Wientian, późnym popołudniem
– Gaja, idziemy? – zapytałam moją córkę wpatrzoną w ściany buddyjskiej świątyni. Siedziałyśmy w środku, pogoda za oknem nie zachęcała do wyjścia. Co prawda nie padało, ale niski pułap chmur i jeszcze niższa temperatura odbierały nieco światu uroku.
– Jeszcze chwię mamusiu.. – rzekła moja córeczka, zmienając pozycję z siedzącej na leżącą. – Jeszcze chwilę.. A ten Budda tutaj to strasznie wkurzony jest! – oświadczyła nagle.
– Budda wkurzony!? – brwi podjeżdżają mi do góry ze zdumienia – Gdzie?
– No tam! – maluch wskazał palcem do góry.
Ściany buddyjskiej światyni pokrywały gęsto rysunki z życia Buddy. Mialy one formę przypominającą komiks, były szalenie kolorowe i takie trochę nikiforianskie.
Popatrzyłam uważnie.
Faktycznie, na jednym z nich Budda wyglądał na wkurzonego.
– Bo ma takie brwi mamo! – tłumaczył się spiesznie maluch, który doskonale wie, że Budda to usposobienie spokoju i łagodności – no takie zmarszczone, no popatrz, on jest tam zły, dlaczego? – nagle zakończył słowotok, spoglądając na mnie wyczekująco.
– Masz rację córeczko, nie wiem, może się zirytował, może poczuł złość.. Wiesz, Budda był też człowiekiem, tak jak Ty i ja.. Naprawdę nie wiem.. – próbowałam znaleść jakieś sensowne wytłumaczenie, choć i dla mnie wkurzony Budda jakoś nie przystawał do tutejszej religii.
Niestety, moja wiedza na temat buddyzmu nie była wielka, natomiast malunki w świątyniach rzeczywiście rozpalały naszą wyobraźnie. Pełno na nich ludzi, bogów, zwierząt, ich dziwacznych hybryd, pięknych pałaców, domów, chmur, gór i jezior. Gaja co rusz pyta – a to co? A czy chcą go tu zabić? A czy tu się do niego modlą? A kogo on tu spotkał? A cóż za duch lata nad jego głową?
– Choć Gajku.. Idziemy.. -znów spróbowałam wyciągnąć malucha ze świątyni.
– Jeszcze chwilkę mamusiu..
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to nasza trzecia dziś świątynia i setna fafnasta w ciągu naszej podróży po Azji. Wszystkie są bardzo podobne, choć każda oczywiście inna, we wszystkich siedzi gigantyczny Budda z kilkoma mniejszymi Buddami wokół, a do tego w każdej ze świątyń można oglądać historie z jego życia, namalowane – do złudzenia – ręką zakopiańskiego artysty.
– Mamo, a dlaczego w każdej świątyni jest historia Buddy?
– Bo ludziom, którzy do świątyni przychodzą ma przypominać jego historię. To tak jak w Polsce, gdzie żyją katolicy. W każdym polskim kościele jest historia życia Jezusa Chrystusa, nie zawsze cała, ale na pewno jej duże fragmenty.
-Tak? – zainteresowało się moje dziecko – pokażesz mi potem w internecie?

Niestety, nie jest to świątynia, gdzie można oglądać wkurzonego Buddę. Wówczas zepsuł się nasz jedyny aparat i z kilku tygodni pobytu w Laosie nie mamy zdjęć.. 🙁
Wientian, 3h później
Gdy wróciłyśmy do domu, odpaliłam lapka i wrzuciłam w wyszukiwarkę „kościoły Krakowa”.
Otworzyłam obrazy i zaczełam objasniać:
– Popatrz, to jest kościół koło naszego domu, a ten kościół nazywa się Mariacki i jest na Rynku Głównym, a ten..
Mała przyglądała się chwilę zdjęciom, po czym zmarszczywszy nosek, prychnęła:
– To mają być kościoły?! Takie szaro-bure?! Ale nuda! Świątynie są sto razy fajniejsze od kościołów! Pojdziemy jutro znowu pooglądać historie?..
Po czym, nie czekając na odpowiedź pobiegła do swych zabawek, pozostawiając mnie w stanie głębokiego zdumienia.

Świątynia w Kambodży, ta akurat bez dywanów, na których można się położyc, by kontemplować nikiforiańskie sceny z życia Buddy..
Myślisz, że mój mały zapamięta „coś” z naszej podróży? Od dawna się nad tym zastanawiam…
Kochana, nie ma to żadnego znaczenia-z mojego oczywiście punktu widzenia. Ta podróż zostanie w nim, będzie jednym z doświadczeń budujących jego osobowość, do tego spędzi piękny czas ze szczęśliwa mama:) To sie liczy IMHO, niż to czy będzie pamiętał błękitne morze czy warkot motorów w Bangkoku, ta jakość czasu, która mu dasz.. ❤️❤️❤️
Szczęśliwa mama=szczęśliwe dziecko ❤
Agata Nalepa Tak, to równanie zawsze jest prawdziwe 🙂
Jak dobrze że Wasza podróż daje tyle kolorów i wyborów❤❤❤
Fakt, że nowe kościoły są u nas takie szarobure. Kilka obrazów na ścianach i to wszystko, ale taki kościół Mariacki czy ten w Częstochowie robią ogromne wrażenie
To tak jak moja kuzynka, kiedy ciocia kazała jej się modlić w domu w stronę obrazka. „Nie będę się modlić do jakiegoś obrazka, wolę patrzeć na drzewa”. 🙂
Kocham Twoją kuzynke! 🙂 Uściskaj ją mocno ode mnie! <3
Ja tam wolę kościoły od świątyń buddyjskich. Za dużo tam wszystkiego, tylko nie ma najważniejszego.. 🙂
Znaczy.. czego? 🙂
Ha! Gdy kiedyś opisałem mojej córce, jak ludzie wyobrażają sobie niebo, to ona powiedziała, że tam musi być bardzo nudno i że wcale tam nie chce być :P. Miała wtedy 5 lat. Teraz ma 18…
Mądra córa! Ja marzyłam o niebie, bo można było jeść tam bez ograniczeń gruszki (ja nie mogłam, bo bolał mnie po nich brzuch) i banany (nie mogłam, bo nie było), hahaha. Już abstrahując od białych plaż, ciepełka i turkusowego morza, które pociągały mnie od zawsze, ach!.. <3
Hm wnętrze Kościoła Mariackiego i tak należy do dość kolorowych, ale w porównaniu do barwnych świątyń azjatyckich rzeczywiście wypada… szaro 😉 Ciekawe w ogóle, jak rozwija się dziecko w podróży. Jaką nagle zyskuje skalę porównania. To jest niesamowite.
Tak, ja też to dostrzegam.. W Am Lacinskiej zaglądałyśmy do kościołów chrześcijanskich, a w Azji do meczetów oraz buddyjskich świątyń i pagód, w wydaniu tajskim, malezyjskim, laotańskim czy kambodzanskim. Wszędzie ludzie z powagą traktują swoją religię (choć nie wszyscy, hahaha). Cieszy mnie to, że Gaja widzi, że nie ma jednej słusznej wiary i że najważniejszym w tym wszystkim jest być po prostu dobrym, myślącym i czującym człowiekiem. Bardzo bym chciala, by wyniosła to z tej podróży.