Tak, to będzie wpis tylko dla dziewczyn:)))
Ponieważ nasze zasoby finansowe są dość skąpe, szeroko korzystamy z rzeczy używanych, niechcianych, a nam darowanych. Jakiś czas temu w nasze skromne rączki trafił luksusowy, intensywnie zmiękczający krem z woskiem pszczelim, mocznikiem i wyciągiem z rozmarynu. Krem z założenia przeznaczony był do stop, jednakże nasze potrzeby dotyczyły zupełnie innej części ciała. Ponieważ jak się nie ma co się lubi – to się lubi co się ma, po starannym zbadaniu składu kremu zdecydowałam się wykorzystać go tam, gdzie faktycznie potrzebowałam, czyli wysmarowałam nim sobie ryjofonik.
Efekt?
Nie, nie złaziła mi skora, nie wyrosły mi włosy, nie pokryłam się dziwną wysypką i nie wypaliło mi dziury w gębie.
Krem okazał się być genialny.
Dawno temu dostałam w prezencie Clinique Turnaround – ufff, zachwycił mnie swoim działaniem. Dziś ze zdumieniem patrzę w lustro i.. efekty widzę takie same:))) Tak wiec sprawdziła się moja teoria, że ta cala branża kosmetyczna to w zasadzie jedna wielka akcja marketningowa, wciskająca nam kity z satelity.
Niech wiec żyje Krem do Stóp Gracja 100% Przyjemności z nieżyjącej już chyba krakowskiej firmy Miraculum, o!:)
Ps. Zafascynowana składem kremu zapomniałam rzucić okiem na datę ważnosci. Spojrzałam natomiast teraz, przy okazji wypisywania peanów pochwalnych, a tam jak wół stoi „pazdziernik 2014”.
Jak sie nie ma co sie lubi..
😉
❤?
Ja go cały czas pamiętam
Hahaha, niechcący zrobiłam Miraculum niezłą reklamę 😀 Ciekawe, czy go wciąż jeszcze produkują 😀
Hahaha
Hahaha, zebys mogla zobaczyc moja mine, gdy z prawie pustym opakowaniem odkrylam date waznosci 😀
Nie znam tego kremu, ale właśnie zaczynam się rozglądać za kosmetykami, które przydadzą się podczas wakacji 🙂 Dzięki!
Hahaha, z pewnoscia sie przyda, jako ze najwyrazniej jest to krem uniwersalny – obsluzy liczko, ale takze zmeczone praca dlonie, popękane od cieżkiej drogi stopy, a i ciało nim nie pogardzi 😀
Ja nauczyłam się żyć z minimalną ilością kosmetyków więc opcja po terminie mi się nie przytrafia obecnie, ale kiedyś na bank to przerobiłam 😛
Ja żyje praktycznie bez kosmetykow, jeno mam dezodorant i granatowy krem Nivea. A że bywam niesystematyczna, nie było trudne „odwiazanie” się od tych kilku, które przed podróżą miałam.. 😀
Mi też czasem zdarza się użyć czegoś po terminie. I żyję 🙂 Termin ważności ze względu na przepisy musi być podany, ale jak produkt odpowiednio jest przechowywany to często nawet i rok więcej nic nie zmieni
Tego nigdy nie wiemy..
A skąd się wzięła Gracja w ty Ameryce? 😉
Asieńka Gajowy, moja ukochana hostka z Quito, już absolutnie w statusie przyjaciółki, przywiozła sobie kiedyś z Polski 😀
haha otwieram myślę : hm wpis sponsorowany 😀 . A tu taka miła niespodzianka haha ;). Słowo „ryjofonik” zagości już na zawsze w moim słowniku :*
Ha, zyczylabym sobie, by byl sponsorowany. Pare groszy by wpadlo, juhu!
Kochana wez olej kokosowy, troszke na buzię, troszkę na patelnie do podsmazania i bedzie ok, pozdrawiam Gigantki
Kłaniamy się! Olej prościutko na skóre! A kokos – do brzucha, najlepszy w świecie elektrolit! 😀
Hahahahha kocham tę Panią <3 ja smaruję się oliwą z oliwek i mówię, że to moje VICHY 😀
Otoż, to, proszę Pani, otóż to! 😀 😀 😀
Ja tez jakis czas temu doszłam do tego samego wniosku. Pic na wode fotomontaż i tyle. Teraz mam jazdę na polskie i to koniecznie najtańsze-he he:) I cuda dzieją się.Serio:)
Ano. Ale reklamy wciskają nam, że ich bardzo potrzebujemy, uderzając w nasze ego, słabości, kompleksy.. Wydajemy fortunę i co? Ego, słabości i kompleksy jak były tak są, kosmetyki w ogóle na nie nie pomogły..
A wiec jednak sie przydal! 🙂 Z ta data waznosci musisz mi wybaczyc, sama tam nie zagladam i jakos nic mi jeszcze nie odpadlo 😉
Hahaha, Asienka, troche czasu minelo i ja tez wciaż w kupie się trzymam! 😀
Mogę potwierdzić, że ta firma nadal żyje 🙂
Oooo! Serio? Gdzie ma teraz siedzibe. Bo my po sasiedzku troche mieszkałyśmy, a teraz na jej miejscu zupelnie inne rzeczy się dzieją..
to chyba był mój pierwszy Twój wpis 🙂 <3
Hahaha, skusiłam kremem 😀