Home / Tag Archives: pustynia

Tag Archives: pustynia

Zaproszone do tańca

Do Huicholi nie tak łatwo się dostać. Nie da się tak po prostu przyjechać i z nimi zamieszkać. To zamknięte bardzo społeczności, nie wpuszczające obcych do swoich światów. Inaczej jednak dzieje się, gdy przbywa się z polecenia, gdy pojawia się z zaproszeniem od członka rodziny, albo od człowieka, którego darzą szacunkiem, przyjaźnią i zaufaniem. My w tym przyjeździe miałyśmy malutkiego pecha. Otóż Gema skontaktowała nas ze swoim znajomym szamanem, jednakże marakame Rogelio właśnie wybierał się do Brazyli na konferencję peyoterów i ayahuascerów. ...

Czytaj całość »

Kojoty

Wyjechaliśmy kawał drogi w pustynię. Cerro Quemado wraz z całym łańcuchem wznoszących się nad nią gór zrobiło się maleńkie, wioski nie było już widać. Kierowca w milczeniu zrzucił nam drewno, zainkasował należność, po czym, wznosząc tumany pustynnego kurzu wrócił do wioski, a my? Popatrzyliśmy na siebie, popatrzyliśmy na niskie już słońce i zaczęliśmy szukać miejsca na rozbicie namiotów.     Miejsce znalazło się błyskawicznie. W lesie governadoras i kolczastych kaktusów Eric odkrył małą polankę, w sam raz na nasze dwa niewielkie ...

Czytaj całość »

Noc na pustyni

Z tą nocą na pustyni wcale nie była prosta sprawa. Gdy tylko zachodziło słońce, temperatura spadała na łeb i na szyje, błyskawicznie wbijając nas w polary, czapki i długie spodnie. By posiedzieć razem rozpalaliśmy na hostelowym podwórku ogień i tam, zakutani w koce spędzaliśmy jeszcze długą chwilę gwarząc i wpatrując się w ognisko, a gdy już senność sklejała nam powieki, wciąż zakutani w owe koce waliliśmy się do oddalonych o 20 metrów łóżek. Tam już żaden chłód nie był nam straszny, ...

Czytaj całość »

Pustynia

Wadley bez wątpienia był bardzo specyficznym miejscem. Pustynne zycie toczylo sie tu wolno, przerywane tylko glosnym swistem miedzynarodowych pociagow i lomotem dzisiatek wagonow. Od czasu do czasu przejezdzal zakurzony samochod, czasem przechodzil rownie zakurzony czlowiek, bo pustynny kurz byl bez watpienia panem tego swiata. Szybko pokrył nasze włosy, twarze, śpiwory, wdzierał się do garnków i rozpuszczalnej kawy, drapał pod soczewkami, wykasływał się z wyschniętego gardła. Był władcą pustyni, dyktatorem, z którego mocą można jedynie było się pogodzić, próbując zobojętnieć lub dostosować ...

Czytaj całość »

Wadley

Wylądowaliśmy w malutkiej, sennej wioseczce w sympatycznym, sennym hosteliku. Oprócz Włocha Enzo oraz zamkniętego w sobie Anglika nie było nikogo. Hostel swiecił pustką. – Mamy pokoje w różnym standardzie – zachwalał gospodarz – jaki Pani sobie życzy? – Najtańszy – skwitowałam. – No tenemos plata (nie mamy kasy).  Właściciel rzucił na mnie okiem, podrapał się po głowie, po czym poprowadził mnie na drugi koniec rozległego placu, komentując: – Nie jest on najtańszy, ale obecnie nie mamy ruchu, więc dam go ...

Czytaj całość »

Z Real na pustynię

Na pustynię było jednocześnie blisko i daleko. Piechur mogł się pokusić o wędrówkę, zaopatrzając się w hektolitry wody i conieco do jedzenia, piechur z dzieckiem, plecakiem i nosidłem – już nie za bardzo. Opcja, którą ostatecznie wybrałyśmy nazwyała się „Willy” i była samochodem terenowym ze zgrabnym napędem 4by4. Willy należał do skąpej, ale nieźle działającej sieci transportu oplatającego zimne góry, zwane kiedyś Sierra del Astillero.  Godziny odjazdu Willich byly dość niekonkretne, więc gdy około południa stawiłyśmy się w punkcie odjazdu – ...

Czytaj całość »