Home / Ameryka / Gwatemala (page 2)

Gwatemala

Oczami dzieci

  – Somos fantasmassss!… Łoooo! Somos fantassssssssmasssssss!!!! Łoooo! – straszyły mnie Gajka wraz z dziewczynkami odziane w brudnawe prześcieradła. Ja właśnie obierałam guanabanę o wdzięcznej polskiej nazwie Flaszowiec miękkociernisty:))) Ha, są dziewczyny, można im wrzucić troszkę witaminek do brzuszka. Ale dziewczyny nie chcą. Mamy głowa wiec pracuje:  – Aaa, mira (patrz), mam pokarm dla duchów! Biały jak Wy!.. Kto go zje, będzie najpotężniejszym duchem na świecie!..  Nie muszę dodawać, ze szybciutko po guanabanie zostało nam tylko wspomnienie.       ...

Czytaj całość »

Gdy żołądek nie ma nic do gadania

    Idziemy ulicą głodne jak wilki. Na merkado (plac handlowy). By kupić warzywka i złożyć z nich pyszny obiadek. Droga prowadzi pod górę: -Mamo.. Mamo.. – marudzi Gaja – Na rączki.. Na rączki.. Ulica pnie się do góry pod bardzo ostrym kątem. W zasadzie cud, że nie ześlizgujemy się w dół. Idzie się faktycznie trudno, ja nie mam nosidła.       – Gajku – zagaduję – a pamiętasz, jak szliśmy tutaj z Gabką i Jagódką? Maluch kiwa głową, ...

Czytaj całość »

Te, co bronić się nie mogą

Idziemy z Gajką gorącym przedpołudniem upolować warzywka na obiad. Żar tropików spada z nieba, chronimy nasze wysmarowane filtrem ciała w naturalnym cieniu ulicznych drzewek i kamienic. Wspomnianego cienia nie ma zbyt wiele. Słońce pada pionowo i gdy tylko fragment ciała wysunie się poza zbawczą ciemność, czuć wyraźnie, jak skóra nabiera temperatury wrzenia. I w taki to właśnie uroczy, tropikalny dzień-jak-codzień szłyśmy sobie z Gajką w kierunku mercado (targ) po nasze wymarzone warzywka i owoce. Im bliżej do targu, tym więcej ...

Czytaj całość »

Jeśli chcesz czytać blog od początku – zacznij tu

Gaja w samolocie

Blog powstał dopiero 26 października 2016 roku, prawie półtora roku od wyruszenia w podróż, na prośby (i urocze groźby) moich przyjaciół. Pierwsze wpisy powstawały na najtańszym, chińskim tablecie, który zdołałam kupić na wiejskim targu. Pisałam nad ranem, kiedy Gaja spała jeszcze, a chłód poranku i smak rozpuszczalnej kawy porządkował myśli w mojej głowie. Siadywałam wówczas na ziemi, pod domem byłych hostów, którzy wciąż użyczali mi  internetu. Gajusię, a w zasadzie namiot, w którym spała miałam w zasięgu wzroku, palmy dawały ...

Czytaj całość »