Hundred Islands Park w prowincji Alaminos kusił nas swoim pięknem, odstraszał cenami. Co jednak straszne było z daleka, z bliska okazało się, że jest do objęcia i nie boli aż tak kieszeni, jeśli zrobi się to rozsądnie.
Wyjazd na Hundred Islands najlepiej potraktować jako dwudniową atrakcje (Hundred Islands + Bolo Beach) z trzema noclegami, ale oczywiście można tu przyjechać tylko na jeden dzien i nocnym połączeniem wrócić do Manili, niemniej jednak wymagać to będzie dużej determinacji i zasobu sił.
Kiedy przyjechać?
Pomiędzy listopadem a kwietniem, choć później też można, bo archipelag jest sam w sobie jest piękny, tyle że jeszcze piękniejszy jest przy ładnej, słonecznej pogodzie.

Hundred Islands, Alaminos. Tabele pogodowe. Źródło: Wikipedia
My niestety byłyśmy w maju, czyli na początku pory deszczowej, no i niestety przez cały nasz pobyt tu (4 dni) padało, lało i siąpiło z niewielkimi przerwami na odrobinke słońca. Niemniej nawet w deszczu woda była ciepła i przyjazna kąpielowiczom, a atrakcje wyspowe (zip-line, skoki z klifu do jaskini wypełnionej wodą, jazda na bananie etc) sprawiały przyjemność.
Dojazd
Najtaniej oczywiście transportem publicznym.
Z Manili należy złapać autobus bezpośredni do Alaminos. Stosowny połączenie obsługuje np. Victory Liner, który znajdziecie w dzielnicy Cubao, a koszt przejazdu to ok. 140 peso. Można także szukać transportu łączonego – z przesiadką w Lingayen ( także Victory Liner). Wówczas za połączenie Lingayen-Alaminos płaci się między 40.
By dostać się z Alaminos do Lucap, skąd odpływają łodzie na Hundred Islands nalezy wziąść tricykla. Dojazd tricyklem do Lucap to koszt 20 peso/osobę. Spodziewajcie się kosmiczych cen krzyczanych przez tricyklarzy, a wówczas przedstawcie im aktualny ta ta chwilę (maj 2019) cennik, który nota bene, wraz z licencją powinien być przyklejony w środku każdego pojazdu. Z reguły tricyklarz, by mu sie opłacał kurs, stara sie zebrać trzy osoby i dopiero tak załadowany rusza w drogę.
Nocleg
Uznałyśmy z Gają, że najbardziej komfortowo będzie spać jednak na miejscu. Ceny za noclegi generalnie są kosmiczne, a noclegi przypominają kwatery z Zakopca z lat 80tych.
Nam jednakże udało się znaleźć hostel (Villa Milagros, znajdziecie na booking.com) , w którym oferowany jest nocleg w dormi, w cenie 400 peso. Na bookingu pokazuje się tylko jedno miejsce wolne, ale przez kilka dni naszego pobytu wolne były wszystkie pozostałe łóżka. Innymi słowy, jeśli jest Was więcej, sugerujemy najpierw zadzwonić do owej, ekhm, Willi, z zapytaniem czy do dormi może przyjechać więcej osób, bo być może przez booking.com wystawiają tylko jedno łóżko. Niemniej jednak widząc, jak obsługa jest pomocna i idąca klientom na ręke, mam wrażenie, że z dodatkowymi osobami w tej cenie nie będzie problemu. W dormi jest jedno łóżko podwójne i jedno piętrowe (4 miejsca).
Oprócz ceny hotel ma tą niewątpliwą zaletę, że położony jest zaraz przy przystani z której wypływaja łodzie na 100 wysp.

Hundred Islands, widok z dachu Villi (hotelu) Milagros. Parking w weekend jest pełny, wszędzie śmierdzi spalinami, a samochody stoją nawet na pobliskich ulicach.
Większość noclegów klasyfikuję jako drogie i przeciętne. Z lepszych polecam Hotel Nautilus, położony parę kroków od przystani, zarządzanego przez bardzo rozmownego i sympatycznego starszego pana. Hotel jest nowy, czysty, przestrzenny i pełen zieleni, co jest niestety rzadkością w takich miejscach. Posiada też wszystkie konieczne udogodnienia, wraz ze strzeżonym parkingiem.
Jedzenie
Drogie jak czort. 1 l wody mineralnej kosztuje min 40 peso, zupka chińska gotowa do spożycia także 40 peso, o innych rzeczach nie wspominając. Najoptymalniej jest po przyjeździe do Alaminos, w pobliskich supermarketach i bazarze zrobić stosowne zakupy, po czym władować wszystko na tricykla i pojechać do miejsca noclegowego (tricycle Alaminos – Lucap: 50 peso)
Na miejscu najtańszą opcją jest ryż plus smażone jajko (20 peso) w barze na wózku przy plaży lub stołowanie się w lokalnej jadłodajni, który i tak dla białych podnosi ciut ceny (porcja mięsa: 70 peso, ryż: 10 peso, jajko smażone: 10 peso) Jeśli decydujecie się jeść w carenderia (jadłodajnie dla lokalsów), a dzień upalny, raczej decydujcie się na potrawę z gara, który jest pełny, bo to znaczy, że potrawa była gotowana w danym dniu, rano. Te, w których jest niewiele, oczywiscie, mogły zostać zjedzone wcześniej, ale bardziej prawdopodobnym jest to, że to resztkówka z wczoraj lub przedwczoraj.
Jak dostać się na Archipelag?
Oczywiście łódką.
Cała procedura usługi została ujednolicona, a wszyscy sternicy są zrzeszeni i dostają wypłaty od organizacji, ktora czuwa nad całością wycieczki. Rejs na wyspy jest rzeczą kosztowną, ale jeśli znajdzie się gromada ludzi, ceny zaczynają robić się bardziej zjadliwe.

Cennik. Hundred Islands, Alaminos

Cennik cd. Hundred Islands, Alaminos
By zacząć całą procedurę, należy udać się do City Tourism Office, gdzie po okazaniu ważnego dokumentu tożsamości, wysłuchaniu szeregu pouczeń/informacji oraz uiszczeniu zapłaty, otrzymuje się łódkę oraz sternika.
Jeśli natomiast nie decydujemy się na całą łódkę, a wolimy dzielić koszty z grupą, należy porozmawiać z ludzmi stojącymi w kolejce i zapytać, czy ktoś byłby nas skłonny do siebie przygarnąć, oczywiście przy współudziale w kosztach przedsięwzięcia.
My mieliśmy to szczęście, że pierwsza, bardzo wesoła grupa z dziećmi wchłonęła nas po pierwszych sekundach rozmowy i w wesołym towarzystwie, choć przy niewesołej pogodzie chwilę potem ruszyłyśmy na wyspy.

Nasza wesoła gromadka. Kamizelki są obowiązkowe przez cały czas trwania rejsu.
Oczywiście, dopasowałyśmy się do grupy, nie mając w zasadzie żadnych wybranych wysp, na które chciałybyśmy popłynąć, jednak jeśli decydujecie się na swoją łódke, można ze sternikiem negocjować PRZED rejsem miejsca, gdzie się chce popłynąć.
My byłyśmy na 5 różnych wyspach, ale leżących w bliskiej odległości od siebie, choć przy końcu archipelagu. Odniosłam wrażenie, że tam właśnie kumuluje się turystyczny ruch, jako że tam zbudowano (o zgrozo) najwieksze „atrakcje”, za które płaci się ekstra – np. zipline, domki noclegowe (tak, też nie wierzyłam, a budują sie nowe), tarasy widokowe, sklepiki (ceny horrendalne np. 60 peso zupka chińska gotowa do spożycia), innymi słowy – czysta komercja w Parku bądź co bądź Narodowym..

Dopływamy do jednej z wysp. Hundred Islands, Alaminos
Rejs
Sam rejs do Parku zajmuje ok 30 minut. Po drodze, wypływając z portu, można zaobserwowac, jak miasteczko zabudowywuje morze. Powstają kolejne fragmenty lądu, a na nich – zobaczycie wkrótce sami.

Nowe inwestycje pożerają wody zatoki, która technicznie mówiąc należy już do Parku Narodowego. Hundred Islands, Alaminos
Park sam w sobie jest śliczny, nawet w deszczu. Choć wciąż nie mogę się pogodzić, iż został przyozdobiony takimi kuriozalnymi dziełami sztuki, jak chociażby gigantyczny Jezus Chrystus, psujący przepiękną linię wysp i kłujący wstrętnie oko z każdej strony. Również nie mogę przeżyć budowanych nowych domków z pustaków, nie z bambusów, kolejnych zip-line czy kolejnych miejsc do grilowania, także z pustaków. Rozumiem potrzebę istnienia takich miejsc, ale czy naprawdę trzeba to robic na archipelagu, który ma status Parku Narodowego? A jeśli już – dlaczego nie używa się materiałów naturalnych?

Jezus Chrystus na Wyspie Pielgrzyma. Hundred Islands, Alaminos
Patrząc na rozmach niektórych inwestycji myślę ze smutkiem, że niedługo nawet wyspy, która teoretycznie są „niedostępne” z wody (skała w trakcie grzyba, niebezpieczeństwo rozbicia się łódzi o jej podwodną część) zacznie się pokrywać betonem, bo na tych dostępnych proces „cywilizowania” niestety postępuje, a żądza pieniądza przysłania ekologiczne spojrzenie.
Lat temu dzieścia, 100 wysp było jednym z ulubionych miejsc dyktatora Marcosa, gdzie przybywał na odpoczynek. Wiedza o tym sprawiła, że w tamtych czasach, Hundred Islands stała się także najpopularniejszą destynacją Filipińczyków. Gdy przeminęła dyktatura, przeminęła też i moda na przyjazdy w tą okolicę. Stery w swe ręce wzięli wówczas rybacy, zaczęto przy użyciu dynamitu masowo odławiać ryby, niszcząc kruchą rafę koralową i większość toczącego się między wyspami życia. Dopiero w ostatnich czasach procederu stanowczo zakazano, przebudowano przystań i postawiono na rewitalizację wysp, która w mej ocenie powinna prowadzona być jednak inaczej.

Zabudowa Parku Narodowego postępuje. Hundred Islands, Alaminos
Główne atrakcje
Jakie są główne atrakcje poza pływaniem w ciepłych nawet w deszczu wodach?
Można zostać na wyspach na noc, korzystając z domku lub wypożyczonym namiocie. Trzeba jednak pamiętać, że namioty rozstawiane są dopiero o zmroku, a składane o świcie. Chęć noclegu zgłosić należy przy kasie. Tam też należy uiścić opłatę.
Jako że na wyspach woda i jedzenie są drogie, dużo ludzi przygotowuje sobie jedzenie na cały dzień. Zjeść można sobie na plaży lub w łódce, a można też wypożyczyć gazebo, czyli altankę, gdzie w cieniu można delektować się widokiem oraz smakiem potraw. Gazebo wypożyczane jest na cały dzień.

Pomimo kiepskiej pogody pływanie w ciepłej wodzie było prawdziwą przyjemnością. Hundred Islands, Alaminos
Dla aktywnych, którym nie wystarcza pływanie w czystych, choć niestety ubogich w życie wodach Archipelagu przygotowano atrakcje dodatkowe. Chętni mogą skorzystać z różnej długości zip-line’ów, pobawić się na jet-sky, pokajakować, czy szaleć na bananie ciągniętym przez motorówkę (5 minut). Akces do atrakcji nalezy także zgłosic w Tourism Office przed wypłynięciem (włączając w to wypożyczenie masek i fajek do snorklowania) i tam też uiścić opłaty.
Nie wiem jednak, na ile stricte się płaci w Tourism Office, ponieważ nasza ekipa opłaciła sobie rajd na bananie już na miejscu. Widocznie się da, choć zdecydowanie bezpieczniej jest załatwiać wszystko jeszcze przed rejsem, ponieważ wiąże się to także z rozplanowaniem drogi przez sternika.

Cennik atrakcji dodatkowych, miejsc piknikowych oraz noclegów w domkach lub namiotach. Hundred Islands, Alaminos
Atrakcją, do której bardzo zachęcam to skok z klifu do wnętrza jaskini. Skacze się z kilku metrów (są dwa stanowiska – wyższe i niższe) , wpadając w krystaliczne wody wgłębi groty, a wypływa sie potem przez niewielką jaskinię zaraz przy głównej plaży. I choć na początku skok ten wydawał mi się szaleństwem, odważyłam się i.. było super!!! Frajda jest ogromna, kolejki jeszcze większe, za sam skok natomiast się nie płaci. Korzystając z niskiego sezonu każdy z nas skoczył kilka razy, a zabawy było z tym po pachy.
Powrót
W Tourism Office poinformowano nas, że powrót następuje w okolicy godziny 17. Nasza łódz, podobnie jak kilka innych wróciło jednak do portu już o 15tej. Podejrzewam, że stało się to na skutek próśb naszej ekipy, która po kilku godzinach pływania w wodzie i łodzią w mokrych strojach kąpielowych była tak przemarznięta, że już chciala do domu. Jedynie ja, haha, z matkopolską troską zabrałam nam ręczniki oraz dwa komplety suchych ubrań, polary i bluzy. Jak się okazało, w deszczowy i wietrzny dzień bardzo nam się ów zestaw przydał, więc byłyśmy dość zawiedzone, gdy okazało się, że bierzemy kurs na przystań.
Tak czy inaczej, nawet w deszczu Hundred Islands Park jest piękny, choć oczywiście, zdecydowanie wybierajcie się tam przy ładnej pogodzie. A na następny dzień odwiedzcie koniecznie Bolo Beach, plażę także należącą do Parku 100 wysp i tam pobrykajcie sobie w wodzie ile wlezie.
A jak się dostać na Bolo Beach i jak ona wygląda – o tym juz jutro..
Dzięki za wskazóki <3 świetna robota
Dziękuję Gosiu, kłaniam się i polecam! <3