Lubię place zabaw. Są miejscem gdzie spotykają sie dzieci, gdzie Gaja zawiera nowe znajomości, gdzie mogę sobie bez poczucia winy grzebnąć w mediach społecznościowych oraz gdzie mogę posiedzieć, ponicnierobić i poobserwować innych rodziców. Ot, dzisiejsza scena. Gaja jest bez wątpienia bardzo sprawnym i odważnym dzieckiem. Na placu zabaw w Bukittingi zakochała się w huśtawce – takiej troszkę innej niż w Polsce, rzeknijmy – rodzinnej. Zakochała się w niej nie tylko z powodu huśtania, ale przede wszystkim ...
Czytaj całość »Agata i Wojtuś. Moje dziecko – moje skrzydła.
Preludium – Hej Ty! – odwracam się na boki, za siebie ale nikogo nie widzę… – Hej Ty, to do ciebie wołam moja droga przyjaciółko! Myślę sobie, że chyba zwariowałam, Wojtuś w żłobku i oprócz mnie nikogo w domu nie ma. – Znowu się boisz? – w mojej głowie znów pojawia się uparty głos. – Mówisz do mnie? – pytam zdezorientowana. – Oczywiście! Co, nagle mnie nie poznajesz? Przecież to ja, twój stary, dobry znajomy – Lęk. No nie udawaj, ...
Czytaj całość »Karaluchy pod poduchy
ZABILAM DZIŚ KARALUCHA!!! Własnonożnie!!! Nie jakiegoś tam karaluszka, znanego nam z Polski, ale prawdziwego, tropikalnego, wyrośniętego i napasionego KARALUCHA, wielkości mojego wskazującego palca!!! Łaził dziad jak co noc. Bo one wyłażą po zmroku, w dzień kryjąc się w mrocznych, wilgotnych i ciepłych zakamarkach. Czyli praktycznie wszedzie. Ale w dzień nie dokuczają. Są dyskretne, niewidoczne. W zasadzie w nocy także. Nie narzucają się ludziom, uprzejmie czekając, aż owi pójdą na zasłużony odpoczynek. A jak już nikt nie będzie zajmował należnej karaluchom ...
Czytaj całość »