Rodolfo jest najstarszym znanym mi couchsurferem. I najsławniejszym, przynajmniej w okolicy. Dekadę temu startował w wyborach na prezydenta miasta, które przegrał, choć niehaniebnie. Do dziś nie może tego odżałować. Do dziś też tryska energia i pomysłami, prowadząc małe inwestycje budowlane, a przy okazji przygarnia los viajeros (wędrowców), bo – jak mówi – skoro on nie podróżuje, to niech podróże przyjdą do niego. Tym bardziej, ze już mieszka sam, piątka dzieci rozproszyła sie po świecie, zdechł wierny pies. Samemu trochę nudno w dużym, komfortowym domu, ale jak przyjadą viajeros, to dom żyje i kuchnia żyje, i on sam zaczyna żyć znów z rozmachem, na wesoło. A poza tym coś dobrego dla ludzi zrobi, pokaże swój świat, zostawi im wspomnienia. Tak samo zresztą, jak los viajeros jemu..
Tak właśnie i my trafiłyśmy do Rodolfo, ponad siedemdziesięcioletniego couchsurfera o pogodnej twarzy i otwartym sercu. Polubiłam go od razu, Gaj natomiast długo spoglądał z nieufnością, jako że Rodolfo bardzo zamaszystym człowiekiem był, w dodatku o niskim, tubalnym głosie. Nie pomagała też w kontakcie jego latynoska niecierpliwość. W swojej dobrotliwej rubaszności nasz host chciał natychmiast zdobyc zaufanie małej dziewczynki i na dzień dobry zrobił to, co wielu innych niestety też by zrobiło. Otóż posadził sobie Gaję na kolanach. Tak z niczego, choć w dobrej intencji. A Gaja – w ryk!
Uśmiechnęłam się w duchu do całej sytuacji i najpierw uwolniłam z objęć hosta Gaję, tłumacząc jej, że słusznie czyni wyjąc w niebogłosy, a potem uspokoiłam rozdygotanego Rodolfo, tłumacząc mu, iż on akurat uczynił źle.
– Ależ to dziecko! – wykrzyknął Rodolfo – chciałem ją tylko wziąść na kolana!
– Dokładnie, to dziecko. – uspokajałam – Ona jeszcze Ciebie nie zna. Daj jej czas. Kilka godzin, może dłużej. Daj jej się poznać.
I wszystko pewnie byłoby dobrze, gdyby nie to, że Rodolfo nie umiał porzucić tego starszopanowego sposóbu wyrażania sympatii dla Gai, czyniąc to poprzez łaskotki, ciągnięcie za nos lub równie starszopanowe tarmoszenie za policzki.
Gaja serdecznie nienawidziła tych gestów zaufania.
– Gajka – tłumaczyłam więc mojej Małej po raz milionowy dziesiąty – Pamiętaj! Jeśli nie chcesz, by Rodolfo Cię dotykał – powiedz mu to! On może tego nie wiedzieć. Jeśli czegoś nie chcesz – musisz o tym powiedzieć! Powiedź do Rodolfo: no me toques por favor! (Nie dotykaj mnie, proszę!) Głośno i stanowczo: NO ME TOQUES, POR FAVOR! Popatrz na mnie, popatrz – hop – zamieniłam sie w Rodolfo i chcę Cię łaskotać, a Ty nie chcesz! Co musisz mi powiedzieć – głosno i wyraźnie? I z tą Twoją groźną miną sępa z Muppet Show?
Gaja w śmiech.
– Gajenko – powtórzyłam więc po raz milionowy jedenasty śmiertelnie poważnym tonem – Pamietaj! To jest Twoje ciało i tylko ty decydujesz, kto i kiedy może je dotykać. Jeśli nie chcesz – nikt nie może tego zrobić! No więc patrz – ja jestem Rodolfo i chcę zatrąbić na Twoim nosku. A Ty tego nie chcesz. Co musisz powiedzieć? I jak zmarszczyć brwi?
Gaja w jeszcze wiekszy śmiech.
– Dobra, mówimy razem! – podałam się i razem recytujemy magiczną frazę NO ME TOQUES, POR FAVOR !!! (Nie dotykaj mnie!) I jeszcze raz. I jeszcze raz. A potem coraz głośniej. I coraz ciszej. A potem basem. I tak jak śpiewacy w operze. A potem zamieniamy się miejscami i to Gaja staje się Rodolfo.
– AAAAAAAA!!! – biega za mną po kuchni z rozcapierzonymi łapkami, chcąc mnie połaskotać. O tak, taka zamiana ról Mniejszej bardzo się podobła. A matka, z obłędem w oczach uciekała przed szkrabem, wrzeszczac – NO ME TOQUES PORFAVOR!!! Aż wreszcie stanęłam okoniem – wyciągnęłam rękę w miedzynarodowym geście STOP i powiedziałam już na serio:
– PARA TE! NO PUEDES TOCARME! NO TIENES DERECHO! (Przestań! Nie możesz mnie dotykać! Nie masz prawa!)
Gaj zamiera, poważnieje. A potem w śmiech..
Od dawna uczę Gaję, że nie wolno akceptować jej dotyku, którego nie chce. Że jej ciało należy tylko do niej, nieważne ile ma lat i nieważne, ile ma lat ten ktoś z drugiej strony. I nieważne, kim dla niej jest. Że wówczas wszystkie autorytety wieku, władzy, współzależnosci gasną. Że jeśli czuje najmniejszą wątpliwość, musi oznajmić swój sprzeciw jasno i stanowczo, ktokolwiek przed nią by nie stał. By nigdy, przenigdy nie dała się dotykać wbrew sobie. Wbrew temu co czuje i czego chce.
Mam nadzieję, że w ten sposób choć trochę przygotuję ją na spotkanie życia, w którym nie wszyscy ludzie są dobrzy.
***
Ps. Sęp albo Orzeł, kto go tam wie – błękitna postać spikera odczytującego wiadomości w moim ulubionym jeszcze z dzieciństwa Muppet Show. Nie mogę znaleść adekwatnej grafiki, ale pamiętam jak przepięknie marszczył brwi w ekpresji grozy, zdumienia czy gniewu. Wkurzony Gaj do złudzenia właśnie go mi przypomina.
***
O Rodolfo i naszych różnicach w podejściu do niechcianego dotyku możecie przeczytać w tekście: „Niegrzeczna dziewczynka”.
Taka MAMA to skarb! Wspaniała strona, wspaniały blog. Czytam rano przy kawie… i czytam wieczorem. Pozdrawiam
Dobrze mieć tak mądrą mamę.
E tam. Mama w jednym mądra, w innym głupia. Standard:)
mądra nauka i niezwykle potrzebna
świetne
Bardzo ważna lekcja dla dziecka☝
To jednak chyba orzeł
Ważna lekcja!!!
To Sam the Eagle 😉 a mój 2-letni Karolek poleca „Jungle Boogie” w jego wykonaniu 🙂
PS. Wspaniale z Wami podróżować, zostajemy na dłużej!