Home / Tag Archives: wadley

Tag Archives: wadley

Real de Catorce/Wadley/Wirikuta – vlog #3

Jadąc do Real de Catorce, czułam nadchodzące przygody, ale zupełnie nie spodziewałam się, że tak piękny scenariusz napisze dla nas życie. Wszystko toczyło się jak klocki domina – akcja pociągała reakcję, a jedno zdarzenie drugie, a los stawiał przed nami przepięknych ludzi, z którymi połączyły nas więzy przyjaźni.. A potem jeszcze przyszło do nas zaproszenie do wioski Huicholi, leżącej daleko, daleko w górach, która wciąż żyje życiem takim, jak to drzewiej bywało.. Film złożony lekka reką przez Konrada – o ...

Czytaj całość »

Kojoty

Wyjechaliśmy kawał drogi w pustynię. Cerro Quemado wraz z całym łańcuchem wznoszących się nad nią gór zrobiło się maleńkie, wioski nie było już widać. Kierowca w milczeniu zrzucił nam drewno, zainkasował należność, po czym, wznosząc tumany pustynnego kurzu wrócił do wioski, a my? Popatrzyliśmy na siebie, popatrzyliśmy na niskie już słońce i zaczęliśmy szukać miejsca na rozbicie namiotów.     Miejsce znalazło się błyskawicznie. W lesie governadoras i kolczastych kaktusów Eric odkrył małą polankę, w sam raz na nasze dwa niewielkie ...

Czytaj całość »

Noc na pustyni

Z tą nocą na pustyni wcale nie była prosta sprawa. Gdy tylko zachodziło słońce, temperatura spadała na łeb i na szyje, błyskawicznie wbijając nas w polary, czapki i długie spodnie. By posiedzieć razem rozpalaliśmy na hostelowym podwórku ogień i tam, zakutani w koce spędzaliśmy jeszcze długą chwilę gwarząc i wpatrując się w ognisko, a gdy już senność sklejała nam powieki, wciąż zakutani w owe koce waliliśmy się do oddalonych o 20 metrów łóżek. Tam już żaden chłód nie był nam straszny, ...

Czytaj całość »

Pustynia

Wadley bez wątpienia był bardzo specyficznym miejscem. Pustynne zycie toczylo sie tu wolno, przerywane tylko glosnym swistem miedzynarodowych pociagow i lomotem dzisiatek wagonow. Od czasu do czasu przejezdzal zakurzony samochod, czasem przechodzil rownie zakurzony czlowiek, bo pustynny kurz byl bez watpienia panem tego swiata. Szybko pokrył nasze włosy, twarze, śpiwory, wdzierał się do garnków i rozpuszczalnej kawy, drapał pod soczewkami, wykasływał się z wyschniętego gardła. Był władcą pustyni, dyktatorem, z którego mocą można jedynie było się pogodzić, próbując zobojętnieć lub dostosować ...

Czytaj całość »

Wadley

Wylądowaliśmy w malutkiej, sennej wioseczce w sympatycznym, sennym hosteliku. Oprócz Włocha Enzo oraz zamkniętego w sobie Anglika nie było nikogo. Hostel swiecił pustką. – Mamy pokoje w różnym standardzie – zachwalał gospodarz – jaki Pani sobie życzy? – Najtańszy – skwitowałam. – No tenemos plata (nie mamy kasy).  Właściciel rzucił na mnie okiem, podrapał się po głowie, po czym poprowadził mnie na drugi koniec rozległego placu, komentując: – Nie jest on najtańszy, ale obecnie nie mamy ruchu, więc dam go ...

Czytaj całość »

Z Real na pustynię

Na pustynię było jednocześnie blisko i daleko. Piechur mogł się pokusić o wędrówkę, zaopatrzając się w hektolitry wody i conieco do jedzenia, piechur z dzieckiem, plecakiem i nosidłem – już nie za bardzo. Opcja, którą ostatecznie wybrałyśmy nazwyała się „Willy” i była samochodem terenowym ze zgrabnym napędem 4by4. Willy należał do skąpej, ale nieźle działającej sieci transportu oplatającego zimne góry, zwane kiedyś Sierra del Astillero.  Godziny odjazdu Willich byly dość niekonkretne, więc gdy około południa stawiłyśmy się w punkcie odjazdu – ...

Czytaj całość »