Kiedy Asia zaprosiła mnie do napisania artykułu w pierwszej chwili poczułam radość i dumę z wyróżnienia, ale minutę później ogarnęło mnie przerażenie i niepewność – bo cóż ktoś tak zwyczajny jak ja może Wam przekazać? Po kubku aromatycznej kawy i godzinie głębokiej zadumy zdecydowałam, że podejmę wyzwanie i napisze po prostu o sobie – takiej niezwyczajnym w swej zwyczajności dziewczynie, która odważyła się na życie po swojemu i wyjazd z dzieckiem.
Na imię mam Ania i kiedy w 2012 roku na świecie pojawiła się Larysa, nie byłam samodzielna mama. Nawet przez myśl mi nie przechodziło, że kiedykolwiek nią będę. Jednak 2 lata później zostałam sama. Decyzje podjęłam dla siebie i dla córki, licząc się z wszelkimi konsekwencjami, jakie to postanowienie przyniesie – a przynajmniej myśląc, że wiem czego się spodziewać. Początki nie były łatwe, tym bardziej, że stawiałam swoje pierwsze kroki na angielskiej ziemi. Byłam bez pracy, bez rodziny, bez wsparcia. Ale obiecałam sobie, że się nie poddam, stanę na nogi i zapewnię bezpieczeństwo nam obu. Dziś, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że osiągnęłam cel.

Ania i Larysa. Monaco, 10.2018 r.
Ukradkiem zerkam na córkę bawiąca się klockami na podłodze i pytam:
– Laritos, co robimy w weekend?
– Mamy wolny dzień wiec jedźmy gdzieś.
– Gdzie chcesz jechać? – zadaje kolejne pytanie.
– Nie wiem, gdzieś gdzie nas jeszcze nie było! – słyszę w odpowiedzi.

Ania i Larysa. Estonia, 06.2019 r.
Podróże… Kocham je odkąd pamiętam, te krótsze i te dłuższe, te po Polsce i te poza Ojczyznę, te weekendowe i te tygodniowe, wszystkie. Czy przestałam podróżować zostając mama? Nie, nie przestalam. Czy moje podróże się zmieniły? Tak, styl podróżowania uległ zmianie. Do podróżowania we dwie przygotowywałyśmy sie małymi krokami – najpierw jeździłyśmy do rodziny czy na jednodniowe wycieczki po okolicy. Dzięki nim mogłam sprawdzić, jak córka radzi sobie w drodze, jak reaguje na inne otoczenie.
Wszystko zmieniło sie kiedy Larysa skończyła 4 lata, a moja sytuacja zawodowa była już stabilna. Wtedy przypadkiem trafiłam na promocje linii lotniczych. Bilety kupiłam bez zastanowienia. Po euforii związanej z wizja nadchodzącej przygody ogarnął mnie strach, bo uświadomiłam sobie, że oto właśnie zamierzam zabrać 4-letnie dziecko na wyjazd. W planach miałam 3 dni w Bułgarii, 4 dni w Grecji i 4 dni na Cyprze.
Mimo, że miałyśmy kilka tygodni do wyjazdu wielokrotnie nas pakowałam, a potem rozpakowywałam, po kilka razy dziennie dorzucając niezbędne do przeżycia rzeczy, po czym na dzień przed wyjazdem uświadomiłam sobie ze lecimy tylko z bagażem podręcznym! Praktycznie wszystko musiałam zostawić w domu. Poleciałyśmy jednak i przeżyliśmy. To była nasza pierwsza, prawdziwa podróż we dwie. Czy sie bałam? Byłam przerażona! W głowie układałam scenariusze, co może pójść nie tak, co złego może nam się przydarzyć, przygotowałam setki planów awaryjnych na każda okoliczność. Żadnego z nich oczywiście nie użyłam.

Ania i Larysa. Finlandia, 06.2019 r.
Krzyczę do córki myjącej zęby w łazience:
– Laritos, a pamiętasz, jak byliśmy na Cyprze, w Grecji i w Bułgarii dawno temu?
– Tak, na Cyprze kotek udrapał mnie w buzię, a w Grecji bawiłam się z żółwiem! – odkrzykuje Larysa.
Każdy nasz wyjazd jest wyzwaniem i każdy staram się dokładnie zaplanować. Ale życie lubi zaskakiwać. Zdarzyło się, że na Ukrainie wylądowaliśmy w wieloosobowym pokoju śpiąc we dwie na piętrowym łóżku (oczywiście obie na górnym, żeby było ciekawiej). Innym razem zgubiliśmy się gdzieś na estońskiej wsi i wracałyśmy wielką ciężarówką do Tallina. W Turcji podczas “Tureckiej Nocy” Larysa była na scenie i pomagała tancerzom w sztuczkach. W Dubaju prawie wydała mnie za mąż, informując natarczywego sprzedawcę, że mama skłamała mówiąc, że mąż czeka za rogiem, bo mama męża nie ma, a kłamać nie wolno…

Ania i Larysa. Sahara, Maroko 02.2020 r.
Wyjazdy z dziećmi są inne – nie potrafię określić ich w kategoriach lepszych czy gorszych, po prostu są inne. Podróżując z Larysa uczę się patrzeć na świat jej oczami – zachwycam sie kanałami w Wenecji, rozgwieżdżonym niebem nad Sahara, karmię kaczki ziarnem i biegam za pawiami. Podziwiam bazary i maleńkie sklepiki z pamiątkami, które wydają się być skarbnicą niespodzianek. Będąc w drodze nauczyłam się, że nie jestem w stanie wszystkiego przewidzieć, ale przecież na całym świecie są dzieci, apteki i sklepy. Jeśli nawet zapomnę czegoś zabrać z domu, mogę uzupełnić braki gdziekolwiek jestem. Uważam, że podróże kształcą i rozwijają – Larysa jest otwarta na inne kultury i innych ludzi, dostrzega piękno świata i marzy.
Podróże z dzieckiem przełamują lody i otwierają drzwi, które zapewne pozostałyby zamknięte dla mnie. Przynoszą zabawy i gry z lokalnymi dziećmi,
garść orzechów podarowaną przez sprzedawcę na bazarze w Maroku, ozdobną miseczkę od sprzedawcy w Dubaju czy konika zrobionego z trawy od chłopca mieszkającego w górach Atlasu. Żeby być do końca uczciwa, musze powiedzieć, ze nie zawsze jest bajecznie. Zdarzają się sytuacje
kryzysowe – zmęczenie, opóźnione loty, przegapione autobusy, zbite kolana czy po prostu gorsze dni. Ale to wszystko jest wpisane w życie, może zdarzyć się wszędzie i nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Mimo tych przeciwności i niespodzianek, które mogą zepsuć nam humor czy plany, uważam ze warto spakować plecak i ruszyć na poszukiwanie przygody. Zatem do dzieła dziewczyny – przecież my wszystkie, samodzielne mamy, jesteśmy tak bardzo niezwyczajne w swej zwyczajności.
Otulam kołderką moja córę i pytam :
– Laritos, co dziś czytamy przed snem?
– Mamo, poczytaj mi o Zuzu – mówi podając mi książkę o dzieciach mieszkających w Namibii.

Ania i Larysa. Włochy, 04.2019 r.
Larysa – (z greckiego – mewa) 8 lat, uczennica 3 klasy szkoły angielskiej, 2 klasy Polskiej Sobotniej Szkoły, zuch w ZHP na obczyźnie. Jest dzieckiem dwujęzycznym, twierdzącym, że to jej ukryta moc. Dzielnie dotrzymuje mamie kroku w wojażach po świecie. Otwarta na inne kultury i ludzi, kochająca świat, przyrodę i zachody słońca nad morzem. Jej ulubione zdanie: “mama, gdzie dziś jedziemy?”
Ania – 38 lat, z wyksztalcenia pedagog resocjalizacyjny, pracuje w zespole interwencyjnym który jest częścią serwisu socjalnego w Anglii oraz w Polskiej Sobotniej Szkole. Jestt także przyboczna w ZHP na obczyźnie. W wolnych chwilach czyta tony książek, nie posiada telewizora, twierdząc, że to „złodziej czasu”. Z roziskrzonym spojrzeniem i z rozwianym włosem gna przez świat pokazując go córce.
Kontakt : anna.izabela.chalat@gmail.com