Home / 2015 / Lipiec

Monthly Archives: Lipiec 2015

Droga śmierci

      To miała być taka sobie zwykła dróżka przez góry, jakich tu wiele. Mój host z Pasto nie był w stanie mi nic więcej o niej powiedzieć, tyle tylko że długo się jedzie i że kosztuje 35 mil pesos. No więc, nie spodziewając się niczego więcej poza oszałamiającymi widokami, po dwóch godzinach bezskutecznego łapania stopa zapakowałyśmy się z Gajka do zatrzymanego transportu publicznego i wiuuuu… Ruszyliśmy przed siebie.       No i faktycznie, przez pierwsze 3 godziny ...

Czytaj całość »

Gracja, czyli wpis tylko dla dziewczyn

Tak, to będzie wpis tylko dla dziewczyn:))) Ponieważ nasze zasoby finansowe są dość skąpe, szeroko korzystamy z rzeczy używanych, niechcianych, a nam darowanych. Jakiś czas temu w nasze skromne rączki trafił luksusowy, intensywnie zmiękczający krem z woskiem pszczelim, mocznikiem i wyciągiem z rozmarynu. Krem z założenia przeznaczony był do stop, jednakże nasze potrzeby dotyczyły zupełnie innej części ciała. Ponieważ jak się nie ma co się lubi – to się lubi co się ma, po starannym zbadaniu składu kremu zdecydowałam się ...

Czytaj całość »

Tenis – Pasto

      Po pełnej zawijasów drodze pokonywanej nowiutkim 4by4, okupionej kilkoma pawiami, które bynajmniej nie przeszkadzały w milej konwersacji z prowadzącym pojazd panem doktorem, dotarłyśmy do Pasto – niewielkiej, uroczej mieściny, z której niewiadomo dlaczego nabija się cala Kolumbia. Tamże, po kilku logistycznych wygibasach, odnalazłyśmy naszego couchsurfera i nasz malusieńki, pełny artefaktów pokoik.        Carlos okazał się być przemiłym człowiekiem, a przy okazji – pasjonatem tenisu. I tak oto Mała i Duża otrzymały zaproszenie na swoje pierwsze ...

Czytaj całość »

Koniostop

  Moje achillesy tak dawały mi w kość, że postanowiłam łapać na stopa wszystko, co się rusza. Nawet na krótkie dystanse. Byle tylko odciążyć zmordowane nogi i uszczknąć coś z tego świata, co wokół nas. Gdy poprosiłam miłego pana o podwózkę do domu, patrzył na mnie jak na dziwo. Do Pupiales nie zagladają turyści. W zasadzie nikt tu nie zagląda. Miasteczko żyje sobie swoim własnym, leniwym tempem, a prawdziwe turystyczne szaleństwo odbywa się kawałek dalej – w Ipiales. A dokładnie ...

Czytaj całość »

Pupiales – Ipiales, dni kilka..

      Nim dotarłyśmy do naszego hosta opłynęło sporo nocnego czasu. Richard – kochany chłop, wokalista heavymetalowy, a na codzień mąż, ojciec i nauczyciel angielskiego specjalnie zwlókł się z łózka, by zgarnąć nas z terminalu prosto do uśpionego domku, gdzie czekała na nas pyszna, gorąca zupka, a rano równie pyszne śniadanko. Vivat Couchsurfing!!!       Nowy kraj to nowe pieniądze. Miliony pesos skakały mi przed oczami i nijak nie umiałam ich sobie przetworzyć ani na dulary, ani na złote. ...

Czytaj całość »