Gdyby nie blog – nie spotkałabym Piotra. Gdyby nie Piotr – nie oglądnęłabym jego filmu o Santa Rosa. Gdyby nie ten film – nigdy bym pewnie o tym miejscu nie usłyszała. Pół roku później stałam wraz z Gajenką pod bramą hacjendy, zastanowiając sie, czy cerber w ochroniarskim mundurze wpuści mnie za żelazną bramę. Strażnik okazał sie być jednak przyjazny, a Ojcowie prowadzący obecnie w hacjendzie dom dziecka – życzliwi. Przekroczyłyśmy więc bramę z wielkim wzruszeniem i to wzruszenie nie opuściło ...
Czytaj całość »Hacienda Santa Rosa. Odyseja w rytmie mariachi.
Zapraszam Was na kilkuminutową zajawkę dokumentu Sławomira Grunberga i Piotra Piwowarczyka „Santa Rosa – Odyseja w rytmie mariachi”: Pierwszy raz z ten film zobaczyłam u Piotra w Oaxace. Był to szczególny seans, bo Piotr wyprodukował ten film. Opowiadał mi dużo więcej, niż sam obraz zawierał – o kulisach jego tworzenia, o docieraniu do materiałow, o poszukiwaniu żyjących jeszcze polskich uchodźców i uchodźczyń.. Film ten odcisnał się we mnie bardzo mocno, tak mocno, ze postanowiłam odwiedzić Leon ...
Czytaj całość »Danzon w Leon
Jedna z przepieknych i moich ulubionych elementow kultury latynoskiej jest tutejsza muzykalnosc i tanecznosc. Jesli wezmiemy statystcznych 10 Polakow, to z nich tanczy, 0,001%. Jesli natomiast spojrzymy na Latynosow, to na 10 tanczy 12tu;) Latynosi tancza przy kazdej okazji do swej latynoskiej muzyki, ktora sprawia, ze od razu sama zaczynam przebierac nogami – bo ja uwielbiam tanczyc. Gaja milosc do tanca zdecydowanie odziedziczyla w genach. Maluch tanczy czy jest muzyka, czy jej nie ma – a jak jej nie ma ...
Czytaj całość »Blog Roku 2015 – rzut oka za kulisy
O początkach pisania bloga przeczytasz TUTAJ. W zasadzie fanfary przebrzmialy juz dawno, nagrody zostaly rozdane, dlonie uscisniete, a ja dopiero zaczynam skrobac na temat, ktory rozpoczal sie zupelnie niespodziewanie ktoregos lutowego popoludnia, gdy to, dyskretnie podkradając internet, odebralam wiadomosc od Ani. Konwersacja, ktora sie z tego wywiazala, jest przednia, pozwole sobie wiec ja szybciutko przytoczyć:) No i tak własnie wyglądało zgłoszenie Somos Dos do konkursu. W ostatniej chwili, na oparach internetu, gdzieś spod gwatemalskiego płotka. I pod tym płotkiem gosciłam ...
Czytaj całość »Dobre, proste życie
Indiańskie życie, szczególnie w nie-za-ciepłych górach jest bardzo szorstkie. Nie ma tam luksusów, wanien, a jedyny prysznic na głowy spada w postaci deszczów. Bywa zimno, a nawet bardzo zimno. Bywa tez ciepło, a nawet bardzo ciepło. W takich warunkach rodzą się i żyją dzieci, które wyrastaja na bardzo odpornych dorosłych. Bo i wciaż natura tu decyduje, kto narodzic sie ma, a kto nie, a jak juz pojawi sie na świecie taki mały człowiek, to hartowanie go przebiega od maleńkości – ...
Czytaj całość »Dzieci cd
cd Dzieci są tu bardzo samodzielne. Musza być, bo są zdane na samych siebie. Przyglądam się rodzinie mieszkającej po sasiedzku, takiej zwykłej, tutejszej. Piątka dzieci, z tego dwójka nie więcej niż półtora roku. Pozostałe – może z 5, 6, 7. Obserwuję ich i serce mi się kroi. Dzieciaki przez cały dzień bawią się na betonowym gzymsie domu – starsze ubrane w koszulki spódnice lub spodnie – mniejsze tylko w podkoszulki. Siedzą gołą pupą na betonie w tych swoich bluzeczkach, gdy ...
Czytaj całość »Dzieci
– Dzień dobry – zagadałam stojącą przed bramą, huicholską nauczycielkę – czy moja córka mogłaby wejść, pobawić się z dziećmi? Nauczycielka mierzy mnie wzrokiem, po czym odwraca się plecami. – Przepraszam – nie daję za wygraną – chciałam się zapytać, czy moja córka mogłaby się pobawić z dziećmi. Widzę, że mają przerwę. – Dzieci zaraz będą odrabiać zadania domowe – mowi nauczyciekla w przestrzeń, podczas gdy ja grzecznie stoję z tyłu. Kątem oka widzę, jak oczka Gajki wypełniają ...
Czytaj całość »Huchiolski kosciolek – vlog #4
W San Andres jest kosciolek, ale nie odprawia sie tam Mszy. W San Andres jest kosciolek, ale nie ma tam oltarza. W San Andres jest kosciolek i sa wierni. A moze niewierni? A moze wlasnie wierni? Sobie.
Czytaj całość »Peyote, Jeleń, Kukurydza
Gdy szłyśmy na podwórko, było jeszcze chłodno, ale stojąc przy ścianie można było przyjemnie rozpłynąć sie w porannym cieple. – Tienen hambre? (Jesteście głodne?) – zapytała Viviana, wychodząc z budynku kuchennego – Chodźcie, zostały tortille ze śniadania i trochę jajecznicy. Zarówno tortille, jak i jajecznica były już zimne, ale kto późno przychodzi sam sobie szkodzi. Huichole wstaja o świcie, po czym ruszają do swoich codziennych obowiązkow. Viviana już dziś zdążyła popracować w polu i teraz zabierała się za ...
Czytaj całość »Z deszczu pod rynnę
Wieczorne nowiny przyniesione przez Viviane były pozornie dobre. – Zwolniła się cabania! Możecie się tam natychmiast przenieść. Chodź, pokażę Ci, gdzie ona jest. Poszłam za Viviana z duszą na ramieniu. Słowo „cabania” kojarzyło mi się jednoznacznie – ot, chatka zbita z desek. Świetna sprawa w tropikach, o ile się ma moskitierę. Tyle że my byłyśmy w górach. Powietrze już zaczynało kąsać wieczornym chłodem, na domiar złego zerwał się wiatr. – To tu – oznajmiła Viviana, zatrzymując się przed zbudowaną na ...
Czytaj całość »