Słowo klucz – huragan Agatha.
Jeśli widzieliście relacje na instagramie, to już wiecie.
U nas ok, wiało mocno, ale do przeżycia.
Prawdziwa tragedia rozegrała się 50 km od naszego domu. Tam zaczyna się strefa katastrofy i tam, gdy po 2 dniach wojsko jako tako oczyściło drogę z wyrwanych drzew, leżących gałęzi i grubej warstwy błota, napakowałyśmy plecak jedzeniem, zabrałyśmy 6 litrów wody i pojechałyśmy sprawdzić, co z Paolo, naszym mieszkającym w Mazunte hostem, z którym w trakcie naszej podóży przez świat przeżyłyśmy piękne 2 miesiące.
Co się wydarzyło, co zobaczyłyśmy, przeżyłyśmy, i dlaczego teraz nie mogę nocami spać – na live.
Zapraszam.