Idziemy z Gajką gorącym przedpołudniem upolować warzywka na obiad. Żar tropików spada z nieba, chronimy nasze wysmarowane filtrem ciała w naturalnym cieniu ulicznych drzewek i kamienic. Wspomnianego cienia nie ma zbyt wiele. Słońce pada pionowo i gdy tylko fragment ciała wysunie się poza zbawczą ciemność, czuć wyraźnie, jak skóra nabiera temperatury wrzenia. I w taki to właśnie uroczy, tropikalny dzień-jak-codzień szłyśmy sobie z Gajką w kierunku mercado (targ) po nasze wymarzone warzywka i owoce. Im bliżej do targu, tym więcej ...
Czytaj całość »