Home / Tag Archives: tajlandia

Tag Archives: tajlandia

Jazda na słoniu

elephant ride

Zapraszam serdecznie do zapoznania się z artykułem autorstwa Mili, lekarza weterynarii z 2-letnim doświadczeniem pracy w Laosie. Mila, dziękuję serdecznie, że znalazłaś czas, by na łamach Somos Dos opowiedzieć o jeździe na słoniach ze swojej, zawodowej perspektywy. Kraje Azji Poludniowo-Wschodniej od dawna są bardzo popularnym miejscem do spędzania długich lub krótkich wakacji. Podróżuje się tutaj łatwo, relatywnie tanio i przyjemnie. Ja sama zakochałam sie w Laosie, gdzie od 2 lat pracuję jako lekarz weterynarii. Jako ze Laos to „kraj miliona słoni” ...

Czytaj całość »

Jedzenie psa

Battambang, Cambodia

Poprzednią część historii o pogryzieniu znajdziecie we wpisie „Szczepionka na wściekliznę”. Gdy podjechaliśmy z sąsiadem pod nasz domek, marzyłam tylko o tym, by skulić się w moim khmerskm łóżku i zasnąć. Noga pulsowała bólem, strużka różowego płynu wciąż wypływała z rany, znacząc nowe ślady na pokrytej pyłem nodze.  – No, to chyba wszystko, prawda? – zapytał sąsiad z uśmiechem w głosie – Możesz już odpoczać. I zjedź dobrą kolację, to zawsze pomaga. – mrugnął okiem. – Niezupełnie. – odpowiedziałam – ...

Czytaj całość »

Awaria silnika – koszmaru na Mekongu odsłona nowa

W drodze do Luang Prabang - awaria silnika

Ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz TU.   Laotańczycy usiedli na swych posłaniach równie zaniepokojeni jak ja. Nie mineła sekunda, jak wpadł mechanik. Błyskawicznie zsunął się do maszynowni, mamrocząc coś pod nosem. Szarpnął za jakąś linkę – nic. Szarpnął po raz drugi – silnik kwiknał, jeknął, po czym zgasł. Laotańczycy byli już na równych nogach. Jeden przez drugiego zalądali w dół, wymieniając krótkie zdania. Za chwilę wpadł drugi gość z obsługi. Stanęłam z tył na burcie. Sternik był prawdziwym mistrzem. ...

Czytaj całość »

Jak przekroczyć granicę Tajlandii z Laosem, przejście Chiang Khong-Ban Houayxay i slow boat do Luang Prabang

Miało być pięknie. Miało być przyjemnie. Miało być ciekawie. Miałyśmy siedzieć sobie na burcie, oglądać laotańskie góry i wpatrywać się w zawiły nurt Mekongu.  Miało być jak w raju, a było jak w piekle. Dlaczego? Ano po kolei. Już w Chiang Mai zaczęłam nieśmiało orientować się, jak przekroczyć granicę Tajlandii z Laosem. Wszystko wskazywało, że przyjdzie nam wybrać przejście północne Chiang Khong – Ban Houayxay, z tamtąd autobusem, szybką łódką lub wolną barką – udać się do Luang Prabang. Z ...

Czytaj całość »

Co zobaczyć w Pai z dzieckiem lub bez – bardzo subiektywny wybór atrakcji

Co można robić w Pai? Niewiele. Na pewno można wypocząć po intensywnych fragmentach podróży, poszwędać się po górach, poleżeć nad rzeką. Bo Pai sama w sobie jest maluśkim, górskim miasteczkiem z ciut zatłoczonym centrum. Ale parę kroków za centrum ludzie zasypiają o zmroku i budzą się o świcie, by oddawać się zwykłym, codziennym obowiązkom. Dzielę się z Wami moim bardzo subiektywnym wyborem atrakcji wokól Pai, uprzedzając, że fajerwerków nie będzie, choć z drugiej strony – podróżując często wcale nie trzeba ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua – dziewczynka

  Ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz TU.   Czas w klasztorze biegł swoim codziennym, płynnym rytmem. Po krótkiej, poobiedniej przerwie zaczęłyśmy znów godziny nauk i medytacji – najpierw na siedząco, potem na leżąco, a na końcu – „na chodząco”.  Choć z tym chodzeniem łatwo nie było. Aura, sprzyjając zadumie, nie sprzyjała spacerom. Niski pułap chmur wisiał tuż nad naszymi głowami, chowając nas w dolinie jak w srebrnozielonej szkatule, strome góry domykały horyzont, a zgaszona zieleń wyścielała wnętrze naszego świata. ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua – magia białej szaty

  Ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz TU.   15 minut przerwy to mało czasu. Szczególnie jak jest tylko jedno źródło gorącej wody, jedno pudełeczko z herbatą i jednen słoiczek cukru. 50 osób, wciąż w medytacyjnym nastroju, spokojnie i cierpliwie czekało na swoją kolej, pozostałe zaś rozpierzchły się po klasztorze, załatwiać swoje sprawy. – Idziemy, mamuś? Idziemy? – mały bąk skakał wokół mnie jak sprężynka – Chodźmy, obiecałaś przecież!.. – Jasne, że idziemy – uspokajałam Gajonka – Ale nie wiem, ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua – medytacji nauka trudna

  Ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz TU.   – Córeczko, kończ śniadanko. Zaraz zacznie się medytacja. – mówię, zerkając na zegarek. Jedzenie któregokolwiek posiłku od zawsze rozciągało nam się w godzinny proces. Kilka pierwszych kęsów szło sprawnie, a potem jedzenie schodziło na plan dalszy. Złapałam więc za łyżkę i włączyłam wspomaganie. Gdy skończyłyśmy, miejsce medytacji było juz pełne. Zajęłyśmy dwie poduszki na samym końcu, bo zakładałam, że Gaja, znudzona procesem, będzie chciała wstać i porobić coś innego.  – Gajenko.. – ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua – w Leśnym Klasztorze, o świcie

ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz tu Budzik budzi mnie o 5.30. W klasztornym rozkładzie zajęć to czas na medytację własną. Dopiero 6.30 mamy zebrać się wszyscy na ofiarowaniu jedzenia. Zaspana otwieram oczy. Dormitorium śpi w najlepsze. Zwlekam się więc z maty, wyciągam komputer i nikłym świetle czołówki robię zapiski. Tuż po szóstej budzą się kobiety. Wszystkie są starsze ode mnie, wszystkie są Tajkami. Myją się pod lodowatą wodą, bo właśnie padły obie termy, po czym odziewają się na biało ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua czyli jak trafiłyśmy do Klasztoru

O nauce medytacji w buddyjskim klasztorze myślałam odkąd trafiłam do Azji. Co prawda do religii wszelakich podchodzę z dystansem,  więc tutejsze wyznanie nie był wyjątkiem, tym bardziej, że jakiś czas temu Tajlandia przywitała mnie posągami Buddy dorównującymi Chrystusowi ze Świebodzina, wysterczającymi tu i ówdzie ze szczytów gór, lub mas zieleni. Do Klasztoru trafilysmy przypadkiem. Collectivo, które nas wiozło do Mae Hong Son skręciło nagle w oznaczoną żółtymi chorągwiamy dróżke, po czym zatrzymało się pomiędzy starannie wystrzyżonymi i zamiecionymi trawnikami. Z ...

Czytaj całość »