Home / Ameryka / Honduras / Jak się chce..

Jak się chce..

Copan Ruinas, malutka, senna wioska na zachodzie Hondurasu znana jest przede wszystkim z majańskich ruin. Bez wątpienia są one imponujące, piękne i przemawiające do mojej wyobraźni. Mniej przemawia do mnie cena, którą należy uiścić, by cokolwiek zobaczyć. 15 USD za zobaczenie kompleksu, plus drugie 15 USD za wejście w tunele, którymi można oglądać cuda ukryte w piramidach, to absolutna przesada. Do tego dodatkowo należy uiścić opłatę za każde z muzeów, a także jakoś do tych ruin dojechać i z nich wrócić. Choć to akurat problemem nie jest, bo z wioski prowadzi tam prosta droga, która ma może kilometr z hakiem.

P3120596

Jeśli tylko wybierzcie się oglądać ruiny owej majańskiej stolicy, która w okresie świetności liczyła ponad 200 tyś ludzi – zaprzyjaźnijcie się najpierw z miejscowymi. To właśnie oni pokazali nam tajemne wejście, którędy przy odrobinie szczęścia można prześlizgnąć się do ruin niezauważonym. Bez jakiegokolwiek biletu, oczywiście. 

Nie będę ukrywać, że my pierwsze do takich akcji. No więc umówiliśmy się wszyscy – jak w piosence – na dziesiątą, i trzęsąc nieco portkami ze strachu weszliśmy wraz z nimi w las. Komary cięły niemiłosiernie, a myśmy szli i szli – w sumie nie dłużej niż 15 minut – ale droga dłużyła się tak, jakby tam wiodły tam kilometry.

P3120492edited

Tam – czyli do bramy, zwykłej wjazdowej bramy zabezpieczonej drutem kolczastym i deskami, którą – by wejść bez opłat w ruiny – musiałyśmy jakoś sforsować. Przyglądałam się jej z uwagą. Ja przelezę – uznałam, ale jak przerzucić Gajkę – nie miałam pojęcia. Fakt, że mała jest bardzo sprawną i odważną dziewczynka. Fakt, że wyzwania tego typu są miłe jej sercu. Moje serce jednak truchlało, bo nie bardzo wiedziałam jak ją asekurować, brakowało mi  i rąk, i pomysłu.

Na szczęście mili chłopcy poczuli się w obowiązku doprowadzić sprawę do szczęśliwego finału. Gdy ja już przelazłam na drugą stronę, o dziwo bez jednego zadraśnięcia – jeden z nich wspiął się z zadowoloną z rozwoju wydarzeń Gajką i posadził ją na betonowym słupku bramy. Małej nie pozostało nic innego wiec, jak zrobić to, co lubi najbardziej – czyli skoczyć prosto w moje ramiona. Jeszcze tylko nosidło i kangurka – i już mogłyśmy udawać turystki, które musiały zboczyć nieco na stronę z przyczyn ludzkich i ogólnie wiadomych.

Bez nazwy

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A wspomniane ruiny były naprawdę imponujące.  Olbrzymi plac główny, dwa dodatkowe, wysokie piramidy, na szczytach których były kiedyś świątynie, ołtarze ofiarne, misternie rzeźbione stelle no i to z czego Copan słynie, czyli schody  Relifó. Chodziłam jak zaczarowana, oczami duszy widząc to miejsce jako serce 200 tysięcznego pełnego życia miasta, którym kiedyś była owa stolica Majów. Dlaczego wiec cywilizacja w dolinie rzeki Copan upadła? Mówi się, ze przez zniszczenie środowiska. Co za paradoks – ci, którzy czcili przyrodę, dysponowali olbrzymią wiedzą matematyczno-fizyczną i astronomiczna, jednocześnie doprowadzili do katastrofy ekologicznej, która wygnała ich z przyjaznej doliny na zawsze.

 

Chodziłyśmy z Gaja zachwycone – ja, bo oczami wyobraźni widziałam miasto pełne życia i ludzi, Gaja – bo można było się po ruinach wspinać. Tak więc drapał się mały stwór na każdą kupkę kamieni, przesuwał się wąskimi gzymsami, zdobywał nieregularne schody kolejnych piramid. Copan moją Małą wciągnął zupełnie, zamieniając się w gigantyczny tor przeszkód, które pokonywała kwicząc z radości. Do momentu, kiedy kwik został zakrzyczany przez stado czerwonych guacamayas – mieszkanek ruin, które właśnie wróciły do swoich nadrzewnych domków, a które absolutnie zaabsorbowały zmęczoną bieganiem po ruinach Gajkę. Zbierało się  zresztą na deszcz. Pierwszy nasz deszcz od prawie pół roku. Ciemne chmury nadciągały błyskawicznie, pierwsze ciężkie krople spadały na Gajki plecy. Należało się zbierać, tym bardziej, że słońce kryło się już za horyzontem.

 

 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wybiegłam na ulice machając na pierwszy lepszy samochód. Wielka jak czołg, czarna, terenowa Toyota przemknęła kolo mnie jak wiatr. I tak samo czarny pickup i bus z turystami. Kropli było coraz więcej, zimnych, moczących głowy i ubrania. Gaj piszczal, ja machałam coraz rozpaczliwiej. W końcu zatrzymał się malutki, dostawczy vanik. W środku dwóch chłopaków.
– No nie, bez szans, nie zmieścimy się. – pomyślałam, mając za sobą tysiąc podobnych sytuacji – Ludzie nie biorą na stopa, jeśli ceną ma być ich dyskomfort jazdy.

Ku mojemu zdziwieniu owszem, wzięli. I nawet fakt, że nosidło, które za nic nie chciało się zmieścić i musiało podróżować w połowie wystawione przez okno, nie stanowił dla nich przeszkody. Po prostu chłopcy postanowili nas zabrać z zalanego deszczem pustkowia i poszukując rowiązań, a nie skupiając się na problemach, akcje tą skutecznie przeprowadzili, podrzucając nas na ryneczek Copan, skąd do domu miałyśmy przysłowiowe dwa kroki.

„Jak się chce – znajdzie się sposób, gdy się nie chce – znajdzie się powód” – odezwało się we mnie echem powiedzonko Wielokropka, dobrego ducha portalu Netkobiety, którego w czasach mojej prywatnej zawieruchy czytywałam regularnie. Przyznać muszę, że przez kilka miesięcy byłam wręcz uzależniona od tego forum – nigdy nie publikowałam, ale czytając historie kobiet, którym inne mądre kobiety próbowały pomóc– czerpałam z nich naukę, a czasem pociechę, obserwując, jak przez miesiące zmieniały się ich emocje i spojrzenie na to co przynosiło im życie. Niezwykłym było dla mnie śledzić przeróżne historie, czasem też do złudzenia przypominające moją, opisane szczerze dzień po dniu, rozterka po rozterce, emocja po emocji. Nie raz spłakałam się nad tymi postami, nie raz też śmiałam się do łez, bo mądrości ciętym językiem nie raz podane bywały. Ze szczególnym sentymentem wspominam historię Pe (mam nadzieję, że Ty już na prostej, kochana), a także słowa Wielokropka, Mussuki, Catwoman, Kriss i innych dziewczyny, które tworzyły lub współtworzyły najróżniejsze wątki. Choć nie miały o mnie pojęcia, stały się moimi wirtualnymi przyjaciółkami, doradzając, komentując i wspierając – co prawda innych, ale uniwersalność ich spojrzenia obejmowała także mnie..

Ja nie pisałam nigdy. Brakowało mi odwagi. Ale słowa Wielokropka nie raz przeklejałam  do osobnego folderu. Na zaś. „Jak się chce, znajdzie się sposób –  głosiła jej stopka – jak się nie chce, znajdzie się powód”. Chłopcy bez wątpienia chcieli nam pomoc, tak wiec w mikroprzestrzeni vanika, ściśnięci jak przysłowiowe śledzie, pomieściliśmy się wszyscy – oni, Gaja, mama z kangura, plecakowe nosidło, ich wielkie nesesery, sterta zadrukowanych papierów i olbrzymia butelka Coca-Coli.

Jak się chce..

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

 

 

 

0 0 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

8 komentarzy
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Tomek
Tomek
7 lat temu

Proszę zwrócić uwagę na poziom pani wielokropek. Wyniosłość, zalecenia co do stosowania parapsychologii, tendencyjna niechęć do facetów pomaga tylko na krótką chwilę, a czytanie tej pani jest w istocie stratą czasu. Dzisiejszy przykład – dziewczyna opisuje na forum, że facet wykorzystał ją uczuciowo. Po tym wszystkim owa bohaterka poprosiła tego chłopaka o zapomnienie o sprawie. Jednak sumienie nie daje jej spokoju. Opisała to w swoim poście.
Co radzi jej pani wielokropek? Dziwi się, że wypowiedzenie słowa zapomnijmy o sprawie nie stało się ciałem. Nie może zrozumieć, że dziewczyna wciąż rozpamiętuje przykrość, która ją napotkała. Nie może zrozumieć, że słowa „zapomnijmy” nie przekładają się na to co dziewczyna czuje. Ta pani żyje w alternatywnej rzeczywistości. Jest przekonana, że słowa kreują rzeczywistość. Wykorzystana dziewczyna już nic więcej nie napisała. Jak bowiem odpowiedzieć na takie głupoty?

Szerzej ujmując temat ta pani posługuje się techniką NLP, stosowaną przez tzw. coachy, z których teraz więcej osób się śmieje niż traktuje je poważnie. Nigdy nie udowodniono jej skuteczności naukowej. A pani wielokropek dalej z uporem maniaka lansuje techniki należące do tej metody. Niejednej osobie zrobiło się w trudnej sytuacji życiowej jeszcze bardziej przykro niż wcześniej.

Zaskakujące jest to, że ta pani jest na tym forum moderatorem. Stale wciska swoje farmazony. Oczywiście nie musi brać odpowiedzialności za swoje słowa, bo to przecież internet. Stara się pisać wiarygodnie, niemniej jestem przekonany, że więcej szkodzi ludziom szukającym pomocy, niż im pomaga. Chętnie bym przeczytał Pani komentarz do tego co napisałem.

Marzena Chabowska
7 lat temu

Przeczytałam jak zwykle z przyjemnością. Po obejrzeniu filmiku przypomniało mi się, jak się jak Gaja była malutka, jeszcze nie chodziła a teraz skacze i wdrapuje się wszędzie :-). Buziaki dla Was.

Somos dos - migawki z podróży Małej i Dużej

Faktycznie.. Odwiedzilam Was zaraz po jej pierwszym mazurskim rejsie:) Jeszcze wtedy roczku nie miala, maly dzielniak:D Za to Twojej Emilii mysle, ze bym juz nie poznala:) Z Alicja powinno pojsc latwiej;P

Kaja Borkowska
7 lat temu

Przepiękny wpis, jak i pozostałe z resztą. Jesteście żywym przykładem: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, a myślę, że nawet nie na dobre wyszło, a na fantastyczne. Gajka wygląda na najradośniejsze dziecko pod słońcem, obie wyglądacie jak ambasadorski szczęścia 🙂 Powodzenia!!!

Anna Jamróg
7 lat temu

Niektórzy faceci to durnie do kwadratu !

Anna Jamróg
7 lat temu

Podziwiam odwagę i zazdroszczę!

lavinka
7 lat temu

Słowa „Wielokropka” powtarzane są w mej rodzinie od lat i bardzo motywują do działania (może mamy wspólnych przodków?). Drugie takie powiedzenie to: koniec języka za przewodnika. To tak działa. Potrzebujesz pomocy? Idź do ludzi, zawsze znajdzie się dobra dusza.

x

Check Also

Tylko jak tu pisać bloga?..

Z tym założeniem bloga wcale nie było łatwo. Gdy planowałam swą podróż, w myślach miałam ...