Moje achillesy tak dawały mi w kość, że postanowiłam łapać na stopa wszystko, co się rusza. Nawet na krótkie dystanse. Byle tylko odciążyć zmordowane nogi i uszczknąć coś z tego świata, co wokół nas.
Gdy poprosiłam miłego pana o podwózkę do domu, patrzył na mnie jak na dziwo. Do Pupiales nie zagladają turyści. W zasadzie nikt tu nie zagląda. Miasteczko żyje sobie swoim własnym, leniwym tempem, a prawdziwe turystyczne szaleństwo odbywa się kawałek dalej – w Ipiales. A dokładnie w Las Lajas, gdzie przepiękna katedra, jak gdyby żywcem przeniesiona przeniesiona filmowego planu i wrzucona w środek kolumbijskich gór. Tam też kierują się pątnicy z całej Południowej Ameryki. Szukać wsparcia, pociechy, ukojenia. Tam też i my pojechałyśmy, by sprawdzic, czy te piękne zdjęcia w sieci to na prawdę nie fotomontaż. A potem, już w spokoju odkrywałyśmy koniostopem najbliższą okolicę, żyjącą w spokojnym rytmie wstającego i zachodzącego słońca.
❤
Koniostop! Świetna sprawa! <3