„Czerwoni Khmerzy, czyli jak zginął Pol Pot” – cz. I znajdziesz TUTAJ.
Weszłyśmy z maluchem na ścieżkę prowadzącą do jaskni. Wciąż głowiłam się, jak jej opowiedzieć o Czerwonych Khmerach. To że istnieli i o co chodziło Gaj z grubsza wiedział. Słuchał przecież moich rozmów z Pawłem, który nas gościł w Takeo, Ryskiem – lekarzem czy z Pati i Olim, prowadzącymi bloga Gdzie indziej, przyjaciółmi będącymi akurat teraz w Kamboży.
Problem – jak to często bywa – rozwiązał się sam.
Otóż przy drodze do jaskini stał sobie obraz. Duży, wyraźny, namalowany niewprawną nieco ręką, ale wystarczająco informujący o tym, co się w tym miejscu działo.
Usiadłyśmy sobie z Gajką naprzeciwko.
– Popatrz Gajku na ten obraz. Co tam widzisz? – zapytałam
– No.. – Gaj podszedł bliżej, by się przyjrzeć – Esqueletores (szkielety). I ludzi spadających. I krewkę.
– Masz rację. A na górze obrazu?
Widziałam, że to pytanie było już emocjonalnie za trudne, sama więc na nie odpowiedziałam.
– Na górze jest namalowane, jak człowiek zabija człowieka.
– A dlaczego?.. – padło sakramentalne pytanie.
No własnie, dlaczego..
– Widzisz Gaju, nie tak całkiem dawno temu był sobie taki Khmer, który nazywał sie Pol Pot – zaczełam krótką opowieść – On wymyslił sobie, że w Kambodży nie będzie pieniędzy, szpitali, szkół ani fabryk. Postanowił, że wszyscy muszą pracowac na wsi, przy uprawie ryżu. Wymyślił też, że wszyscy muszą potrafić te same rzeczy. Ale w Kambodży przecież żyli różni ludzie, też tacy, którzy potrafili więcej niż inni. Potrafili na przykład rozmawiać w obcym języku, albo leczyć ludzi, albo znali się na naprawie samochodów. Wszystkich tych, którzy potrafili więcej Pol Pot i jego podwładni zabijali.
– Ale dlaczego? – padło pytanie, które często obnażało moją bezradność w opisywaniu świata. Bo ja też nie rozumiałam, dlaczego Ci wszyscy ludzie musieli zginąć. Rozumiałam chore założenia Pol Pota, ale nie rozumiałam, jak inni za tym poszli..
– Bo polpotowcy chcieli, by wszyscy byli tacy sami, córeczko. A to nie jest możliwe, bo każdy człowiek jest inny. No więc zabijali i zabijali.
– I dzieci też?
– I dzieci też.
Gaj stał chwilę w milczeniu.
– Idziemy? – zapytałam
– Do jaskini? – zapytał maluch
– Tak. Chyba że nie chcesz, to nie pójdziemy.
– Chcę – odpowiedziała krótko Gaja.
Im bliżej jaskini byłam, tym dziwniejsze odgłosy mnie dochodziły. W końcu znaleźliśmy sie na górze schodów prowadzących w głąb. Zrobiłam parę kroków i zatrzymałam się, by wyostrzyć wzrok. Nie byłam pewna, czy to co widze na dnie, było prawdą. Otóż krzątali się robotnicy, murując kolejne schody, podesty i wielki, betonowy pomnik Buddy. Betoniarka stojąca na dnie jaskini warczała, ktoś ciął piłą metalowe druty, słychać było walenie młota, a ściany jaskini zwielokrotniały sobą każdy dzwięk.
Gdy zeszłyśmy na sam dół, stanęłyśmy na środku wielkiego placu budowy.
– Widzisz tą dziurę? – wskazałam Gajce jeden z wlotów do jaskini – To tędy wrzucano ludzi do środka. I oni się zabijali o dno. A potem, jak polpotowcy przegrali i ich wygnano z Kambodży, przyszli tu zwykli ludzie i pozbierali kosteczki i złożyli do takiego wspólnego grobu, o tam, widzisz? – wskazałam palcem drugą stronę placu budowy – Pójdziemy do niego bliżej?

Killing Cave, Phnom Sampeau. Tu zginęło podnad 10 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci.. (Czerwoni Khmerzy, czyli jak zginął Pol Pot – cz. II)
Manewrując pomiędzy rozrzuconymi kupkami piachu i worami z betonem stanełyśmy na płytkach przed Studnią Cieni.
– Wieczne odpoczywanie.. – zaintonowałam po jazzowemu.
– Racz im dać Panie.. – dołączył się Gaj – A światłosć wiekuista niechaj im świeci, świeci.. Mamo, a jak śpiewają w islamie? – zainteresował się nagle maluch.
– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – wiem jak się śpiewa według tradycji katolickiej, ale według islamu – nie mam pojęcia. Musimy się kogoś zapytać. Chcesz Gajku podejść bliżej? – zachęciłam widząc ciekawość w oczach malucha. Wspólne groby ofiar Czerwonych Khmerów wszędzie wyglądały tak samo – były wybudowane na planie prostokąta, czasem ozdobione scenami tortur i egzekucji, wypełnione widocznymi z zewnatrz czaszkami.
– Tak – rzekł malec i poszedł. Obserwowałam go pełna niepokoju. Po chwili powrócił.
– Mamuś, oni mają zeby! Te, no, esqueletores! I dziury na oczy! I kości jak piraci!
– No tak, bo tam są takie same kostki, jak my mamy. Popatrz – demonstrowałam na sobie – tu mamy dziurę na oczy, a tu są zęby, które są do kości przymocowane. A te długie kości, które piraci mają w swoim znaku są z nóg, albo z rąk. Popatrz, Ty też masz takie, córeczko. – wymacałam Gajce kość piszczelową i łokciową. – Idziemy? – zaproponowałam – pojedziemy teraz zobaczyc Flower Cave, a potem poszukamy tej, w której mieszkają nietoperze.

„Wspólne groby ofiar Czerwonych Khmerów wszędzie wyglądały tak samo – były większe lub mniejsze, zawsze wybudowane na planie prostokąta, czasem ozdobione scenami tortur i egzekucji, wypełnione widocznymi z zewnatrz czaszkami.” – Well of Shadows, Battambang.
Wracałyśmy z wolna, rozmawiając o tym i owym. Próbowałam odwrócić Gajki uwagę od betonowych figur, pokazujących jak torturowano wieźniów, ale się nie udało.
– Mamo, a dlaczego ci ludzie wchodzą na to kolczaste drzewo?
– Bo im Czerwoni Khmerzy kazali.
– A nie bolało ich to?
– Na pewno bolało.
– A ci ludzie? Dlaczego siedzą w garnku?
– Też im Czerwoni Khmerzy kazali.
– A ci? Dlaczego mają maski kogutów?
Na to pytanie już nie znałam odpowiedzi. I czułam, że wolę nie znać. A że czasu miałyśmy coraz mniej zarządziłam odwrót, oszczędzając nam analizy każdej z rzeźb. Stopień wyrafinowania zobrazowanych nimi tortur był porażający.
Zbiegłyśmy w dół w stronę motoru i po chwili byłyśmy w drodze. Nim jednak wsiadłyśmy na naszą maszynę, Gaja zadała mi jedno zasadnicze pytanie:
– Mamo, a jak zginał Pol Pot?
Nie wiedziałam jak zginął. Obiecałam potem sprawdzić w internecie. Ale nim to zrobiłam, spotkałyśmy khmerskiego przewodnika i oczy otwarły mi się ze zdumienia. Otóż według tegoż człowieka Pol Pot żył sobie chroniony w Tajlandii do 1997 roku, a umarł – oficjalnie – z przyczyn naturalnych w marcu rok później, skazany raptem na.. areszt domowy.
Tak jakby świat zupełnie zapomniał o 2 milionach zakatowanych na śmierć Khmerów i o tym najbardziej wynaturzonym dyktatorze wszechczasów.
***
Ps. To lektury polecane przez wielu. Ja nie znajdę sił, by, by je przeczytać:
- Wiesław Górnicki, Bambusowa klepsydra, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980.
- Haing Ngor, Kambodżańska odyseja, Wydawnictwo Pomost, Warszawa 1990.
- Peter Fröberg Idling, Uśmiech Pol Pota, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010.
- Prace prof. Adama Jelonka, dyrektor Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellonskiego w Krakowie – listę znajdziecie TUTAJ.
- Loung Ung: Gdy zabili naszego ojca, Bauer – Weltbild Media, 2008
- Jerzy Chociłowski: Okruchy Azji – Młodzieżowa Agencja Wydawnicza (zbiór reportaży o Azji, w tym także o reżimowej Kambodży)
W sieci są oczywiście najróżnorodniejsze materiały. Z nich polecam m. in.:
- Michał Lubin: Więzienie S21, Kambodża,
- Bogumił Rudawski: Wszystkie zbrodnie Pol Pota (4 części),
- Newsweek Plus: S21 było jednym z najstraszniejszych więzień XX wieku. Trafiła do niego dwójka Amerykanów,
- Magdalena Łaszkiewicz: Reżim Czerwonych Khmerów – część 1 i 2
- Wyborcza: Pol Pot (tekst opublikowany 28.03 1998r – dwa tygodnie po śmierci Pol Pota)
- Piotr Włoczyk: Przeżyłem zbrodnie Pol Pota.
Film:
- „Najpierw zabili mojego ojca” reż. Angelina Jolie
Byłam tam na przełomie stycznia i lutego tego roku.
Również świadomie omijałam Pola Śmierci i muzeum.
W okolice jaskini trafiłam trochę przez przypadek, ale będąc już blisko, postanowiłam ją zobaczyć.
Wtedy nie było jeszcze budowy, tylko dzwoniąca w uszach cisza.
Miejsce , którego się nie zapomina…
Pozdrawiam Was dziewczyny
MaryLoo,
również fizjoterapeutka
[…] Czerwoni Khmerzy, czyli jak zginął Pol Pot – cz. II […]