Ranek. Ostatni dzień roku. Gaj śpi, mama już nie. Mama siedzi i sobie duma, jak zmienialy sie jej noworoczne życzenia i jak bardzo odzwierciedlały one to, co w jej życiu, głowie i sercu sie wydarzało. W jakiejś tam nieokreślonej przeszłości życzyłam wszystkim szczęścia i radości. Potem minął czas – i życzyłam miłości. Trochę potem – dystansu do życia i odnajdywania słońca nawet w deszczowe dni. Jeszcze potem – zdrowia i odwagi w spełnianiu marzeń. ...
Czytaj całość »Yearly Archives: 2016
Dobro
Dziś w comedorze spotkała nas wzruszająca sytuacja. Otóż siedziałyśmy sobie w takim bardzo zwyczajnym miejscu, gdzie trzy stoliki i dwie panie kucharki, gdzies w małej uliczce zupelnie nieturystycznej części Mexico Ciudad, obie w wysłużonych już polarkach i wycioranych drogą getrach. Przed nami leżała empanada. Jedna, bo stres, w którym żyję od jakiegoś czasu jedzeniu nie służy. Siedziałyśmy więc sobie z Gajonem, pogadując o tym i owym, a empanadka pomału wędrowała do małego brzuszka. Gdy skończyłyśmy, podeszłam do jednej z pań, ...
Czytaj całość »Oczy
Przeprawa przez góry. Wysokie, chmurne. Coraz chmurniejsze. Zaczyna padać. Po chwili leje. Jedziemy wolno, bardzo wolno. Siedzę z głową przycisniętą do szyby. Gaja śpi na moich kolanach. W koncu, w tych stugach deszczu zatrzymujemy sie. Ktoś wysiada. Ktoś wsiada. Przy drodze trzy domki. Stare, niziutkie, murowane. Ciężkimi kratami zabezpieczające maleńki dobytek. W ramie okna, okrytego woalem firanki, widzę twarz kobiety. Ma gorzko zacisnięte usta i bialutkie włosy. W pooranej górami twarzy wielkie, zmęczone oczy. Na chwilę spotykamy sie ...
Czytaj całość »Szpital
No właśnie, nigdy nie wiadomo, jaki nam numer wytnie życie. Innymi słowy – my możemy mieć swoje plany, a życie i tak przeprowadzi na nas swój własny, bez oglądania się na nasze potrzeby, ustalenia czy chęci. Dokładnie jutro o 10 rano miałam wysiadać na terminalu autobusowym w pewnym miasteczku kawał drogi stad – taki był mój plan. Jaki plan natomiast miało życie? Otóż jutro o godzinie 10 bedę leżała na stole operacyjnym, a pewien Bardzo Miły Chirurg będzie odprawiał obrzęd ...
Czytaj całość »Żmija
Przy framudze, przylepiona do ciemnego drewna leżała sobie żmija. Leżała sobie spokojnie, cieniutka, może 30 centymetrowy, brazowosrebrny kształt, strażnik domu, pani życia i śmierci. Była jak z Małego Księcia – dluga i chuda jak palec. Nie wiemy kiedy się pojawiła, ani jakie intencje miała, co za szaleństwo zaprowadziło ją na próg naszego domu. Nie zdążyłam z nią porozmawiać, nawet jej nie zauważyłam, przechodząc koło niej kilkukrotnie. Realny byt, okryty niewidzialnością. Zauważył ją Piotr, atawistycznym krzykiem dając znać stadu o ...
Czytaj całość »Bańkę łap
– Bańkę łap, bańkę łap, bańkę, bańkę, bańkę łap!.. – śpiewamy z Gajenką nasz ostatni hit. Nagle maluch przerywa w środku wersu, skupia się i zadaje pytanie: – Mamo, a dlaczego się śpiewa „Banke WHAT”? No tak, jako że przez ostatnie kilka dni Gaj bawi sie z chłopcem z Kanady, pojawił się nam więc na wokandzie język angielski. Oprócz polskiego i hiszpańskiego oczywiscie, którymi Gaj posługuję się sprawnie, z wdziękiem mieszając je w jednym zdaniu. A teraz do kotła językowego zaczęły ...
Czytaj całość »Zachód słońca
Zachodzi słońce. Z mojego balkonu widać je doskonale, czerwona kula zsuwająca się za horyzont. Mrocznieje świat, złota ścieżka falująca na oceanie cieńczeje i ciemnieje, niebo płonie purpurą. Jak niebo nad Aleppo. – Po co Ty się tak w to wszytko zaangażowałaś? – zapytał mnie dziś przyjaciel – przecież świata nie zmienisz, wojny nie skończysz. Po co się tym spalasz? Po co? Być może któregoś dnia ja będe siedzieć w piwnicy, w deszczu bomb, w pyle osypującego się tynku, na zimnej ...
Czytaj całość »Aleppo
Żyję w strachu. Wielkim, który na codzień chowa się gdzieś pod poduszkę podróżniczych wyzwań, rozprasza się w setce obowiązków, rozpływa w serdeczności spotkanych ludzi. A jednak jest on we mnie i wyłazi na wierzch, ciągnąc za włosy i zabierając oddech, gdy tylko otworzę internet i dopadną mnie wieści ze świata. Ze strachem żyję od dawna. W zasadzie odkąd pamiętam. Z tym największym strachem – przed wojną – którego przez tyle lat, w spokojnej przecież Polsce nie umiałam ani ...
Czytaj całość »Zabójcza fala
Nazywają ją zabójczą falą. Przybiega nie wiadomo skąd, wyższa niż inne, syczcąca jak potwór wodny, przewracający i zatapiający statki. Ludzie morza, którzy przetrwali zabójczą falę, żeglarze, rybacy, marynarze, opowiadają sobie o niej historie, od których ogromnieją oczy. Podlana rumem, zabójcza fala rośnie wówczas do niebotycznych rozmiarów, a gardła słuchaczy ściska strach. Wszyscy zdają sobie sprawę, że morskie monstro isnieje, i że dla człowieka, który ma z morzem życiowy romans, spotkanie jej jest kwestia czasu. Stałam na brzegu Pacyfiku, przygladając się mu uważnie. ...
Czytaj całość »Trzęsienie ziemi
Pizzernia nie była dużym miejscem. W zasadzie byla malutkim, obskurnym lokalikiem, gdzie za przepierzeniem z kartonu stal piec i stół, na którym robiono pizze. Na składniki i kule ciasta juz nie bylo tam miejsca, wiec leżaly one rozrzucone bezładnie w czesci dla klientów, w której przyparty do ściany zmiescil się tylko jeden mały stolik. W tymże to punkcie robiono pizze głównie do domów, ale że napis głosił: Vendemos rebanadas de pizza (Sprzedajemy pizze w kawałkach), więc któregoś wieczoru ...
Czytaj całość »