Gdy szłyśmy na podwórko, było jeszcze chłodno, ale stojąc przy ścianie można było przyjemnie rozpłynąć sie w porannym cieple. – Tienen hambre? (Jesteście głodne?) – zapytała Viviana, wychodząc z budynku kuchennego – Chodźcie, zostały tortille ze śniadania i trochę jajecznicy. Zarówno tortille, jak i jajecznica były już zimne, ale kto późno przychodzi sam sobie szkodzi. Huichole wstaja o świcie, po czym ruszają do swoich codziennych obowiązkow. Viviana już dziś zdążyła popracować w polu i teraz zabierała się za ...
Czytaj całość »Home / Tag Archives: marakame
San Andres Cohamiata
Miguel i Viviana prowadzili malutki sklepik z papierem. Stałyśmy przed nim od kilku minut, próbując dopókać się kogokolwiek żywego. Po ponad 4h jazdy po wertepach byłam wykończona, Gaja natomiast – taktycznie przesypiając wiekszość drogi – tryskała wulkaniczną energią. – Do Viviany? – zagadała mnie przechodząca obok staruszka – Niech pani wejdzie na podwórko. Stąd pani nikt nie usłyszy. No więc obeszłam dom i stanęłam wraz z Gajką u bramy. Podwórko było pełne ludzi. Siedzieli na ziemi wokół ognia, kucali pod ścianą, ...
Czytaj całość »