Zagrzebanej w śpiworze, przykrytej dwoma kocami ani chce się wstawać. Jest jeszcze ciemnawo na zewnątrz, musi być wciąż przed siódmą. Leżę więc sobie pod piernatami, dogrzewana wciąż ciepłą butelką z wrzątkiem, który jeszcze nie zdążył wystygnąć. Jest zimno, przez dużą, zaparowaną szybę nie widać nic. Gema i Simone jeszcze śpią, ale mój budzik odtrąbił już pobudkę. Internetu co prawda nie ma, ale jest laptop i Gaja uśpiona, więc chcę wykorzystać ten czas na kolejną migaweczkę. Rozglądam się wokół. No tak, ...
Czytaj całość »Real de Catorce. Po drugiej stronie lustra.
Po drugiej stronie lustra wita nas stary kamieniołom, olbrzymi parking i ruiny zabudowań. Pomiędzy nimi, gdzieniegdzie widać życie, ale trudno jest nam na pierwszy rzut oka rozróżnic, gdzie to życie trwa, a gdzie dawno umarło. Autobus ustawił się koło wjazdu do tunelu i zapadł w drzemkę, my zaś stałyśmy na środku gigantycznego, wyłożonego kamieniami parkingu, zastanowiając się co dalej. – Mama, jeść – zaanonsowało moje dziecko, określając nasz kolejny cel. Weszłyśmy w uliczkę koło parkingu, zapomnianą i sennie ...
Czytaj całość »Tam, gdzie gwizda wiatr
Do Real de Catorce ostatecznie postanowiłam nie jechać. Zostały nam raptem 2 miesiące wizy, a w tej części meksykańskiej ziemi miejsc do zobaczenia jest mnóstwo, należało więc coś wybrać. O Real de Catroce, oprócz tego, że to święte miejsce Indian Huicholes, słyszam także, że to kultowe miejsce hippisów, backpeakersów tudzież wszelkiej maści turystów. Nie brzmiało to dobrze. W wyobraźni widziałam wysokie ceny i przechadzających się wśród straganów gringos, fotografujących się ze specjalnie do zdjęć wystrojonymi Indianami. Tandeta i cyrk w ...
Czytaj całość »