Jak wygląda meksykański Dom Kultury? Dziś opowieść z Casa de Cultura, czyli meksykańskiego Domu Kultury, które rozsiane są po miastach i miasteczkach. Nie znajdziecie ich w turystycznych dzielnicach, bo one dla turystów niewiele mają do zaoferowania. No chyba, że ktoś uprawiał taką turystykę blisko ludzi – tak jak my przez 6 lat naszej podróży przez świat – to wówczas takie Domy Kultury to był skarb wielki. Po pierwsze, jest tam ogólnodostępny internet, wraz z komputerami, które można używać do woli, ...
Czytaj całość »Róża
Maj dwa lata temu był dla nas feralny. Zaczął się od fali 46 stopniowych upałów, kiedy żar lał się z nieba, parząc świat swym piekielnym dotykiem. Na nasze szczęście trafiłyśmy na hosta, który udostępnił nam pokój z wiatrakiem, ale ów wiatrak nie miał nic do powiedzenia w starciu z produkowaną przez rozgrzane do białości betony temperaturą. W tej to właśnie Meridzie, pięknym i antycznym mieście dopadła Gaję gorączka, przenosząca ją w świat majaków, ogromnych robali i wybiegających z dziur karaluchów. ...
Czytaj całość »Wycieszać życie
Nie zawsze wszystko układa się tak jak chcemy. Dlatego tak wzdrygam się na pytania o plany, o tym co jutro, po jutrze, za rok, za pięc lat. Skąd ja mam wiedzieć, skoro w zasadzie nie wiem co sie wydarzy za moment?.. Przecież gdy wychodziliśmy z couchsuferowego mieszkanka w Guaymas byłyśmy pewne, że to będą nasze ostatnie chwile na latynoskiej ziemi. A tu, jak się wkrótce miało okazać – nie były. Bo przecież, gdy już jechałyśmy na dworzec, by wskoczyć do ...
Czytaj całość »Andy
– Słuchaj, Asia. Musze wpaść do domu po drodze. Do Mazatlan. Zmienić rzeczy, wykąpać się, zjeść coś. Zajmie mi to jakieś trzy godziny. Wy możecie wtedy też coś zdjeść czy pospacerować. Niestety nie mogę zaprosić Was do domu, bo to na bank nie spodobałoby się mojej żonie. To znaczy, że ja jakieś dziewczyny wożę. Zazdrosna jest strasznie o mnie. Od razu zapaliła mi się lampka. Z reguły żony nie bywają zazdrosne bez powodów. Ale względem mnie, po tych kilku godzinach ...
Czytaj całość »Tepic
U Christiana, wesołego studenta tepickiej stomatologii spędziłyśmy cztery dni, ostatecznie przygotowując się do skoku do Stanów. W planach miałam jeszcze dwa przystanki – w Mazatlan i Guaymas, tak by Gaja mogła rozprostować nogi i byśmy obie mogły jeszcze nacieszyć się błękitem oceanu. W Tepic więc dokupywałam ostatnie drobiazgi oraz – a może przede wszystkim szukałam moich ukochanych Huicholi, czując, że to ostatnie nasze spotkanie z kulturą, która zafascynowała mnie zupełnie. Gdy tylko widzialam Indian przy pracy, od razu przystawalam. ...
Czytaj całość »Ku granicy
Z Collibri Litibu, malulśkiego pola namiotowego, położonego obok odludnej, małej wioseczki o nijakiej nazwie Higuera Blanca trudno nam było wyjechać. Związaliśmy się z Gerardo i Abdlem przyjaźnią silną i błyskawiczną, a urokliwe, odludne miejsce zaczarowało nas zupełnie. – Ah, gdyby nie ta wiza, zostałybyśmy tutaj z miesiąc – myślałam smutno, przeliczając po raz kolejny dni. Nie było ich wiele. Nasz czas w Meksyku nieubłaganie zbliżał się do końca, a do granicy wciąż był kawał drogi, który dorosła osoba mogła przeskoczyć na ...
Czytaj całość »Dziadek Sary, czyli o tym, kogo spotkałyśmy w Sayulita
Po długim czasie na śródlądziu coraz bardziej chciało nam się na plażę. Załatwiłyśmy w mieście wszystko co należało, albo to co się po prostu dało i ruszyliśmy wreszcie do Sayulity, od której słyszałyśmy wiele pełnych entuzjazmu słów od naszego hosta i jego przyjaciół. A że z dużego miasta wyjeżdża się paskudnie – złapałyśmy najtańszy autobus, który zawiózł nas prosto do Sayulity. Tam już czekał na nas nowy host, hmm, miły, owszem, jakoś od początku nieco zbyt dotykalski, nawet jak na Latynosa. Gdy więc jeszcze ...
Czytaj całość »Lody
Pani z naroznego sklepu szybko stala sie nasza znajomą. Bardzo rozmowna i wesoła zdobyła nasze serca od przysłowiowego pierwszego wejrzenia. Zachodziłyśmy do niej na zakupy, ale także – tak po prostu, gdy ten sklep mijałysmy – by zamienić dwa słowa, czy krzyknąć tylko „dzień dobry”. Czasem też w sklepie czekaliśmy na naszego hosta, ktory nie zawsze mogł dotrzeć do domu na czas, prowadząc długie pogawędki o życiu, klientach, podróży i dzieciakach. Podczas jednego z takich wieczorów Gaj niesmiało zaproponował pani ...
Czytaj całość »Hacienda Santa Rosa – najbardziej polski skrawek Meksyku – vlog #6
Gdyby nie blog – nie spotkałabym Piotra. Gdyby nie Piotr – nie oglądnęłabym jego filmu o Santa Rosa. Gdyby nie ten film – nigdy bym pewnie o tym miejscu nie usłyszała. Pół roku później stałam wraz z Gajenką pod bramą hacjendy, zastanowiając sie, czy cerber w ochroniarskim mundurze wpuści mnie za żelazną bramę. Strażnik okazał sie być jednak przyjazny, a Ojcowie prowadzący obecnie w hacjendzie dom dziecka – życzliwi. Przekroczyłyśmy więc bramę z wielkim wzruszeniem i to wzruszenie nie opuściło ...
Czytaj całość »Hacienda Santa Rosa. Odyseja w rytmie mariachi.
Zapraszam Was na kilkuminutową zajawkę dokumentu Sławomira Grunberga i Piotra Piwowarczyka „Santa Rosa – Odyseja w rytmie mariachi”: Pierwszy raz z ten film zobaczyłam u Piotra w Oaxace. Był to szczególny seans, bo Piotr wyprodukował ten film. Opowiadał mi dużo więcej, niż sam obraz zawierał – o kulisach jego tworzenia, o docieraniu do materiałow, o poszukiwaniu żyjących jeszcze polskich uchodźców i uchodźczyń.. Film ten odcisnał się we mnie bardzo mocno, tak mocno, ze postanowiłam odwiedzić Leon ...
Czytaj całość »