tajlandia)  Zaletą wypożyczalni są pracujący tam ludzie – bardzo elastyczni, nieczepliwi, na wiele spraw patrzący z przymrużeniem oka (np spóźnienia vs kary za nie). Oczywiście, przed wypożyczeniem przetestujcie najpierw sprzet (hamulce, migacze itp)

 

1. Biały Budda i Świątynia Mae Yen 


Widać go ze wszystkich stron Pai, a z niego – całą wioskę i dużą część doliny. Nam przyszło do głowy spędzić tam Sylwestra, ale muszę przyznać, że widok tysięcy chińskich lampionów lecących do nieba chociaż przepiękny, natychmiast w mojej głowie przełożył się bezpośrednio na tysiąc nowych śmieci, które właśnie zostały rozsiane po okolicznych górach.

 

 

 

 

Niemniej jednak sama wycieczka na Buddę jest bardzo sympatyczna – wystarczy wypożyczyć skuterek i śmignąć do jego podnóży, odwiedzić Świątynię, a potem po długich schodach wspiąć się do jego stóp; bądź też przedreptać z Pai bezpośrednio, co jest bardziej czasochłonne, ale z pewnością także miłe. 

 

2. Kamienny las

To miejsce pokazuje, że okoliczni mieszkańcy są mistrzami w robieniu atrakcji z niczego. Kamienny las to nic innego jak porozrzucane głazy, przy których są przygotowane miejsca piknikowe. Dojazd oznaczony, skuter niezbędny. Przyznam, że tysiąc razy bardziej polecam Skamieniałe Miasteczko koło Tarnowa. Niby też głazy, ale olbrzymie, a i formy które przybierają są kosmiczne.

 

2

 

3. Tunel

Przez niezwykły tunel z koron drzew, który jakoby rozciąga się nad drogą jechałam trzy razy, nie dostrzegając nic a nic niezwykłego. Dopiero potem, spoglądając na mapę, zorientowałam się, ze przejeżdżałam przez jedną z atrakcji wypunktowanych przez przewodników, wracając więc, byłam uważniejsza. No dobrze, znalazłam, ale atrakcja jest – rzeknijmy dyplomatycznie – dość naciągana. 

 

4. Most z II wojny światowej

Wybudowany z inicjatywy Japończyków w czasie II Wojny Światowej miał umożliwić im atak na amerykańską wówczas Birmę. Do budowy drewnianego mostu użyto słoni oraz zrobiono to oczywiście rękami miejscowej ludności, natomiast po wojnie taktycznie most został spalony przez wycofujące się, japońskie wojska. 

Obecna wersja mostu powstała pod koniec XX wieku, ku pamięci przeszłych zdarzeń. Możecie tam pojechać, ale możecie też zobaczyć go z autobusu Chiang Mai-Pai, wystarczy wybrać siedzenie po prawej stronie. Sam autobus przejeżdża już mostem nowoczesnym, wybudowanym tuż obok starego.

 

5

 

5. Pay Kanion

Aż chce się powiedzieć – jakie Pai, taki Kanion. Urokliwe miejsce do poszwędania się o każdej porze dnia (no, może nie w południe), często wybierane do oglądania zachodów słońca. Weźcie koniecznie filtr przeciwsłoneczny, kapelusz (teren w wiekszości odkryty) i nastawcie sie na zsuwanie bądź wspinanie po stromych ścianach tego niewielkiego w sumie Kanionu.

Przy wejściu stragany z wodą, sokami, jedzeniem i owocami wszystko w słusznych cenach.

 

 

 

 

 

6.  Land Split

Znów powtórzę, że mieszkańcy Pai to mistrzowie w robieniu atrakcji z niczego. Ot, któregoś dnia na farmie hibiskusa rozstąpiła się ziemia. Z upraw wiele nie zostało, natomiast na mapie Pai przybył kolejny „must see” – czyli osławione Land Split. Dziewczynkom się podobało, my (mamy) popatrzyłyśmy na widoki, zlazłyśmy wszystkie w dół, po czym owym Land Splitem dotarłyśmy do starego wąwozu i tymże wróciłyśmy do ogródka. Polecenia natomiast godne są wyroby z tego miejsca – dżemy, marmolady (zakupiłam, pycha!), soki, a wiekszość z hibiskusa, który porasta okolicę – a wszystko za „cołaskę”.

 

10

 

hibiskus

gaja i amelka

 

 

7. Wodospad Pam Bok

Wystarczy zostawić skuterek na parkingu przy drodze i po kilku minutach wspinaczki juz sie jest na miejscu – przy wodospadzie. Czy piękny? Kwestia gustu – jak wszystko w życiu.

11

 

8. Bambusowy most

Tak, to miejsce zdecydowanie jest moim ulubionym na mapie atrakcji Pai. By tu się dostać, znów należy dysponować skuterem. Sama droga jest łatwa, przyzwoicie oznakowana, choć zabiera trochę czasu i wiedzie często przez urokliwe bezdroża. Jeśli z jakiś powodów dopadną nas wątpliwości co do właściwego kierunku, pierwsza napotkana biała osoba, jadąca z naprzeciwka je rozwieje. My pytaliśmy się akurat Tajów jezykiem migowym i nie było żadnego problemu z komunikacja – wiadomo przecież gdzie „falang” chce jechać.

 

 

Tak więc nie zrażajcie się, że jedziecie i nie dojeżdżacie – zniecierpliwienie i niepokój pojawiło się u wiekszości osób z którymi o tej drodze rozmawialiśmy. Po prostu jedzcie prosto przed siebie, a jak dojedziecie – to będziecie wiedzieć, bo droga wiedzie przez wioske. Oczywiście przed wyjazdem upewnijcie się, że macie wystarczająco paliwa, bo na trasie z dolewką może być różnie.

 

6

 

Samo miejsce jest urocze, wiąże się z nim sympatyczna historia, wg której długaśny, bambusowy most został zbudowany dla mnichów, by bez przedzierania się przez błotniste pola ryżowe docierali po jałmużnę do wioski. Ach, wystarczy sobie wyobrazić spowite poranną mgłą, żywozielone pola ryżowe, a wśród nich rząd pomarańczowo ubranych, idących w milczeniu mnichów.

 

9

 

Pora sucha to niestety czas, kiedy owej zieleni nie ma. Pola są żółtawo-brunatne, pasą sie na nich stadka bydła, panuje atmosfera wczesnej, polskiej jesieni. Niemniej jednak miejsce jest wciąż bardzo urokliwe, a spacer po bambusowym moście aż do świątyni daje mnóstwo radości, tak samo jak przyglądanie się zwykłemu życiu w tej jeszcze mało turystycznej wiosce.

8

7a

1

 

 

9. Słonie

W całej północnej Tajlandii obozów słoni znajdzicie mnóstwo. Ja uparcie szukałam wolontariatu, za który nie musiałabym płacić (bo wolontariat zrobił się już biznesem, kochani), no i znalazłam – Twins Elephant Camp. Okazało się już na miejscu, że pracy w sumie nie ma, ale dzięki tym moim poszukiwaniom nie dość że poznałam Kratae, jej męża i córeczke Pai, to jeszcze na dodatek Żanetę – fantastyczna dziewczyne, która o Pai wie wszystko bo.. tam mieszka.

Wraz z Gają w Twins Elephant Camp spędziłysmy cały dzień, wyprowadzając słonie na spacer, karmiąc je i odprowadzając do dżungli na noc. Marzyła mi się jeszcze wspólna kąpiel, ale było tak zimno, że wskoczenie do rzeki w ogóle nie wchodziło w grę. Szkoda – to marzenie wciąż pozostaje do zrealizowania.

12

 

Nie zdecydowałam się jednak na jazdę. Dlaczego? Spójrzcie sami, DOWIEDZCIE SIĘ i BĄDZCIE ŚWIADOMI jakie są kulisy jazdy na słoniu. Być może i Wasza rezygnacja z tej rozrywki przyczyni się do zmiany losu tych zwierząt.

Katarzyna Boni – „Zlamane dusze” – artykul, GW
Jak trenuje sie slonie? – material video, youtube
Nielegalny handel sloniami. – materialy video, youtube

Zapraszam Was również w inne miejsce na blogu, gdzie Mila, lekarz weterynarii, z 2 letnim doświadczeniem pracy w Laosie wypowiada się na temat jazdy na słoniu. Wpis gościnny Mili znajdziecie tutaj: Jazda na słoniu.

 

 

10. Gorące źródła

Owszem, są. Zabierają Was do nich agencje turystyczne, płacicie bilet wstępu (te najbardziej znane: 300bth, 150 bht dzieci, 20 bth rower) i lądujecie w letniej albo we wrzącej wodzie. Szału nie ma – jak skwitował to kolega. Natomiast szał zdecydowanie jest w Pai Spa Exotic Home. Miejsce poleciła nam zarówno Żaneta jak i Kratae (to miejsce jest tuż za Twins Elephant Camp) a my z ociąganiem, bo zimno wybrałysmy się tamże.

Basen przekroczył nasz WSZYSTKIE oczekiwania. Po pierwsze – znajduje sie na terenie Ośrodka Medytacji (kursy medytacji dla żółtodziobów i nie tylko, przykrojone do zachodnich standardów – wg Żanety godne polecenia, miejsce super, ludzie kochani), po drugie – wszędzie jest czysto, cicho i zielono, po trzecie – NIE MA TAM LUDZI. Wiem, że po moim wpisie już kilku nowych się pojawi, choc wciąż myślę, ze długo (i oby) Spa Exotic Home pozostanie miejscem niszowym w Pai. 

 

 

Zachęcam Was do wizyty rękami i nogami – wstęp 120 bth, dzieci nie płacą, w cenie ręcznik i butelka wody, są przebieralnie i łazienki z prysznicem (woda zimna). Macie do dyspozycji dwa baseny – z przyjemnie gorącą wodą oraz z chłodniejszą, nadającą się do pływania. Rozmiar basenu „pływackiego” pozwoli zrobić kilka przyzwoitych długości po przegrzaniu się w gorącej wodzie. Do tego wszystkiego jest brodzik z wodą w temp pośredniej. Dzieci jednak, nawet malutkie mogą śmiało korzystać z gorącej wody (jeśli ją tolerują), ponieważ ok. pól metra poniżej linii wody, wzdłuż basenu,  zrobiona jest platforma do siedzenia.

 

4

 

 

11. Jaskinia Lod Cave

Z wszystkich okolicznych atrakcji najciekawszą wydaje mi się być Lodowa Jaskinia.

Wyjazdy do niej znajdziecie w każdej agencji, natomiast bardzo łatwo zrobic to po swojemu, niskobudżetowo, tak jak my wraz z naszym poznanym w Pai znajomym. Wystarczy wynająć skuterek (100 batów – aYa 2 terminal), zalać go do pełna i ruszyć o świcie w drogę, przystając gdzieniegdzie dla rozprostowania kości i podziwiania widoków. Droga jest kręta, miejscami stroma, ale w mej opinii, o ile nie macie w perspektywie deszczu, jest absolutnie do zrobienia (my i wiele osób dało radę – to i Wy dacie) . No i oczywiście, z powodów oczywistych, polecam powrót przez zmrokiem.

 

14

 

Do jaskini wejść możecie WYŁĄCZNIE w towarzystwie pracownika jaskini. Jego usługa WLICZONA jest w cenę wejścia, a kwoty które widzicie na poniższym cenniku są DZIELONE na osoby idące w „grupie” czyli pomiędzy 1 a 3 osoby.  Na miejscu macie kilka wariantów zwiedzania do wyboru. My zdecydowałyśmy się na wariant nr 2 i wyszłyśmy absolutnie usatysfakcjonowane. Dodatkowo w ofercie są spływy tratwą po jaskiniowej rzece (rafting).

 

15

 

 

Jaskinia sama w sobie jest olbrzymia, pełna komór, odnóg, stalagmitów i stalagtytów, z opisami po angielsku. Płynie przez nią podwodna rzeka. Łatwo się w niej zgubić, stąd też towarzystwo przewodnika. Koniecznie zabierzcie własne światło (przewodnik ma lampę), znacznie to zwiększy Wasze możliwości oglądania wnętrza, zarówno form skalistych, jak i olbrzymich, grubonogich pająków siędzących w zakamarkach i załamaniach.

 

17

 

12. Wat Pa Tam Wua czyli Leśny Klasztor

To miejsce dla każdego. Niekomercyjne, poważne, więc proszę – tak je potraktujcie. Gdy dojrzeje w Was gotowość do medytacji i spojrzenia wgłąb siebie, gdy nabierzecie pewności, że wytrzymacie bez imprez, rozmów, internetu i piwa, gdy zgodzicie się na post, spożywając raptem dwa bardzo proste posiłki dziennie (7 am i 11 am) oraz gdy wyrazicie wolę wstawania o 5 rano – zajrzyjcie tu, do Wat Pa Tam Wua, czyli Leśnego Klasztoru. Minimalny czas pobytu to 3 dni, ale zarezerwujcie sobie wiecej, bo medytacja to proces, na który potrzebny jest czas, dużo czasu..

Jeśli chcecie poczytać, jak nam tam było – zaglądnijcie TU, a także TUTrzeci wpis w przygotowaniu.

 

medytacja

 

13. Wioski mniejszości etnicznych

Wizyta w takiej wiosce łatwo może przerodzić się w farsę, z której  – mając minimum wrażliwości – wrócicie z wielkim niesmakiem. Przestrzegam przed agencjami i wyjazdami grupowymi – jadąc „z wycieczką” łatwo możecie zostać potraktowani jak klienci ludzkiego ZOO, a ludzie z mniejszości etnicznych – jak wystawione do oglądania obiekty. 

My, chcąc odwiedzić plemię Karen, zdecydowałyśmy się jechac aż do Mae Hong Son, a tam – wynająć skuter i pojechać 35 km wgłąb gór, unikając tych najbliżej miasteczka położonych wiosek. Tam, na spokojnie, nigdzie się nie spiesząc, miałyśmy czas, aby przejść po malusienkiej wiosce, pogadać z ludzmi, oglądnąć mecz miejscowych chłopaków i tak zwyczajnie sobie tam, wśród nich pobyć. A że we wiosce dopadł nas wieczór, zostałyśmy zaproszone do spędzenia tam nocy  i uwierzcie, gdybysmy tylko miały ze sobą śpiwory, nie wahałybyśmy się nawet przez moment. Niestety, temperatura w tutejszych górach potrafi spaść nawet do 5 stopni, więc – mając ze sobą tylko kurteczki – z wielkim żalem zdecydowałyśmy się wracać.

Jasnym jest także, że wsparliśmy wioskę kupując kilka pamiątek. Ludzie Karen żyją bardzo prosto, a każdy grosz jest dla nich ważny. Rzeczy, które sprzedają są częściowo ich wyrobami, a częściowo masówką, jednakże uważam, że to nie ma znaczenia – jestem pewna, że każdy z Was znajdzie na straganie coś, co zechce ze sobą zabrać do Polski.

Osobny wpis na ten temat także w przygotowaniu.

 

2

 

14. Inne miejsca

Poniższa lista nie wyczerpuje oczywiście lokalnych atrakcji. Do dyspozycji macie jeszcze szkoły gotowania, inne wodospady, punkty widokowe, farmę truskawek, trekking, tubing, nocny market dla turystów, market dla miejscowych, knajpki, restauracyjki, imprezownie itd itp, a przede wszystkim największą lokalną atrakcją jest sama natura, którą można podziwiać, zwyczajnie wokół Pai spacerując.

18

 

0 0 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

9 komentarzy
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Agat
Agat
6 lat temu

Piękne miejsca i jaka przygoda od najmłodszych lat! Pozazdrościć 😉

Paweł Jaszczerski
6 lat temu

Maciej Liszewski

Agnieszka Pniewska
6 lat temu

Ależ tam słońca dużo o tej porze roku 🙂 Tę bransoletkę którą ma Gaja na ręce w kanionie też kupiliście w wiosce?

Somos dos - migawki z podróży Małej i Dużej

Slonce zimnu nie przeszkadza, szczegolnie w nocy 😉 A branzoletka to wlasnorecznie zrobiony prezent od kolezanek z Malezji 🙂

Renata Głuśniewska

Gorące źródła i Leśny Klasztor to moi faworyci

Somos dos - migawki z podróży Małej i Dużej

I moi <3 Choc te pola ryzowe z bambusowym mostem, ukryte kawał za górami także są piękne.. <3

Eł Ef
6 lat temu

Pai – moje miejsce na ziemi 🙂

Somos dos - migawki z podróży Małej i Dużej
Reply to  Eł Ef

Och, i moje tez! Serdecznie pokochalam ten kawalek Tajlandii.. <3

Adrian Gołębiewski

Mam to samo wrażenie.

x

Check Also

Wat Pa Tam Wua – dziewczynka

  Ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz TU.   Czas w klasztorze biegł swoim codziennym, ...