Dziś w comedorze spotkała nas wzruszająca sytuacja.
Otóż siedziałyśmy sobie w takim bardzo zwyczajnym miejscu, gdzie trzy stoliki i dwie panie kucharki, gdzies w małej uliczce zupelnie nieturystycznej części Mexico Ciudad, obie w wysłużonych już polarkach i wycioranych drogą getrach. Przed nami leżała empanada. Jedna, bo stres, w którym żyję od jakiegoś czasu jedzeniu nie służy. Siedziałyśmy więc sobie z Gajonem, pogadując o tym i owym, a empanadka pomału wędrowała do małego brzuszka. Gdy skończyłyśmy, podeszłam do jednej z pań, by zapłacić.
– Już zapłacone – uśmiechnęła się Pani zza kontuaru
– Jak to zapłacone – zdębiałam
– Zapłacone. Ci państwo, którzy siedzieli przy stoliku obok właśnie za panią zapłacili.
Przez chwilę mrugałam oczami w niezrozumieniu. Kto? Jacy państwo? A tak, faktycznie siedzieli, kobieta i mężczyzna, oboje w eleganckich koszulach, zatopieni w rozmowie. Nawet się usmiechnęłam do nich, jak wychodzili. Zapłacili?..
Złapałam Gaję i wybiegłam na ulicę. Kątem oka zobaczyłam, jak znikają za rogiem.
Pognałyśmy więc za nimi.
– Prosze Państwa, prosze Państwa! Państwo za nas zapłacili???..
– No.. tak.
– Ale nie trzeba, na prawdę nie trzeba.. Proszę – dyszałam, usiłując wcisnąc im do ręki adekwatny banknot.
– Niech Pani da spokój, nic sie nie dzieje. Prowadzimy tutaj mały zakład stomatologiczny. Chcieliśmy cos dla Was zrobić. Proszę przyjąć. To na prawdę nic wielkiego. Przepraszam, ze nie powiedzieliśmy Wam o tym, ale nie chcieliśmy, byście czuły sie jakoś zobowiazane. A pomagać sobie trzeba. Tak na marginesie.. Może zaglądniecie do nas? Wypijem dobrą herbate, wiem, że w Europie lubią herbatę, a tu w Meksyku o nią ciężko..
Gardło ścisnęło mi się tak, że nie mogłam wykrztusić ani słowa.
Dotknęło nas dobro.
Czyste ludzkie dobro w zalewie zła.
Czy rozstrzygnięty już został konkurs na imię królika bo ja proponuję Sajmon vel Szymon
Krolik juz ma imie, odkad okazalo sie, ze jest w Polsce i przywiezie nam nasz naprawiany aparat. A jakie to jest imię? Floresita Bonita Que Le Gusta Zanaoria:))))
I jeszcze o dobru slow kilka: Aleksandra Bufnal, dziękuję jeszcze raz za podrzucenie królika i aparatu z Polszy! Maciek – dzieki za zabranie aparatu z powrotem do Polszy! (bo mimo serwisu nadal nie dziala) Dominik Szmajda – dzieki za pilotowanie aparatu! I wreszcie – w nawiazaniu do zdjecia – Monika Pawłowska-Radzimierska – nie mam słów, by podziękować Ci za Króliczka Bis.
Dla niewtajemniczonych – pierwszy Króliczek, po 11 miesiącach wspolnej podrozy i ratowania go z wielu tarapatow, tym razem postanowił zostac w jednych z oaxacanskich wiosek. Gajence pękło wówczas serce i na pomoc pospieszyla wlasnie Monika. Od wczoraj Krolik jest juz z nami, a Gaj nie wypuszcza go ze swoich malych raczek.. <3