Home / AZJA / Filipiny / Epidemia na Filipinach czyli wieści z mangiańskiej wioski

Epidemia na Filipinach czyli wieści z mangiańskiej wioski

– Mayad pag surip! – tak wita mnie Ate Eping w każdej wiadomości. To mangiańskie „dzień dobry”, którym pozdrawiała mnie też codziennie rano, gdy mieszkając w mangiańskiej wiosce, wstawałam z bambusowej maty leżącej na podłodze połamana jak nie wiem co. Zabrało mi ponad 2 tygodnie, nim moje ciało przyzwyczailo się do spania na przysłowiowej glebie i nie budziło co chwilę bólem pleców, ręki lub biodra.

Wieści od mojej ukochanej Mangianki mieszkającej na Filipinach, w plemieniu żyjącym w górach Mindoro spływają regularnie, pozwólcie, że się nimi podzielę.

Mangyan's women

Ate Eping i jedna ze Staruszek – Baye Ingan. (fot. Ate Eping)

(Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak trafiłyśmy do zamkniętej społeczności Mangian i zobaczyć, jak wyglądało nasze życie wśród nich, zajrzyjcie  koniecznie TUTAJ. Spędziłyśmy z rodziną Ate 6 tygodni, żyjąc tak jak oni, poznając ich problemy i radości, a także mangiańskich Staruszków, żyjących w opłakanych warunkach, którym Ate, nie mając prawie nic, nieustatnnie pomagała. O naszych, a właściwie o Waszych akcjach pomocowych, które pozwoliły poprawić standard życia Strauszków oraz nie popaść w skrajną biedę 13 osobowej rodzinie Ate Eping przeczytacie np.TU albo TU.

Transfer pieniędzy na Filipiny odbył się z kilkoma problemami, ale wreszcie przeszedł i dotarł w ręce Diona. Przemiły ten Filipińczyk czym prędzej zadzwonił do Ate, by zorganizowała sobie pozwolenie na zjazd z gór. Trwał lockdown i bez poważnej przyczyny nie wolno było opuszczać wioski.

przelew

Na Diona można zawsze liczyć!

Dion opowiadał, że gdy Ate dowiedziała się, dlaczego ma jak najszybciej zjechać do jednej z filli Palawanu, czyli agencji zajmującej się lokalnymi transferami pieniędzy, płakała tak, że nie mogła wykrztusić słowa.  Trzy godziny później wkładała do swej kolorowej, mangiańskiej torby zwitki banknotów, które dwudziestu osobom miały zapewnić jedzenie i wodę na najbliższe 3 miesiące.

Tak, wodę także. Beczkowóz, który 2 razy w tygodniu mozolnie wspinał się w góry, by dowieźć wodę niektórym wioskom już dawno przestał się pojawiać. Studia wyschła już dawno. W oczy Mangian zajrzał nie tylko głód, ale i pragnienie. A ile wody trzeba, by wielodzietna rodzina przeżyła w 30 stopniach, możecie sobie tylko wyobrazić. A do tego pić potrzebują zwierzęta – świniaki, kozy, kury, gołębie… Naczynia trzeba w czymś umyć, ubrania czasem przeprać, a i siebie by wypadało choć co drugi-trzeci dzień opluskać. 

Baye Ingan mangyan woman

Baye Ingan z bukłakiem pełnym wody. (fot. Ate Eping)

Z pluskania nic nie wychodzi. Do miski leje się odrobinę wody i w takiej wodzie kąpie. Gorzej z myciem długich włosów. Więc odkłada się to z dnia na dzień, bo najpierw trzeba się napić, napoić zwierzęta, umyć naczynia. Mycie włosów? W tych warunkach fanaberia!

Przez moment Mangianie mieli nadzieję, że beczkowóz zostanie naprawiony i znów wróci na swą trasę. Niestety, na Filipinach, a szczególnie w wymagających, górskich warunkach nie jest to takie proste. Naprawa kosztuje, a właściciel zapowiedział, że jeśli nawet zdobędzie do niego części, to  auta w góry już nie puści. Zbyt to ryzykowne, zbyt obciążające dla pojazdu, zbyt niebezpieczne dla kierowcy.

Mangianie są w kropce. Tracą mnóstwo czasu by zjeżdżać na wybrzeże i kupować wodę w miasteczku. Jeśli nie mają motoru, muszą płacić komuś, by przywózł im wodę, przecież bez niej nie da się żyć. Kuya robi codziennie 4 kursy, by zapewnić rodzinie i Staruszkom minimum do przetrwania. 4 kursy to 4 godziny. A praca na polu i w obejściu czeka. No i pieniądze jakoś zdobywać trzeba. Z pracą zarobkową w lockdownie jest bardzo źle.

mangyan man

W ten sposób Kuya wwozi wodę do domu. (fot. Ate Eping)

Mangianie są zdesperowani. 4 kilometry wyżej jest rzeczka. Czysta, przynajmniej teoretycznie, bo wypływa z głębi gór, a chatek przy niej niewiele. Chcą poprowadzić rury, by woda płynęła do wioski. Wioska jest duża, powinny być to duże rury. A duże rury kosztują. Kuya, jego synowie i dwóch innych mężczyzn zdeklarowało się, że będą przy nim pracować, tylko niech ktoś kupi te 4 kilometry rur. Więc kapitan wioski uruchamia swoje znajomości i próbuje zorganizować mamonę, tak by powstało coś, co będzie służyć przez lata. Na razie jednak jest to śpiew przyszłości, a wodę wozić trzeba z dołu.

Dobrze, że choć w mangiańskiej wiosce jest prąd. To bardzo pomaga. Można się uczyć wieczorami, bo w dzień starsze dzieci pomagają w obejściu, można przygotować jedzenie po zmroku, dokończyć dzienne sprawy. Ale nie wszyscy żyją w komforcie elektryczności. Chatki, które stoją trochę dalej od niskich słupków, tego luksusu już nie mają. Tam ludzie palą świeczki, albo świecą sobie latarkami. Po czym idą spać jak najszybciej, bo co tu robić w ciemnościach.

mangyans

Staruszkowie z wizytą u Ate. (fot. Ate Eping)

Filipiny to kraj gigantycznych kontrastów. Jeśli ktoś ma pieniądze, żyje jak król. Jeśli ktoś nie ma, wegetuje, żyjąc z dnia na dzień. Dosłownie, nie ma w tym przenośni. To co dziś zarabiasz, dziś wydajesz – by przeżyć. Oszczędności są fikcją, a nowinki techniczne niedostępne. Tak więc możecie sobie wyobrazić, w jakim szoku była Ate Eping, gdy zobaczyła swoją córkę wracającą do domu z panelem fotowoltaicznym!

Okazało się, że Tina, córka Ate poszła na szkolenie z fotowoltaiki. A potem? A potem dostała ten panel od prowadzącego zajęcia! No więc, pomimo, że chatka Ate Eping ma już prąd, zabrała go z myślą o Staruszkach!

mangyan's men

Reneboy pracuje nad panelem. (fot. Ate Eping)

No i tak właśnie Reneboy, zdolny chłopak, syn Ate, który marzy by być prawnikiem, zamontował panel i go uruchomił. I tak to Staruszkowie mają odrobinkę światła u siebie, tak akurat, by w większym, niż daje światło latarki, komforcie przygotować się do snu.

Reneboy, drugi w starszeństwie chłopak, ma wiele obowiązków w gospodarstwie, a do tego wszystkiego jeszcze przecież uczy się w policyjnej szkole. To wymagane na Filipinach studia przedprawnicze, które dają zawód, a jednocześnie umożliwiają start na prawo. Reneboy studiował dziennie w miasteczku, ale covid sprawił, że – jak jak wszyscy uczniowie – przeszedł na nauczanie zdalne. Słowo zdalne nauczanie nie oddaje jednak charakteru szkoły na filipinach, gdzie duża mniejszość ma laptopy czy na tyle nowoczesne komórki, by korzystać z zuma. Poza tym internet jest wolny jak ślimak na pogrzebie, co wiem z autopsji, często ciesząc się jak dziecko, że mam aż 1 mbps, co mi przynajmniej pozwoli wrzucić wpis na fb. Standardowa szybkość netu w mangiańskiej wiosce wynosi 0,2 mbps, wiec możecie sobie wyobrazić, jaka to udręka. Reneboy się jednak nie poddaje i na wysłużonym, kupionym przez Ate tablecie, zdobywa nową wiedzę.

mangyan's men

Bapa i Reneboy. (fot. Ate Eping)

Zrozumiałym jest, że szkoły podstawowe i średnie, wiedząc jak olbrzymie jest wykluczenie cyfrowe, przeszły na nauczanie modułowe. Wygląda to tak, że rodzic raz w tygodniu jedzie do szkoły, pobiera materiały dla dziecka, dziecko SAMO w domu je przerabia, a potem rodzic odwozi je z powrotem do szkoły i pobiera kolejny moduł.

Jak efektywna jest taka nauka, możecie sobie tylko wyobrazić. Dzieci coś tam pojmą, czegoś nie, a mangiańscy rodzice – często sami niepiśmienni – zupełnie nie są zainteresowani postępami dziecka. Jest to absolutna tragedia i niewyobrażalne wykluczenie ludzi, którzy – przez samo miejsce urodzenia już są dyskryminowani. Ale niestety  nie ma lepszego rozwiązania obecnie, niż lockdown. Po okresie stabilizacji liczba zakażonych znów wystrzeliła w górę, a filipińska służba zdrowia – z całym szacunkiem – nawet nie leżała obok naszej. Innymi słowy, my mamy świetną, sprawną i powszechnie dostępną służbę zdrowia w porównaniu z większością Filipin. W dodatku, na Filipinach jest ona płatna. Wyobrażacie sobie sytuację, gdy ktoś z wioski ląduje w szpitalu? Rodzina zmuszona jest pożyczyć skądś pieniądze, często na złodziejskich warunkach, a zaciągnięty dług spłaca potem latami.

mangyan's

Ate Eping pakuje jedzenie dla Bapy. (fot. Ate Eping)

Jedyną w takiej sytuacji drogą do opanowania epidemii jest całkowity lockdown. I to też Filipiny robią. Więc Reneboy ucząc się samemu, próbuje uczyć jeszcze swoje rodzeństwo oraz dziewczynki adoptowane przez Staruszków. Ate mówi, że w roli nauczyciela sprawdza się znakomicie. Cieszę się z tego ogromnie, choć nie jestem tym zaskoczona. To bardzo zdolny chłopak, odnajdujący się w wielu rzeczach, więc świetnie, że dzieci mają takiego znakomitego tutora na wyciągnięcie ręki.

Świetnie też, że Staruszkowie mają rodzinę Ate obok. Gdyby nie oni, nie wiem, skąd Bayas (Seniorki) i Bapa (Senior) mieliby wodę. A tak Reneboy co jakiś czas zanosi im baniak z życiodajnym płynem. Podrzuca im też jedzenie, choć najczęściej Staruszkowie zjawiają się u Ate osobiście. I dobrze, bo mają poczucie zaopiekowania, są wśród ludzi, zażywają troszkę ruchu, no i –najważniejsze – widza, że są dla kogoś istotni, a to jest bardzo ważne dla każdego człowieka.

mangyan woman with a girl

Baye Ingan z malutką Asią, pierwszą wnuczką Ate Eping. (fot. Ate Eping)

Mangianie boją się covidu. Są już pierwsze przypadki w innym plemieniu, ludzie chorują, ale póki co nikt jeszcze nie umarł. Ate pisze, że czuje bezradność. Wspieram ją, jak mogę, ale też czuję bezradność. No bo jak w magniańskiej wiosce często myć ręce, gdy woda na wagę złota? Jak stosować dystans, gdy w jednej chacie śpi 13 osób? Jak kupić maseczki, skoro nie ma pracy, a głodny żołądek domaga się jedzenia?

Trauma covidu dotyka nas wszystkich, bez wyjątku, w Polsce, na Filipinach, w każdym zakątku świata. Każdy z nas, bezpośrednio lub pośrednio zmaga się ze skutkami epidemii, z bardzo różnym rezultatem. Dlatego w tym trudnym okresie szczególnie jest istotne, by być uważnym na siebie, wspierać się i sobie wzajemnie pomagać.

Pamiętajmy o tym, proszę.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

 

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
x

Check Also

targ w Gloria

Letnie smakołyki

Letnie smakołyki. Gaja czyta polecenie: – Któ-ó-órych sma-ko-ły-ków zamieeeeerzasz spróbować latem? Latem? Jakim latem?! Chyba ...