Home / AZJA (page 19)

AZJA

Pożegnanie

Mari – Mari żegnało nas pięknie. Niebo ozdobiło się wszystkimi kolorami zachodu, rozpalając oddalającym się słońcem paletę złocistości, pomarańczy i czerwieni. Kto żyw wybiegał na plażę, a potem zastygał w niemym podziwie, urzeczony soczystością barw, żarliwie malowanych na puchowej kanwie miękkokształtnych chmurek. Nawet morze zastygło w zachwycie, odcinając się ostro od smolistej czerni brzegu, za to miękko odbijając ulotne tony rozpłomienionego nieba. Spektakl trwał, kierowany niewidzialną ręką oddalającego się słońca, a ja, z zachwytem przyglądając się trwającej ferii myślałam sobie, ...

Czytaj całość »

Hawajski kokos

Demon nie doszedl do nas. Postraszył, zatrzymał nas na Perhentianie i poszedł bokiem. Nie mieliśmy do niego wielkiego o to żalu. Siedzieliśmy sobie wszyscy w sercu Mari-Mari, szczęśliwi z darowanego nam czasu. Nagle Eddy zerwał się i gdzieś poleciał. -Aaaa! On wlazi na palmę! ON WLAZŁ NA PALMĘ!!! – usłyszałysmy piski młodych Angielek. Zerwałam się na równe nogi. Na nasze palmy od dawna spoglądałam łakomym okiem. Kiście orzechow kusiły i rozmiarem, i kolorem, ale kiedy wspomniałam Eddemu o ewentualnym strąceniu tychże, ...

Czytaj całość »

Uważaj o czym mówisz

Kula żalu stała mi w gardle od południa. Plecak leżał spakowany, ale czułam, że to jednak wciąż nie ten moment. Nie uszyłam jeszcze obiecanej zasłony na prysznic, nie zrobiłam polskiego, powitalnego napisu, ledwo zdążyłyśmy zaznaczyć się w Księdze Gości, a całe to pakowanie na wariackich papierach było. Przyszedł Willy z recepcjonistką z Alunanu, Eddy zrobił pożegnalną, fantastyczną malajską kawę, a ja czułam się jakoś tak dziwnie, niekompletnie, niekomfortowo, jakbym coś za soba zostawiała niedokończonego, rozgrzebanego, niezamkniętego. Coś we mnie szeptało: ...

Czytaj całość »

Szu – szu

Szuszuszu i szuszuszu. Szuszuszu i szuszuszu. I szuszuszuszuszu… – Co to może być?! – zachodzę w głowę, leżąc już sobie pod moskitierą w egipsko panujących ciemnościach. –  Co się w tym kącie dzieje? Co one znów znalazły?! – Zostawiłam cukierki. – spod lewego ramienia dochodzi mnie skruszony głos Gai – COOO? GDZIE?! – W kącie.. – To już po nich. Wiewióry już je jedzą, a czego nie zjedzą, dokończą mrówki i karaluchy. Oj, przecież tyle już przemieszkałyśmy w dżungli, przecież ...

Czytaj całość »

Knowledge

My little gir has just asked me why sky changes colors during sunset? Why is firstly yellow, later orange, red and purple? I remember something from my school, but still I find it not enough to explain this beauty to my daughter. So – will you help me with your knowledge, please?..  

Czytaj całość »

Księżyc

Dzień dziś wstał ponury, jakby nieco obrażony, schowany pod kołdrą z chmur, gadający cicho zmartwionym poszumem fal. Grafitowe niebo zlało się z szarobłekitnym oceanem, choć ta szarość taka inna niż bałtycka była, podskórnie turkusowa, zapraszająca przejrzystością, kusząca temperaturą. W Mari-Mari cicho. Parzę więc kawę,  siadam na skale.  Anemiczne fale cofają się w markotnym odpływie,  do głowy za to przypływa gorzkie wspomnienie wieczoru. Wczoraj w nocy, gdy byłam w kuchni przybiegło moje dziecko. – Mamo, mamo! – zawołało – KSIĘŻYC!!! Choć zobaczyć! Odmówiłam, ...

Czytaj całość »

Flavours

  I cannot remember time when we eat so much and had such a good, Malay food. I could cook, so I was making great, big and yummy breakfast and kind of Polish lunch, but dinner. Dinner was always made by Eddy, who is the most excellent cook ever. It was always orgia of flavours, excellent mix of malay, indian and chineese cusine, something unforgettable, something what we could experience only because of our work in Mari-Mari. Having this kind ...

Czytaj całość »

Demon

Najpierw było słońce. Potem nad horyzontem pojawiła się wielka czarna chmura. Dyskretnie, po cichutku, nikomu nie przeszkadzając ropościerała swe czarne skrzydła, aż zakryła jego złocistą tarczę. Mogliśmy z daleka obserwować nadciągającego szarego demona, zjadającego najpierw odległe, a potem coraz bliższe wyspy. Demon rósł w siłę, ział forpocztami wiatru, miętoląc groźnie morski horyzont, a my z Gajuchem, obserwując go z bezpiecznej plaży skakałyśmy z radości, że tym razem jesteśmy w domu, całe i zdrowe. Za plecami jaśniało ciepłym światłem Mari-Mari, wydobywając ...

Czytaj całość »

Waran

Dziś raniutko weszłam do kuchni. Na patelni, tym razem solidnie przygniecionej najwiekszym moździerzem leżał sobie zacny kawałek kurczaka, który Eddy zostawił na później, oczywiscie nie chowając go do lodówki. Co prawda nasza lodówka była w tak opłakanym stanie, że początkowo miałam wątpliwości co do jakiegokolwiek przechowywania w niej mięsa. Dopiero z czasem nabrałam zaufania do tego  sprzętu działającego na lód, nie na prąd i wkładając do środka jedzenie zakładałam, że 12 h powinno ono przetrwać. Niestety, po nocy na kuchence kurczak ...

Czytaj całość »