Demon nie doszedl do nas. Postraszył, zatrzymał nas na Perhentianie i poszedł bokiem. Nie mieliśmy do niego wielkiego o to żalu. Siedzieliśmy sobie wszyscy w sercu Mari-Mari, szczęśliwi z darowanego nam czasu. Nagle Eddy zerwał się i gdzieś poleciał.
-Aaaa! On wlazi na palmę! ON WLAZŁ NA PALMĘ!!! – usłyszałysmy piski młodych Angielek.
Zerwałam się na równe nogi. Na nasze palmy od dawna spoglądałam łakomym okiem. Kiście orzechow kusiły i rozmiarem, i kolorem, ale kiedy wspomniałam Eddemu o ewentualnym strąceniu tychże, Eddy przecząco kręcił głową.
– Nieee.. Młode są jeszcze.. Jest inna robota do zrobienia..
A ja patrzyłam na nie łakomie, bo ja uzależniona od kokosów jestem.
– Ach, gdyby tu Chopin był, już wszystkie byłyby nasze – myślałam sobie, wspominając szopenowe wypady na palmy w goscinie u Wioletta i Cezaryego w Tulum.
Ale Chopina nie było, więc tylko zadzierałam głowę do góry i oblizywałam się ze smakiem.
A tu taka niespodzianka!
A potem?
A potem każdy z nas dostał po smacznym, olbrzymim, młodziutkim i bardzo uwodnionym kokosiku, takim, że palce lizac. A do tego jeszcze ustrojonym pięknym, fioletowym kwiatem, bo Eddy to dusza introwertyczna, ale i artystyczna jest.
I gdy tak sobie usiadł z Gajonem i z tym kokosem w malajsko-hawajskim stylu na progu naszego Mari-Mari, tak ciepło, bardzo ciepło znow mi na duchu było.
Tak, tu był nasz dom.
To ja jeszcze dodam, że na naszym kanale youtube jest wiecej filmow z Mari-Mari niż na blogu i że właśnie pojawiaja sie nowe z Singapuru 😉
http://somosdos.pl/youtube/
O tak! Jestem uzalezniona od kokosow, a to byl jeden z najlepszych kokosow ever! Młodziutki, słodziutki, z duzą ilością wody – idealny!.. Tierno – chyba tak o takim kokosie mowia Latynosi, prawda @Joanna Kruk ?