Kolumbia to kraj latynoamerykańskiego kochanka i olbrzymiej pruderii. Wciąż nie ogarniam tego zjawiska, o które potykam się na każdym kroku.
Na kontynencie, gdzie pod ciepłym dachem nieba kochanków zmienia się ja rękawiczki, gdzie jest mnóstwo nastoletnich matek, a kobiety maja po piątce dzieci, każde z innym mężczyzną – pod spódnicą nosi się spodenki, na plaży jest mi zwracana uwaga, ze należy Gajce ubrać majtki.
Sklepy dla maluchów są pełne kompletów z biustonoszami, które zakładają mamy już 2-3letnim dzieciom, malutkie dziewczynki napominane są, by siedzieć skromnie, a jednocześnie skąpość stroju kobiety jest czymś naturalnym – niby są spodenki pod spódniczką, ale całość wdzianka przypomina stylem polską prostytutkę sierpniową nocą..
Kontynent kontrastów, którego nie próbuje już rozumieć. Zanurzam się w nim po szyję i płynę przed siebie, chłonąc lubieżnie każdą jego warstwę, każdy odcień, każdy jego paradoks..
❤