Dni podróży mijały. Niektóre szybciej, niektóre wolniej, pełne chwil pięknych i chwil trudnych. Skupiona na teraźniejszości, zanurzona we własnych myślach i tutejszym świecie kompletnie straciłam poczucie czasu, zapominając który jest dzień, jak się zwie i jaki numerek ma przyporządkowany. I te dni tak sobie mijały, aż do trzech dni temu, gdy zorientowałam się, ze.. przegapiłam Mikołaja!
I smutno mi się zrobiło, bo Mikołaj to fantastyczny dzień, wyczekiwany przeze mnie od czasów kiedy byłam dziewczynką. Do dziś zresztą lubię tego jowalnego Pana, który zadając enigmatyczne pytanie „czy bylaś grzeczna, dziecko?” (no bo co to znaczy właściwie być grzeczna? ), wręczał małą lub większa paczuszkę. Ten ceremoniał przypomina mi trochę ekspresowy rachunek sumienia połączony z błyskawicznym rozgrzeszeniem i wielką radością z następującego zaraz raju. No i ten raj najfajniejszy zawsze był. No wiec czułam żal przeogromny, że – w biegu podróży zapomniałyśmy o tym przemiłym ceremoniale, że ominął nas dzień, w którym Mikołaje chodzą po ulicach w Polsce i w tym tropikalnym kraju także..
Dziś natomiast przyszedł moment na finansowy rachunek sumienia. Korzystając z szybkiego internetu i bezpiecznego kompa otworzyłam konto i oniemiałam..
Spośród cyferek i literek wyjrzał Święty Mikołaj, przymrużył oko i ustami Zuzy z Kalwarii Zebrzydowskiej rzekł: „Podziwiam, zazdroszczę i wspieram”, ustami Ani z Warszawy: ”Na coś miłego”, Ani z Baboszowa Mazowieckiego: ”Na coś smacznego”, a Tomka z Krakowa: „Para unas noches frias y oscuras”..
Potem Mikołaj się właściwie ujawnił, podpisując się to tu, to tam, choć wciąż udawał kogoś innego – o, na przykład podał się za Irme z Krakowa („Od Sw.Mikolaja dla Gajki i dla Bestii”), za Kasię z Bielska („Od Mikołaja”) i Małgosię ze Świebodzic („Jesteście tak daleko od Laponii,że Mikołaj nie sięga i może tylko przesłać pieniądze, żebyście zaszalały: lody dla Gai koniecznie!), kończac krótkim, ale wiele w sobie niosącym słowem Niny z Modlnicy: ”Powodzenia”
Na koniec, używając pseudonimu Magda z Krakowa określił przeznaczenie prezentu („Na ciepłe spanie i lody dla Gajki”), a potem rzekł nam pięknie podszywając się pod Joannę z Sułkowic: „ Z podziękowaniem za wspaniałe przygody. Z życzeniami, by było ich więcej”, by na koniec przybrać postać Radka z Berlina, mówiąc: „Jedzcie bezpiecznie. Dziękuje za moc inspiracji”..
Kochani.. Wzruszenie ściska mi gardło. Ja zapomniałam – wyście pamiętali. To był zupełnie niespodziewany, przepiękny Mikołaj. Dziękuje Wam za to.
Ps. A kiedy przejęta zawołałam Gaje i przeczytałam jej wszystko co w zakładce „Tytuł” zostało napisane, Gaj spoważniał, popatrzył na mnie swymi błękitnoszarymi ślepkami i stanowczo rzekł: „Mamo. Dziś, jak zjem obiad, kupujemy lody!”, po czym, z uśmiechem od ucha do ucha pobiegł w podskokach do swoich zabaweczek..
Ps2. Parę godzin później:
❤