W zasadzie do Sibundoy nie mialam planow wracac. Ale Luisa Fernanda Chavez Paz opowiadala mi tyle o swoim przyjacielu, najmlodszym szamanie w regionie Putumayo, ze postanowilam plany zmienic i po prostu go poznac. I tak wlasnie z Gaja trafilysmy do niezwyklego domu, gdzie mama byla w radzie miasta, corki byly znanymi artesanas, a brat – najmlodszym w dolinie i poza nia szamanem.
Taty w tej rodzinie nie bylo od dawna..
W tak zacnym towarzystwie nie dalo sie nudzic. Dziewczynki robily wyklejanki, mamy artystki – przesliczne korale, branzoletki i kolczyki z chaquiras, a mama Asia uczyla sie robic motylka:) A jak sie nam znudzilo i akurat nie padalo – lazilysmy po okolicy, gralysmy z dzieciakami w noge i odwiedzalismy niezwyklego abuelo.
Abuelo mial tysiac sto lat i w Sibundoy znal wszystkich. Wszyscy znali tez i abuelo, jako ze byl szefem miasta przez kilka kadencji. Przy tym mial dar opowiadania, wiec siedzielismy z lurowata tinto w dloni i sluchalismy, jak wygladal swiat dawno, dawno temu…
Historie, ktore opowiadal abuelo byly rownie ciekawe, jak historie wspolczesne, opowiadane przez Diego. Chociazby ta, w ktorej wspominal, jak zostal szamanem.. Smutna historia, choc z happy endem:)
Otoz kiedys, jak wiekszosc mlodych chlopakow z wiosek Diego oddawal sie namietnie popularnej tu rozrywce, okreslanej czasownikiem borachar. Borachar w doslownym tlumaczeniu znaczy zapijaczyc sie. Diego zapijaczal sie do nieprzytomnosci przez wiele lat swojego mlodego zycia. Chyba piec, o ile dobrze pamietam. Do tego palil jak smok, 10 paczek fajek na dzien to byla jego norma. Wszystko to kosztowalo, a on nie pracowal, wiec srodki finansowe zdobywal malo akceptowalnymi drogami. I tak to trwalo, lata cale, a ja nie chce nawet sobie wyobrazac, jak horror przezywala samotna juz wowczas jego matka.
Co go wyleczylo? Medycyna z selvy czyli ayahuasca, tu na gorze zwana yage. Bo ayahuasca nie jest zarezerwowana tylko dla selwy, dolina Sibundoy slynie z prowadzonych tu obrzedow.
Diego opowiadal, ze ktoregos dnia zostal poproszony o asystowanie przy ceremonii. Bylo ciezko, bo zatruty organizm mocno reagowal na Medycyne, Diego wspominal, ze ledwo to przezyl. Potem bral udzial w kolejnych ceremoniach i kolejnych i za kazdym razem organizm oczyszczal sie coraz bardziej. Az przyszedl wyjatkowo trudny dzien, kiedy to w trakcie obrzedow zobaczyl zielonkawa, obslizgla od flegmy, wampirza dlon, ktora – wynurzajac sie z jego klatki piersiowej – chwycila go za gardlo. Mowil, ze pierwszy raz na serio zegnal sie wowczas z zyciem. Przerazenie bylo tak wielki, ze az objawilo sie spodniach. Reka, smierdzac przerazliwie rozkladajacymi sie tkankami dusila go, a on nie mogl zlapac tchu, ani tym bardziej bronic sie, bo reka niematerialna przeciez byla..
Gdy go wreszcie puscila, lezal podobno na ziemi, charczacy, z wywalonymi na wierzch oczami. Reka pogrozila mu, po czym rozplynela sie w powietrzu..
Nie musze dodawac, ze od tamtego dnia Diego nie pije, a pali tylko przy obrzedach. Bo od tamtego czasu powierzyl sie Medycynie zupelnie. Z czasem przeszedl szamanskie proby, zaczal rozmawiac z roslinami, widziec i wiedzec rzeczy. Zyskal akceptacje starszyzny i jest obecnie najmlodszym Taita w szeroko rozumianej okolicy. A moze i w calej Kolumbii, kto wie…
Gaj przybiegal do mnie wowczas zalany lzami, pokazujac podbiegniety fioletem slad, a jej male oczka pytaly mnie zszokowane: Dlaczego??? Dlaczego mamo??? Ja do niej z sercem i przyjaznia, a ona mi tyle bolu??? Dlaczego???
Gaj nie rozumial, po prostu nie rozumial, a ja, choc moglam sobie wytlumaczyc zachowanie dziewczynki, nie umialam tego przelozyc na jezyk Gajki.
– Nie wiem, dlaczego ona sie tak zachowuje.. Ale pamietaj, ona nie ma prawa Cie gryzc. Nie ma prawa sprawiac Ci bolu. Jak chce Cie ugryzc, to krzycz glosno – NIE MASZ PRAWA!!! A jak nie pomaga, to uciekaj..
Nie wiem, czy radzilam slusznie, caly czas miele w glowie ta sytuacje. Podpowiecie mi cos? Moze macie swoje przemyslenia i doswiadczenia w takich sytuacjach?..
Ps. A na koniec ugryzl mnie pies:/
❤