Jedna z przepieknych i moich ulubionych elementow kultury latynoskiej jest tutejsza muzykalnosc i tanecznosc. Jesli wezmiemy statystcznych 10 Polakow, to z nich tanczy, 0,001%. Jesli natomiast spojrzymy na Latynosow, to na 10 tanczy 12tu;)
Latynosi tancza przy kazdej okazji do swej latynoskiej muzyki, ktora sprawia, ze od razu sama zaczynam przebierac nogami – bo ja uwielbiam tanczyc. Gaja milosc do tanca zdecydowanie odziedziczyla w genach. Maluch tanczy czy jest muzyka, czy jej nie ma – a jak jej nie ma – to jestem pewna ze w jej glowie gra. Wiec jak ktoregos wieczoru wpadla w nasze ucho zarazliwa salsa, czym predzej podazylysmy jej tropem i tak wlasnie trafilysmy na ‚danzon”.
Danzon to nieformalne lub formalne (ustalone tradycja miejsca) spotkanie Latynosow, ktorzy na placu po prostu sobie tancza. Ustawiaja glosnik, sadzaja milego pana od puszczania muzyki i tancza – godzine, dwie, trzy..
A ludzie przechodzacy obok usmiechaja sie, staja na moment by poszukac znajomych lub popatrzec na plasajace pary, a czasem sami dolaczaja sie na pare chwil.
My tez oczywiscie sie dolaczylysmy, no bo jak slyszy sie latynoska muzyke, to trudno ustac w miejscu..
Ach, Renata Głuśniewska, tachamy wszedzie ze soba spelny stroj baletnicy, ten ktory dostalysmy jeszcze w Meksyku od naszych hostek, ktore byly baletnicami zawodowymi – jedna baletu klasycznego, druga – nowoczesnego. O tym miala byc tez dluzsza migawka, ale czas mnie pogonil do przodu. Dlatego tez w Mexico Ciudad spedzilysmy prawie 3 tyg – bo co drugi dzien jechalysmy na koniec swiata, a tam Gaja, na zajeciach prowadzonych przez nasze hostki tanczyla na wszystkich grupach – od maluszkow – przez szkolniakow do doroslakow 😀
Czas chyba na różową paczkę dla Gai-baletnica rośnie