Mechaniczka
Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, znieruchomiałam z zaskoczenia. W męskim warsztacie, w męskich ciuchach, przy wielkim, czarnym motorze klęczało wcielenie Salmy Hayek.
Początkowo mój umysł zupełnie nie mógł ogarnąć, co ta dziewczyna w tym miejscu robi. Owszem, pracowało tu kilka kobiet, ale one zajmowały się wyłącznie obsługą klienta, nie nosiły męskich ciuchów i nie miały rąk ubrudzonych smarem. A ona owszem miała.
– Marie Sol, umiesz zmieniać olej w skuterze? Umiesz. O, to świetnie. Zajmiesz się nową klientką – usłyszałam z boku
Dopiero wówczas do mojej głowy, wychowanej w świecie, gdzie dziewczynki są nauczycielkami, a chłopcy pilotami, dotarło, że ta dziewczyna jest… MECHANICZKĄ!

Mechaniczka w warsztacie.
Stereotypy
Nie macie pojęcia jak się wzruszyłam, a jednocześnie opadły mnie wątpliwości…
Czy poradzi sobie ze skuterem? Ogarnie inne bolączki mojej maszyny? Naprawi go tak samo dobrze jak mężczyzna? Dokręci śruby tak, by się motor nie rozsypał po drodze?
Ze zdziwieniem przyglądałam się swoim myślom. Nie zdawałam sobie sprawy, że wychowanie w tradycyjnym podziale ról, pomimo lat dorosłego życia i własnej drogi pod prąd stereotypom, tak bardzo się na mnie odcisnęło. No bo, powiedzcie sami, w czym mechaniczka ma być gorsza od mechanika?
W niczym.
A lepsza?
Też w niczym.
Tak samo jak mechanik będzie sumą wiedzy, doświadczenia, talentu, dociekliwości, rzetelności i pasji. A jeśli tylko kocha to co robi, to będzie w tym naprawdę dobra. A Marie Sol musiała kochać to co robiła, bo przecież nikt jej do pracy w warsztacie nie zmuszał.
– Marie Sol, jak to się stało, że tu pracujesz?
– Bardzo chciałam być mechaniczką. Od dziecka lubiłam maszyny, ciekawiło mnie co jest w środku. Wiec któregoś dnia odważyłam się, przyszłam do tego warsztatu i powiedziałam, że chcę tu pracować. Chłopaki stwierdzili, że ok. Na początku uczyłam się od nich jak zajmować się motorem, co się najczęściej psuje i jak to naprawić. A teraz już pracuję samodzielnie.
Po raz kolejny spojrzałam na nią z podziwem. Co za kobieta! W patriarchalnym środowisku Meksyku śmiało sięgnęła po swoje marzenie!
– A ty skąd jesteś? – zapytała mnie dla odmiany Marie Sol.
– Z Polski. Na pewno słyszałaś o wojnie w Europie… – dodałam szybko, bo mało kto w Meksyku wiedział, gdzie leży nasz kraj – Jestem właśnie stamtąd. Mieszkam 400 km od granicy z Ukrainą.
Marie Sol popatrzyła na mnie z uwagą.

Marie Sol – mechaniczka.
Portal do podróży w czasie
– Słuchaj, czy to prawda, że Putin napadł na Ukrainę, bo chciał mieć dostęp do Czarnobyla? Bo wiesz, czytałam, że tam w tym sarkofagu zachodzą nieznane procesy i być może wytworzyło się tam coś w rodzaju portalu do podróży w czasie. Rozumiesz? Uwielbiam fizykę, jest fascynująca! – wstała od motoru i kilkoma energicznymi krokami pokonała odległość dzielącą ją od ubrudzonej smarem półki. Z ciemnej, gęsto tkanej torby wyciągnęła książkę do fizyki, firmowaną dużym logo National Geographic. – Widzisz, żeby podróżować w czasie, musimy nauczyć się poruszać szybciej od światła. Innymi słowy fala świetlna…
Patrzyłam na nią zaskoczona. Marie Sol recytowała formuły fizyczne, w międzyczasie uważnie kartkując książkę.
– O, mam! – podsunęła mi pod nos jakiś skomplikowany wykres – ….jeśli te warunki zostaną spełnione, to być może podróż w czasie będzie możliwa. – dokończyła – Pewnie pod sarkofagiem są już takie warunki i dlatego Putin napiera na Ukrainę.

Marie Sol.
Zaniemówiłam. Czy Marie Sol mówi serio? Czy lubuje się w podlanych pseudonauką czarach i marach, czy faktycznie pyta i szuka odpowiedzi?
– Wiesz – zaczęłam ostrożnie – mieszkam po tamtej stronie świata i nie sądzę, żeby Putinowi na Czarnobylu zależało. Popatrz – szybkimi ruchami nakreśliłam mapę Ukrainy na piasku – Tu jest Czarnobyl, a tu linia frontu. Widzisz, walki toczą się bardzo daleko. Zresztą, wojska rosyjskie już były w elektrowni i się wycofały. Putin Czarnobyla nie potrzebuje, chce wschodnie ziemie, by powiększyć swój kraj. Kiedyś Rosja była komunistyczna i składała się z wielu republik. Nazywała się Sowieckij Sojuz. Końcem XX wieku Sowieckij Sajuz upadł i wtedy właśnie odłączyło się wiele republik: Ukraina, Litwa, Łotwa, Estonia, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Gruzja, Uzbekistan… Stały się one niezależnymi krajami, ale Putin chce, żeby znów była Wielka Rosja.
Widziałam po minie Marie Sol, że to co mówię, w ogóle do niej nie trafia.
– Ale przecież wszyscy przywódcy tacy jak Stalin czy Hitler wierzyli w magię, portale i podróże w czasie. Mieli nawet swoich jasnowidzów, z którymi konsultowali swoje plany. Może więc Putin już wie, że pod sarkofagiem kryje się portal…

Mechaniczka w warsztacie.
Na wycieczkę do Czarnobyla
– Marie Sol – przerwałam zniecierpliwiona. Od czasów covidu na teorie spiskowe miałam prawdziwą alergię – Ale Czarnobyl nie jest żadnym tajemniczym miejscem! Każdy tam może pojechać. Są nawet biura podróży, które organizują wycieczki. Wszystko możesz sobie oglądnąć, elektrownię, Czerwony Las, Sarkofag, Prypeć, miasteczko…
– Jak to każdy może sobie tam pojechać?! – zdziwienie w głosie Marie Sol sięgnęło Everestu
– No każdy! Może nie teraz, bo jest wojna, ale przed wojną każdy mógł sobie wykupić wycieczkę do Czarnobyla. I po wojnie też pewnie będzie można, bo w elektrowni nie dzieje się nic niezwykłego! Nie ma żadnej tajemnicy!
– Nawet ja mogłabym tam pojechać?… – w głosie mechaniczki dźwięczały jeszcze ostatnie nuty oporu.
– Tak, nawet ty! Tylko musi się skończyć wreszcie ta cholerna wojna!
Marie Sol zamilkła. Patrzyła to na mnie, to na książkę, to znów na rozgrzebany przed nami motor.
– Może masz rację – powiedziała w końcu z zastanowieniem – może faktycznie Putinowi nie chodzi o portal do podróżowania w czasie. Muszę nad tym jeszcze zastanowić, bo faktycznie myślę, że takie podróże są możliwe. Popatrz, mamy już czatGPT, sztuczną inteligencję na niesamowitym poziomie, latamy w kosmos, leczymy raka… Być może niedługo zaczniemy być szybsi od światła, w sumie czemu nie?… I przeniesiemy się w przeszłość, albo do przyszłości… No dobra, powiedz, co dolega twojemu skuterowi?

Wymiana oleju.
Dajmy dziewczynkom skrzydła!
Po wizycie u mechaniczki długo nie mogłam dojść do siebie. W warsztacie na jednej z bocznych ulic małego miasteczka odnalazłam dziewczynę, która odważyła się sięgnąć po marzenie. Zaczęła robić to, co zawsze chciała – naprawiać motory. Na przekór patriarchalnemu światu, głupawym heheszkom i stukaniu się w czoło. Nie wiem, z jakiego środowiska wyszła i jaka była jej droga przez życie, ale domyślać się tylko mogę, że decyzja o pracy musiała się wiązać z przezwyciężeniem wielu stereotypów – wewnątrz siebie i w otaczającym ją świecie.
A jak stereotypy są w nas ugruntowane, doświadczyłam chociażby przed momentem, gdy nad srebrno-czarną Hondą zobaczyłam dziewczęca twarz. Albo gdy w ostatnie wakacje wysłałam Gajkę na półkolonie z programowania. Wśród 30 dzieci były tyko 3 dziewczynki. Gdy skonfundowana nieco, zapytałam kadrę, czy to pólkolonia wyłącznie dla chłopców, wybuchnęli śmiechem. Naturalnie, że była także dla dziewczynek, ale nikt dziewczynek nie zapisywał.
Oczywiście zapytałam dlaczego.
Dlaczego?
Dlatego że dziewczynki są głupsze. Dlatego, że dziewczynki nie mają drygu do przedmiotów ścisłych. Dlatego, że programowanie nie jest dla nich. Dlatego, że jest wiele innych zawodów odpowiednich dla kobiet, w których mogą się realizować. No i przede wszystkim dlatego, że dziewczynki do programowania się nie nadają.
Tak właśnie wypowiedziała się kadra, cytując rodziców.
Odpadłam.
Żyjemy w patriarchalnym świecie, w którym od wieków kobiety i ich zasługi wymazywane były z przestrzeni publicznych. Niestety, są to druzgoczące fakty szeroko udokumentowane przez badaczy (polecam książkę „Niewidzialne Kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn”). Dacie wiarę, że w Polsce aż 86 procent maturzystek ankietowanych w 2015 roku nigdy nie słyszało o kobiecie naukowczyni, a 81 procent o kobiecie inżynierce? Nie ma nas w przestrzeni publicznej, nie ma nas w dyskursie, nie o kobietach pisze prasa. A jeśli już pisze, to raczej o tych związanych z ekologią, obroną praw człowieka, dietetyką, fitnessem, modą i innymi polami mniej lub bardziej tradycyjnie kojarzonymi jako kobiece. Ale o kobietach inżynierkach, naukowczyniach, pilotkach, mechaniczkach, szefowych restauracji czy kierowczyniach – już nie.
Dziewczynki doskonale do programowania się nadają, tak samo jak do mechaniki, pilotażu, nawigacji i szeregu innych, ciekawych rzeczy. Jeśli tylko to czują. Jeśli tylko tego chcą. Jeśli to właśnie ich interesuje. I jeśli tylko nikt im nie będzie podcinał skrzydeł seksistowskimi uwagami, deprymował i zniechęcał. Jeśli oprócz lalek Barbie będzie dostawać klocki lego, zestawy małego majsterkowicza i kolejki do składania. Zmieniły się czasy. Zmienia się podejście.
Wspierajmy więc dziewczynki w rozwoju, dmuchajmy w ich małe-wielkie żagle, pokazujmy światy, podsuwajmy przeróżne rzeczy do spróbowania. Zapiszmy na judo lub kurs nurkowy, wyślijmy pod namioty, dajmy pobawić się aplikacjami do edycji, kupmy w prezencie kurs programowania dla dzieciaków. Wzmacniajmy ich kompetencje, umiejętności i samoocenę. A nade wszystko otoczmy siebie i nasze dzieci wspierającym w zmianie stereotypowego myślenia środowiskiem: innymi rodzicami czy portalami internetowymi (polecam Kosmos dla Dorosłych).
Czym jeszcze możemy wesprzeć nasze dziewczynki?
Oczywiście „Kosmosem dla Dziewczynek”, czyli dwumiesięcznikiem dla dziewczynek od 7 do 11 lat, promującym wiarę w siebie, odwagę i sprawczość.
I nie, nie jest to żadna płatna reklama, ani nie ma związku z faktem, że kiedyś Kosmos przeprowadził z Gają wywiad – choć z tego akurat jesteśmy megadumne! Kosmos polecam z czystym sumieniem, bo od ponad roku go kupujemy i czytamy z dużym zainteresowaniem. Tak, nie tylko Gaja, ja także.

„Kosmos dla dziewczynek” był regularnie czytywany także i na plaży.
W Kosmosie, pięknym i prostym językiem mówi się o ciele i zmianach, jakie w nim zachodzą, o przeróżnych problemach w relacjach rówieśniczych i szkolnych, o rozpoznawaniu emocji i radzeniu sobie z nimi, o technologiach cyfrowych i ich jasnych oraz ciemnych stronach, a także o sprawach dziejących się w Polsce, które nas wszystkich dotyczą. Oprócz tego przeczytacie mnóstwo innych ciekawych treści np. wywiady z dziewczynkami mieszkającymi w innych krajach, inspiracje „zrób to sama”, ciekawostki przyrodnicze, ulubione Gajki chichotki (czyli znakomite żarty sytuacyjne), a także wywiad z dorosłą kobietą, która zrobiła w swoim życiu coś niecodziennego i ważnego – ku inspiracji!

Kosmos dla dziewczynek nr 29, w którym przeczytacie wywiad z Gają 🙂
Świata nie zmienimy, ale nasze otoczenie – owszem. Łammy więc patriarchalne stereotypy, walczmy z krzywdzącymi wdrukami i nade wszystko otwierajmy przed naszymi córkami wszechświat możliwości, tak, by dorastały w zgodzie z sobą i śmiało szły tam, gdzie woła je serce…

Gaja czyta Kosmosy dla dziewczynek, które przywiozła nam do Meksyku nieoceniona Ania (dziękujemy!)
***
Droga i Drogi – jeśli podobał Ci się ten tekst, a i darzysz nas sympatią, zajrzyj koniecznie na Patronite.pl, gdzie możesz nas wesprzeć niewielką, acz stałą kwotą. Jaka to będzie kwota oraz czas – zależy wyłącznie od Ciebie. A jeśli nie Patronite – to może mała kawka postawiona nam w Wirtualnej Kawiarni? Zapewniam Cię, że ucieszymy się z niej ogromnie!
***
Komentarzem lub refleksją podziel się w polu na końcu strony. Po tym, jak Facebook zamknął nasz 16 tysięczny, tworzony latami profil, wolę, byś pisała lub pisał tutaj. Blog nie zginie tak łatwo w czyluściach internetu – a przynajmniej taką mam nadzieję…
A jednak! Skoro w patriarchalnym Meksyku chłopaki stwierdzili, że jest ok jak dziewucha z nimi pracuje – to znaczy, że chyba nie jest tak źle 🙂
No dobra, wiem że może być lepiej i powinno być lepiej 😉
Pozdrawiam wszystkie techniczne dziewczyny, trzymajcie się!
W Meksyku partriarchat aż kipi i myślę, że Sol nie miała jednak łatwo w warsztacie. Gdy podjechałam, by wymienić olej jakieś trzy miesiące później, już nie pracowała. Mam tylko nadzieję, że gdziekolwiek trafiła i jakąkolwiek decyzję podjęła – będzie szczęśliwa i osiągnie w życiu to, o czym marzy…
Asiu, ja znam taką mechaniczkę 🙂
Koleżanka mojego syna z podstawówki. Wyobraź sobie na zawodach mechanicznych i lakierniczych drużyny chłopaków ubranych w drelichowe kombinezony i na czele jednej, zwycięskiej drużyny – Amelia – niesie puchar 🙂
No i wiesz, za 2 tygodnie mam spotkanie w ramach projektu Join the Gamę, czyli jak tworzyć przestrzenie, by dziewczyny chciałby podejmować zawody uznawane za stereotypowo męskie.
Mogę Cię zacytować tam?
Buziaki dla Was!
Jeny, jak Fajnie!!! Kochana, cytuj ile uznasz za stosowne, wspieram bardzo ten projekt!!!
Już wyraziłem swój zachwyt nad urodą pięknej mechaniczki na waszym Instagramie. Sol, to po hiszpańsku Słońce:) ? Uroda idzie w parze z umiejętnościami. Miałem kiedyś koleżankę, była inżynierem. Bogusia była kobietą wielu talentów: inspektor budowlany, specjalistka od spawania-nie tylko w teorii, instalacji elektrycznych i cholera wie jeszcze czego. Podziwiali ją mężczyźni.
Tak, Sol to Słońce. Piękne imię, prawda? Ja w zasadzie nie mam znajomych wykonujących zawody, które w potocznym rozumieniu uważane są za typowe „męskie”. Lata temu poznałam taką kobietę wówczas ok 60 lat, inżyniera budowlanego. Nigdy nie pracowała w zawodzie po tym, jak na praktykach traktowali ją mężczyźni. Strasznie to przykre. Mam nadzieję, że czasy się zmieniają…