– Mamo, mamo! Pokażę Ci coś – złapała mnie za rękę Gaja – Co? – No chodź, chodź! – zawołała, ciągąc mnie za sobą. Biegnę razem z nią. Gaj wpada na plażę, celuje palcem w niebo i szepta z przejeciem: – P-a-t-rz!.. Podnoszę głowę i zamieram oszołomiona. Niebo całe jest wygwieżdżone, przeciętne Mleczną Drogą. Nie ma ani jednej, przysłaniającej go chmurki, ani cienia zbliżającego się monsunu, widoczność jest znakomita. Tysiące drobinek gwiezdnego pyłu lśni wyraznie z góry, ciągnąc się az ...
Czytaj całość »Matka Ziemia
Gaja siedzi na piasku i buduje. Wokół niej kopczyki, dołki, kanaliki. – Co robisz córeczko? – Stwarzam świat. – A czy mogłabym stwarzać go z Tobą? – Nie. – mówi stanowczo moje dziecko – Nie możesz. To ja jestem Matka Ziemia.
Czytaj całość »Wolontariat w Mari-Mari
To jest właśnie wolontariat w Mari-Mari. Tu pracujemy wraz z Gają, która dzielnie pomaga mi w obowiązkach. A więc razem grabimy plażę, wieszamy wypraną pościel, wycieramy z piachu stoły. Do tego jeszcze mamy w obowiązku przygotowanie domków i napojów z malajską kawą włącznie, choć to już działka wyłącznie mamy. Cisza, spokoj, wielkie jaszczury (warany?) biegają po podwórku, a wiewiórki – złodziejaszki co rusz zaglądają mi do kuchni. Ostatnio zapędzają się do naszej chateńki, zjadając płatki owisiane Gai ...
Czytaj całość »Mari-Mari. Raj na Perhentian Islas.
Spóźniliśmy się na prom szptetnie. Wszystko przeze mnie, bo uparłam się na makrolid. Niestety noc w klimatyzacji jakiś czas temu, a potem dwie nocki w zimnych jak styczniowa noc malajskich autobusach zrobiły swoje. Kasłałysmy obie od dłuższego czasu, a domowe środki lecznicze ewidentnie nie prowadziły nas ku wyzdrowieniu. Okazało się jednak, że makrolid w Kota Bharu jest ewenementem, a upolowanie probiotyku graniczy wręcz z cudem. Nasz host, Wan, jezdził więc z nami od apteki do apteki i gdy wreszcie udało ...
Czytaj całość »Kuala Lumpur. W Grocers’Inn.
Kuala Lumpur. Dzikie, drapieżne, hałaśliwe. Pełne form kanciastych, smukłych i obłych, pnących się dziko do nieba. Miasto Dwóch Wież i ulubionego gajowego Lizaka. Przyprawiające o zawrót głowy, zapierające dech w piersi, wysterczające 40, 60, 100 ma pięterami w górę, oszałamiające namacalnymi wytworami fantazji szalonych architektów. Kuala. Dynamiczne miasto ekspansywnych struktur, pochłaniające bezlitośnie ludzkie mrówki, zalane kanałami rwących dróg, podgryzane spleśniałą wilgocią monsunu i błyszczące ekskluzywnością światowych marek. Miejsce – dżungla. Nie lubie dużych miast. Dlaczego wiec w Kuala czuję się tak ...
Czytaj całość »