Home / AZJA / Kambodża

Kambodża

Róża

Maj dwa lata temu był dla nas feralny. Zaczął się od fali 46 stopniowych upałów, kiedy żar lał się z nieba, parząc świat swym piekielnym dotykiem. Na nasze szczęście trafiłyśmy na hosta, który udostępnił nam pokój z wiatrakiem, ale ów wiatrak nie miał nic do powiedzenia w starciu z produkowaną przez rozgrzane do białości betony temperaturą. W tej to właśnie Meridzie, pięknym i antycznym mieście dopadła Gaję gorączka, przenosząca ją w świat majaków, ogromnych robali i wybiegających z dziur karaluchów. ...

Czytaj całość »

Jedzenie psa

Battambang, Cambodia

Poprzednią część historii o pogryzieniu znajdziecie we wpisie „Szczepionka na wściekliznę”. Gdy podjechaliśmy z sąsiadem pod nasz domek, marzyłam tylko o tym, by skulić się w moim khmerskm łóżku i zasnąć. Noga pulsowała bólem, strużka różowego płynu wciąż wypływała z rany, znacząc nowe ślady na pokrytej pyłem nodze.  – No, to chyba wszystko, prawda? – zapytał sąsiad z uśmiechem w głosie – Możesz już odpoczać. I zjedź dobrą kolację, to zawsze pomaga. – mrugnął okiem. – Niezupełnie. – odpowiedziałam – ...

Czytaj całość »

Szczepionka na wściekliznę

takeo hospital cambodia

Poprzednia część historii o pogryzieniu znajdziecie we wpisie „Pogryzienie przez psa – co robić”. Pod szpitalem, dygotając ze stresu, parkowałam pięć minut później. Izba przyjeć była po lewej stronie, a w zasadzie trzy pomieszczenia o takim charakterze, otwarty korytarz i kasa. Przed nimi siedziały trzy pielegniarki i leżał stos papierów. – Coś się stało? –  zapytała jedna. – Tak! – wyrzuciłam z siebie – ugryzł mnie pies, potrzebuję immunoglobulinę i szczepionka na wściekliznę! – Szczepionka na wściekliznę? Nie mamy. – ...

Czytaj całość »

Pogryzienie przez psa – co robić?

Pierwsza część tryptyku o pogryzieniu przez psa, szczepieniach i o tym, jak Khmerzy zapobiegają wściekliźnie.   Nad morze wybierałyśmy się od kilku dni, ale ciągle coś nam stawało na przeszkodzie. To trwał khmerski długi weekend, a co za tym idzie, wszystkie nadmorskie miejscówki przeżywały superoblężenie. Potem mocno padało. Potem posypał sie użyczony nam przez Pawła motor. Maszyna wymagała interwencji mechanika, tyle że za usługę tenże specjalista życzył sobie jakiejs kosmicznej sumy. Wiedziałam więc, że to nie tędy droga, że musze ...

Czytaj całość »

Czerwoni Khmerzy, czyli jak zginął Pol Pot – cz. II

Killing Cave, Phnom Sampeau. Cambodia

„Czerwoni Khmerzy, czyli jak zginął Pol Pot” – cz. I znajdziesz TUTAJ. Weszłyśmy z maluchem na ścieżkę prowadzącą do jaskni. Wciąż głowiłam się, jak jej opowiedzieć o Czerwonych Khmerach. To że istnieli i o co chodziło Gaj z grubsza wiedział. Słuchał przecież moich rozmów z Pawłem, który nas gościł w Takeo, Ryskiem – lekarzem czy z Pati i Olim, prowadzącymi bloga Gdzie indziej, przyjaciółmi będącymi akurat teraz w Kamboży. Problem – jak to często bywa – rozwiązał się sam.  Otóż przy ...

Czytaj całość »

Czerwoni Khmerzy, czyli jak zginął Pol Pot – cz. I

Killing Cave, Phnom Sampeau. Cambodia

Tematu Pol Pota, reżimu Czerwonych Khmerów i kambodżańskich Pól Śmierci unikałam starannie. Czym jest wojna, lubdobójstwo, okrucieństwo, wiem na szczęście tylko z teorii, ale na tyle dobrze, że świadomie zdecydowałam się nie dotykać tego tematu. Wystarcza mi zupełnie, że mieszkam 120 kilometrów od Auschwitz, w centrum krakowskiego getta. Wystarcza mi szczegółowa wiedza na temat tego, co się działo dosłownie na moim podwórku, na podwórku obok, czy w kanale, który biegnie pod moją ulicą.  Kiedyś, w erze przedgajkowej, szukałam tych informacji ...

Czytaj całość »

Patronite – zostań naszym MECENASEM!

Kochani! Po czterech latach podróży i 2,5 roku pisania bloga, odważyłam się podążyć za Waszą radą, która w prywatnej korespondencji przewijała się od już dawna. Patronite!  Patronite to platforma łącząca Autorów z Patronami, czyli osobami chcącymi wesprzeć ich finansowo. Pozwala ona na comiesięczny przelew dowolnej kwoty, a Autorzy mogą wykorzystać ja na potrzeby swojej działalności. Dzięki temu Autorzy  – czyli w tym przypadku my – zyskują szersze możliwości rozwoju, a Patroni – dostęp do nagród, a także świadomość realnego wspierania ...

Czytaj całość »

A mury runą

Opowieść, do której nawiązuję w tekście ukryta jest TU. Nasza wspólna miłość do Kaczmarskiego datuje się od pamiętnego popołudnia, kiedy to siedziałyśmy na przeciw Marina Sands Bay, wpatrując się w ów gigantyczny hotel, który – razem z Grzybowcami, stał sie wizytówką Singapuru. Przyglądałam mu się uważnie, bo sam w sobie stanowi wielki ewenement – jego bryła, krzyżujące się linie, dodające wdzięku, subtelne wklęsłości. I koncept, i wykonanie tegoż hotelu były bardzo ciekawe. Poza tym coś mi przypominał. No właśnie, tylko ...

Czytaj całość »

Zegarmistrz

 W Kambodży rzeczy się nie wyrzuca. W żadnym biednym kraju zresztą się nie wyrzuca, reperując je po stokroć i wskrzeszając do drugiego, trzeciego i dziesiątego życia. Pana zegarmistrza nie musiałyśmy specjalnie szukać. Było ich kilku, rozstawionych na rogach targowiska. Wędrowałyśmy od jednego do drugiego, pytając się o ceny. – 3 dolary! – 4 dolary! – 5 dolarów! – 2 dolary! Podeszłyśmy jeszcze do jednego, najstarszego. Przez chwilę nie zwracał na nas uwagi, reanimując jakis wysadzany kamieniami, ręczny zegarek. W końcu ...

Czytaj całość »

Jeśli chcesz czytać blog od początku – zacznij tu

Gaja w samolocie

Blog powstał dopiero 26 października 2016 roku, prawie półtora roku od wyruszenia w podróż, na prośby (i urocze groźby) moich przyjaciół. Pierwsze wpisy powstawały na najtańszym, chińskim tablecie, który zdołałam kupić na wiejskim targu. Pisałam nad ranem, kiedy Gaja spała jeszcze, a chłód poranku i smak rozpuszczalnej kawy porządkował myśli w mojej głowie. Siadywałam wówczas na ziemi, pod domem byłych hostów, którzy wciąż użyczali mi  internetu. Gajusię, a w zasadzie namiot, w którym spała miałam w zasięgu wzroku, palmy dawały ...

Czytaj całość »