Zapraszam serdecznie do zapoznania się z artykułem autorstwa Mili, lekarza weterynarii z 2-letnim doświadczeniem pracy w Laosie. Mila, dziękuję serdecznie, że znalazłaś czas, by na łamach Somos Dos opowiedzieć o jeździe na słoniach ze swojej, zawodowej perspektywy. Kraje Azji Poludniowo-Wschodniej od dawna są bardzo popularnym miejscem do spędzania długich lub krótkich wakacji. Podróżuje się tutaj łatwo, relatywnie tanio i przyjemnie. Ja sama zakochałam sie w Laosie, gdzie od 2 lat pracuję jako lekarz weterynarii. Jako ze Laos to „kraj miliona słoni” ...
Czytaj całość »Lęk. Opowieść na piąty rok podróży.
Ta podróż zaplanowana była na 3 miesiące, z nieśmiałym marzeniem o roku. Za 3 tygodnie miną cztery lata, odkąd jesteśmy w drodze. Podróż rozrosła się i wypełnia się nowymi treściami, miejscami i ludźmi, ale jedno w niej jest niezmienne, i o tym, u progu piątego roku podróży chcę Wam opowiedzieć.. *** – O Boże, to Wy tu – wykrzyknęła Mila na nasz widok – Jak to sie stało, że Was nie widziałam? Ja tego też nie mogłam zrozumieć. Stałyśmy ...
Czytaj całość »Kościoły Krakowa
Wientian, późnym popołudniem – Gaja, idziemy? – zapytałam moją córkę wpatrzoną w ściany buddyjskiej świątyni. Siedziałyśmy w środku, pogoda za oknem nie zachęcała do wyjścia. Co prawda nie padało, ale niski pułap chmur i jeszcze niższa temperatura odbierały nieco światu uroku. – Jeszcze chwię mamusiu.. – rzekła moja córeczka, zmienając pozycję z siedzącej na leżącą. – Jeszcze chwilę.. A ten Budda tutaj to strasznie wkurzony jest! – oświadczyła nagle. – Budda wkurzony!? – brwi podjeżdżają mi do góry ze zdumienia ...
Czytaj całość »Kura
Kura umierała dwa dni. Nim się zorientowałam, że jest z nią tak źle, myślałam, że wysiaduje jaja. Bo i siedziała ciągle w jednym miejscu, i plątało się wokół niej małe kurczątko. Mijałam ją po drodze, nie zwracając specjalnie uwagi. Wysiaduje – to wysiaduje. Odsiedzi swoje i pójdzie z dzieciakami w świat. Że coś jest nie tak, zaskoczyłam dopiero pod koniec drugiego dnia. Przecież kwoka powinna być czujna, łypać okiem na każdego intruza, puszyć się i srożyć, starając sie odstraszyć potencjalne ...
Czytaj całość »Czerwony Kapitan
Na kolejną, przy ogniu opowiedzianą historię, tym razem Czerwonego Kapitana, zapraszam.. Noce przy ognisku zawsze nastrajały do rozmów. Czasem wariackich, czasem poważnych. Uwielbiałam Alejandro, przekomarzaliśmy się ciągle, żartowaliśmy, śmialiśmy się do łez. Ten przesympatyczny gaduła, z fantastycznym poczuciem humoru zupełnie skradł moje serce. Ale – w tym całym szaleństwie – Alejandro swą wrażliwością widział wiele i rozumiał wiele, a że – jako człowiek z innej kultury, z wykształceniem, obyciem w świecie i szerokim horyzontem – pomagał jak mógł. Czasem, przejeżdżając ...
Czytaj całość »Drugi dom
Histora Alejandro, który znalazł swój drugi dom na laotańskiej wiosce.. Cieszę się ogromnie z tej niespodziewanej wizyty na wsi. Wszystko jest tu dla mnie jest interesujące, nowe i niesamowite. Poczynając od mieszkających tu ludzi, ciepłych, ciekawych i przyjacielskich; przez sposób w jaki żyją, aż po przyrodę. Postrzępione, zielone góry nieco przypominają mi nasze Pieniny, na kaskadowo ułożonych polach ryżowych, suchych o tej porze roku, pasie się chude bydło. Gdzieniegdzie rośnie dynia, chili i ogórek, dla których nastały doskonałe wręcz ...
Czytaj całość »Zabawki z Pewexu
– Alejandro – zagadałam mojego hosta, obserwując dzieciaki bawiące się na balkoniku naszej bambusowej chatki – jak tu jest z zabawkami? Mają dzieciaki lalki czy samochody? – Nie ma na to kasy – odpowiedział Alejandro – Zresztą im są niepotrzebne. – dodał, z niejaką wyższością patrząc na moją Gajkę – Wiejskie dzieci w Laosie potrafią bawić się wszystkim – patyczkiem, kamieniem, kałużą, kawałkami traw czy szkiełek. Popatrz zresztą sama. To fakt. Bawiły się wszystkim. Ale gdy widziałam pożądanie malujące ...
Czytaj całość »Dzieci w Laosie
Dzieci w Laosie. Są wszędzie, a tym bardziej na wiosce. Ciekawskie ogromnie małej farang (potoczna nazwa białej osoby), co to przyjechała z mamą. Gaja też ciekawa dzieci. Wyciąga swoja walizeczke z zabawkami, rozkłada laleczki, ubranka, dzieli się tym, co ma. Ja, schowana za przepierzenie w bambusa, trochę piszę, trochę obserwuję, jak biegnie zabawa. Dzieci rozmawiają na migi. – Gajka, mów do nich po angielsku. Być może zrozumieją jakieś słowo, będzie Wam łatwiej się porozumieć. Z ciekawością, ale i ze smutkiem konstatuję, ...
Czytaj całość »Lubolud czyli opowieść o końcu Mrocznego Świata
Tup- tup – tup – słyszę chrzęszczenie małych stópek na żwirze. Gaja. Zaspana, z przekręconym kucykiem i z gołymi nogami tupie do mnie ścieżką. – Mały Człooowiek! – witam ją jak zawsze – Dzień dobry, kochana! Jak Ci się spało! Mały Człowiek bez słowa ląduje na moich kolanach, po czym wtula się w puchówkę. Patrzę na zegarek. Dziewiąta rano. Zmiana prac i zmiana ról – z blogerki zamieniam się w mamę. Odłączam dysk, zamykam komputer, biorę malucha na ręce i ...
Czytaj całość »Jedzenie szczura
Czy jedzenie szczura budzi w Was obrzydzenie? Czy kiedykolwiek myśleliście o myszy jako o źródle pokarmu? Nie? Ja też nie. Aż do pewnego poranka.. *** Przed budzikiem, który nastawiłam na 6.30 budzi mnie trąbienie. Najpierw jedno tru- tu-tu, mija kilka minut – potem drugie: tratatata. Tratatata. Potem kolejne, jeszcze inne truuuututu – truuuuututu. – Aaaaa.. – zaspana głowa obraca znane mi skądś poranne dzwięki – Sprzedawcy obwoźni… Przez moment mam wrażenie, że znów jestem w Latinoameryce. Tam też, od 6.30 ...
Czytaj całość »