To jest właśnie wolontariat w Mari-Mari. Tu pracujemy wraz z Gają, która dzielnie pomaga mi w obowiązkach. A więc razem grabimy plażę, wieszamy wypraną pościel, wycieramy z piachu stoły. Do tego jeszcze mamy w obowiązku przygotowanie domków i napojów z malajską kawą włącznie, choć to już działka wyłącznie mamy. Cisza, spokoj, wielkie jaszczury (warany?) biegają po podwórku, a wiewiórki – złodziejaszki co rusz zaglądają mi do kuchni. Ostatnio zapędzają się do naszej chateńki, zjadając płatki owisiane Gai i nasze ciastka. Od tego czasu mamy na pieńku.
Pograbić, posprzatać, powymiatać.
Posiekać, usmażyć, pozaplatać.
Wywiesić, pozbierać, pozaparzać.
***
Nowy dzień już może się wydarzać!
(Wybaczcie nam rymy czestochowskie, hahaha, ale wraz z Gajuchem po prostu je uwielbiamy )
W wolnych chwilach próbuję pisać, tak by – gdy dotrę do cywilizacji – podrzucic Wam kolejne migawki, ale przyznam uczciwie, że idzie wyjątkowo ciężko. Rano, póki słońce nie pali – jest robota. Potem – jest Gajenka. Potem – jest wspólne siedzenie, granie w Uno, albo rozwiązywanie zadań z maluchem. Dostałyśmy od Sary, naszej hostki-nauczycielki z Pinang, tutejsze przedszkolno/szkolne ćwiczenia i juz zupełnie świadomie bawimy się z Gajuszką w szkołę. Wczoraj robiłyśmy odejmowanie do 10. Maluch liczył i liczył paluszki i.. wyliczał całkiem dobrze! Mama pęka z dumy!
I tak nam czas tu leci, bez prądu, bo generator włączany jest raptem na kilka wieczornych godzin, bez dudniącej muzyki i internetu, za to w cichym szumie fal, radosnym śpiewie ptaków, wśród zieleni, turkusu i bieli piasku, z których budujemy z Gajonem zamki i zameczki, tak spokojnie i wolno, tak po prostu genialnie.
Ślę Wam ten spokój i słońce prosto z serca..
***
Wolontariat w Mari-Mari, czyli jak to zrobić?
Eddy nieustannie potrzebuje kogoś do pomocy, a w sezonie zdaje się, że nawet dwóch osób. Jeśli byście chcieli popracować u niego – piszcie bezpośrednio do Eddyego lub na numer Wana. Wan dodatkowo prowadzi swoją małą, jednoosobową AGENCJĘ turystyczną, dysponuje samochodem (może Was przywieść lub odwieźć w dowolne miejsce), a także możliwością zdobycia biletów w lepszej nieco niż oficjalna cenie (oficjalnie BILET otwarty kosztuje 70 MR – przechowajcie go w bezpiecznym miejscu, bo na ten sam bilet się WRACA!) Ponadto jeśli chcecie UNIKNĄĆ opłaty klimatycznej wysokości 30 MR/os, koniecznie łapcie PIERWSZY prom – Wan twierdzi, że z pierwszego promu opłat nie pobierają – my faktycznie nie płaciliśmy). Promy wypływają z Kuala Besut (z terminalu autobusowego Kuala Besut na przystań promu idzie się 15 min może). Ponadto Wan jest w stanie zorganizować Wam WYJAZD/WYCIECZKĘ dostosowaną do Waszych potrzeb (nocleg, kwestie wyżywienia, destynacja) w zdecydowanie konkurencyjnych do innych agencji cenach (zalety bycia panem samemu sobie). Powołajcie się przy tym proszę na znajomość ze mną – to także powinno nieco pomoc.
Numery kontaktowe:
+60 11 17827977 Eddy
+60 14 822 2702 Wan
Eddi mówi po angielsku bardzo słabo i rozmowa z nim przez telefon będzie trudna, natomiast smsy lub whazup jest ok. Wana angielski jest w porządku. Obydwoje używają whazapu.
Jesli chcialibyście zostać w Mari-Mari w sezonie – zdecydowanie zróbcie REZERWACJĘ. Eddy ma 2 bungalowy w cenie 80 MR (jeden: łóżko małżenskie i zwykłe, drugi: małżenskie), choć być może za ten 3 osobowy zażyczy sobie dopłaty.
Ceny pozostałych 3 bambusowych chatek oscylują pomiędzy 120-130 MR (małżeńskie łóżka z prywatną łazienka). Tu możecie zerknąc na Tree House, ale proszę, bierzcie pod uwagę, że jest świeżo po wyjściu klientów (tak, tak, wiem, powinnam nakręcić ten film później, myśląc o marketingowym jego przesłaniu, a nie o tym, że Gajka ciągnie mnie za łapkę, chcąc pokazać swoje odkrycie)
Poza sezonem, kiedy tam byłam (3 tyg września 2017r) nie zdażyło się, by wszystkie domki były wynajęte, wydaje się mi, że można po prostu przyjechać i tam zamieszkać. Gdyby jakimś zbiegiem okoliczności wszystkie poza sezonem bungalowy miały mieszkańców – zaraz obok jest ośrodek Petani Beach – u nich co prawda nie jest tak klimatycznie jak w Mari-Mari, ale mają dużo więcej bungalowów podobnych cenach. No i w zależności od długości pobytu poza sezonem zawsze można spróbować negocjować opłaty.
Do NISKOBUDŻETOWCÓW – zakupy na śniadanie i kolację można śmiało zrobic we wsi, do której z Mari-Mari prowadzi bardzo wyraźny szlak. Przejście do wsi nam z Gajką zabrało 15 minut. Tam też smiało można się stołować za bardzo rozsądne pieniądze (ciepły posiłek – 4-10 MR), Jest tam oczywiscie drozej niz na stalym lądzie, ale zdecydowanie taniej niż w opcji stołowania się na miejscu. Polecam Wam serdecznie posiłki serwowane przez Eddyego, a szczególnie wspólne kolacje – atmosfera jest super, a potrawy, które wyjeżdżają na stół są prawdzwą orgią zmysłów. Ustalcie jednakże wcześniej cenę. Taka kolacja kosztuje zwykle pomiędzy 20 a 30 MR, w zależności od uzytych surowców (jest na ten temat adnotacja na menu, ale tzw drobnym druczkiem;) Absolutnie warto się na nią skusić, niemniej jednak widziałam oczy kilku niskobudżetowych podróżników, gdy zorientowali się, ile muszą zapłacić. Jeśli jednak nie dojdziecie do porozumienia w sprawie cen – 100m dalej, we wspomnianym wyżej Petani Beach jest restauracyjka, gdzie bez problemu i o każdej porze zjecie ciepły i smaczny posilek w granicach 10-15 MR. Natomiast poniżej macie przykładową stronę z menu Mari – Mari, ale uwaga, Eddyemu (w każdym razie poza sezonem) nie zawsze chce się w ciągu dnia gotować. Wspólna kolacja, to co innego.
Eddy nie miał nic przeciwko własnemu jedzeniu w Mari-Mari, goście przynosili swoje własne śniadania kupione ze wsi, u Eddiego kupując tylko wodę (5MR – 1,5 MR) albo malajską kawę. Też nie było problemu, by w lodówce schować jogurty lub owoce, choć to w zależnosci od ilości osób w Mari-Mari. Jest tam tylko jedna lodówka, schładzana głównie lodem (prąd jest kilka godzin w nocy), która oczywiście ma ograniczoną pojemność.
Dodam jeszcze od siebie, że Eddy wyrzuca rzeczy, które nie nadają sie do jedzenia, nie robiąc z nich na siłę dań (a takiej sytuacji swiadkowalam osobiście choćby w Kolumbii, gdzie także pracowałam na wolontariacie), a warzywa myje przed użyciem, co wcale nie jest takie częste 😉 Do tego codziennie pływa do wsi po zakupy, więc jedzenie jest świeże i na prawdę dobre. Woda, którą używa jest wodą z kranu, przegotowaną. Woda na wyspę jest podciągnięta rurami ze stałego lądu.
Pomimo tych wszystkich spisanych na gorąco uwag, zachęcam Was do czujności i zachowania Waszych standardów higieny w podróży, bo licho oczywiście nie śpi 😉
No i pozdrówcie Mari-Mari.
Niech Wam tam będzie pięknie!
***
Post scriptum
A jeśli jesteście lub będziecie w Malezji, zobaczcie koniecznie wpis o wolontariacie językowym w Dumai, na Sumatrze – z Malezji do Indonezji przecież jeden krok, a jaka przygoda!
[…] i nakrapianą, lub ciemną, których życie podgądałam na naszej prywatnej rafie koralowej w Mari-Mari. Miały one rozmiary dużych płytek łazienkowych, były bardzo płochliwe, a jednocześnie […]
[…] do poczytania o spotkanym na naszej drodze Wolontariacie w Indonezji (klik) oraz o niezapomnianym wolontariacie w Mari – Mari – maciupkim resorcie na malezyjskiej wyspie. To historie o dwóch z kilku wolontariatów, w […]
1MR = ?? ZŁ? 🙂 tak mniej więcej chociaż
1PLN – 1 MR Duzego bledu nie bedzie 🙂 [1MR=0.86PLN]
No to raj jest dostępny za faktycznie nieduże pieniądze 🙂 pięknie tam, póki co zazdroszczę z własnej kanapy, ale kto wie co przyszły rok przyniesie 🙂
Jolanta Marta Gontarz Carvalho Otoż to.. <3
Oj kusisz kusisz