Home / 2018 / Styczeń

Monthly Archives: Styczeń 2018

Spływ barką w dół Mekongu, czyli jak przyjemność zamieniła się w koszmar

Poranek. Ostatni nasze godziny w Tajlandii. Czekamy przed hostelem na transport do granicy z Laosem. Zimno. Wietrznie. Ponuro.     Granica przechodzi płynnie. Zdjęcie, karta arrivalowo-departurowa, paszport, kasa, wiza. Szybko i bez problemu. (Przejscie granicy krok po kroku opisane jest TUTAJ) Po schowaniu paszportu przejmują nas tuktukowi naganiacze – nawet nie ma się co wzbraniać – cena jest znana i nienegocjowalna – płacisz 100 bth od osoby, bez względu na to czy jedziesz na przystań czy na leżący bliżej dworzec. Taktycznie ...

Czytaj całość »

Jak przekroczyć granicę Tajlandii z Laosem, przejście Chiang Khong-Ban Houayxay i slow boat do Luang Prabang

Miało być pięknie. Miało być przyjemnie. Miało być ciekawie. Miałyśmy siedzieć sobie na burcie, oglądać laotańskie góry i wpatrywać się w zawiły nurt Mekongu.  Miało być jak w raju, a było jak w piekle. Dlaczego? Ano po kolei. Już w Chiang Mai zaczęłam nieśmiało orientować się, jak przekroczyć granicę Tajlandii z Laosem. Wszystko wskazywało, że przyjdzie nam wybrać przejście północne Chiang Khong – Ban Houayxay, z tamtąd autobusem, szybką łódką lub wolną barką – udać się do Luang Prabang. Z ...

Czytaj całość »

Samoloty

    Wjeżdżamy w Laos. Inny świat, pełen ubogich domków – uboższych niż w Tajlandii, dziurawych dróg – dziurawszych niż w Tajlandii i pięknych ludzi – równie pięknych jak w Tajlandii. Koło domów płoną ogniska, wszędzie bałagan i zwykła, widoczna gołym okiem bieda. Nic nowego. Mniej więcej to samo widziałam jak  Latinoameryka długa i szeroka – tam też kobiety gotowały na ogniu, sklepy byly w domach, a wielopokoleniowe rodziny, ubrane w brudne łachmany żyły na paru metrach kwadratowych drewnianych lub bambusowych ...

Czytaj całość »

Co zobaczyć w Chiang Mai z dzieckiem – bardzo subiektywny wybór atrakcji

Co zobaczyć w Chiang Mai z dzieckiem? Wybór będzie bardzo subiektywny, bo nas Chiang Mai nie zachwycil. Wyciorane autostopem i dosc intensywnymi podrózniczo kilkoma dniami marzylysmy o niewielkiej górskiej miejscowosci, gdzie polazimy po cichych i pieknych uliczkach, wyskoczymy na spacer wokól miasteczka, nabierzemy sil i odpoczniemy cialo i glowe. Glównie ja – bo zmeczenie jakie mnie dopadlo bylo ogromne. Jakiez bylo moje zdziwienie, gdy okazalo sie, ze Chiang Mai, to calkiem pokazne miasto z zapchanym, smierdzacym spalinami, halasliwym centrum. Spaliny ...

Czytaj całość »

Co zobaczyć w Pai z dzieckiem lub bez – bardzo subiektywny wybór atrakcji

Co można robić w Pai? Niewiele. Na pewno można wypocząć po intensywnych fragmentach podróży, poszwędać się po górach, poleżeć nad rzeką. Bo Pai sama w sobie jest maluśkim, górskim miasteczkiem z ciut zatłoczonym centrum. Ale parę kroków za centrum ludzie zasypiają o zmroku i budzą się o świcie, by oddawać się zwykłym, codziennym obowiązkom. Dzielę się z Wami moim bardzo subiektywnym wyborem atrakcji wokól Pai, uprzedzając, że fajerwerków nie będzie, choć z drugiej strony – podróżując często wcale nie trzeba ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua – dziewczynka

  Ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz TU.   Czas w klasztorze biegł swoim codziennym, płynnym rytmem. Po krótkiej, poobiedniej przerwie zaczęłyśmy znów godziny nauk i medytacji – najpierw na siedząco, potem na leżąco, a na końcu – „na chodząco”.  Choć z tym chodzeniem łatwo nie było. Aura, sprzyjając zadumie, nie sprzyjała spacerom. Niski pułap chmur wisiał tuż nad naszymi głowami, chowając nas w dolinie jak w srebrnozielonej szkatule, strome góry domykały horyzont, a zgaszona zieleń wyścielała wnętrze naszego świata. ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua – magia białej szaty

  Ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz TU.   15 minut przerwy to mało czasu. Szczególnie jak jest tylko jedno źródło gorącej wody, jedno pudełeczko z herbatą i jednen słoiczek cukru. 50 osób, wciąż w medytacyjnym nastroju, spokojnie i cierpliwie czekało na swoją kolej, pozostałe zaś rozpierzchły się po klasztorze, załatwiać swoje sprawy. – Idziemy, mamuś? Idziemy? – mały bąk skakał wokół mnie jak sprężynka – Chodźmy, obiecałaś przecież!.. – Jasne, że idziemy – uspokajałam Gajonka – Ale nie wiem, ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua – medytacji nauka trudna

  Ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz TU.   – Córeczko, kończ śniadanko. Zaraz zacznie się medytacja. – mówię, zerkając na zegarek. Jedzenie któregokolwiek posiłku od zawsze rozciągało nam się w godzinny proces. Kilka pierwszych kęsów szło sprawnie, a potem jedzenie schodziło na plan dalszy. Złapałam więc za łyżkę i włączyłam wspomaganie. Gdy skończyłyśmy, miejsce medytacji było juz pełne. Zajęłyśmy dwie poduszki na samym końcu, bo zakładałam, że Gaja, znudzona procesem, będzie chciała wstać i porobić coś innego.  – Gajenko.. – ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua – w Leśnym Klasztorze, o świcie

ciąg dalszy – poprzedni wpis znajdziesz tu Budzik budzi mnie o 5.30. W klasztornym rozkładzie zajęć to czas na medytację własną. Dopiero 6.30 mamy zebrać się wszyscy na ofiarowaniu jedzenia. Zaspana otwieram oczy. Dormitorium śpi w najlepsze. Zwlekam się więc z maty, wyciągam komputer i nikłym świetle czołówki robię zapiski. Tuż po szóstej budzą się kobiety. Wszystkie są starsze ode mnie, wszystkie są Tajkami. Myją się pod lodowatą wodą, bo właśnie padły obie termy, po czym odziewają się na biało ...

Czytaj całość »

Wat Pa Tam Wua czyli jak trafiłyśmy do Klasztoru

O nauce medytacji w buddyjskim klasztorze myślałam odkąd trafiłam do Azji. Co prawda do religii wszelakich podchodzę z dystansem,  więc tutejsze wyznanie nie był wyjątkiem, tym bardziej, że jakiś czas temu Tajlandia przywitała mnie posągami Buddy dorównującymi Chrystusowi ze Świebodzina, wysterczającymi tu i ówdzie ze szczytów gór, lub mas zieleni. Do Klasztoru trafilysmy przypadkiem. Collectivo, które nas wiozło do Mae Hong Son skręciło nagle w oznaczoną żółtymi chorągwiamy dróżke, po czym zatrzymało się pomiędzy starannie wystrzyżonymi i zamiecionymi trawnikami. Z ...

Czytaj całość »