Home / AZJA / Filipiny / Mangyańscy staruszkowie

Mangyańscy staruszkowie

Pierwszą zobaczyłam Unip. Był świt, a ona gdzies szła nasza uliczką. Przez moment popatrzyła na mnie i wtedy zupełnie przepadłam w jej olbrzymich oczach. Wielkich, głębokich i takich uważnych. 

Często chodziła z druga staruszką z ukolorowanym betelem ustami. Szybko okazało sie, że to jej starsza siostra, Ingan. Czasem zaglądały do sklepu na chwilkę, kupowały odrobinke ryżu, zamieniały parę słów z Ate.

Któregoś dnia Ate Eping zaprosiła Unip do naszego domku na kawę. Staruszka usiadła na progu, dopiero wyraznie poproszona weszła nieśmiało. Miała w sobie coś z przyczajonego kota, znów patrzyła na mnie swymi niezywkłymi, olbrzymimi oczami z taką natężoną uwagą, że aż ciary chodziły mi po plecach.

 

Mangyan's woman Hanonoo Unip

Oczy Baye Unip.. Utonęłam w nich dokumentnie..

 

 – Kto to jest Ate? – zapytałam ja potem – Ta przepiękna, starsza kobieta, która odwiedziła nas dziś rano?

– To Baye Unip (tak tytułuje się starszych ludzi, słowo to niesię w sobie dużo szacunku) – odparła Ate po prostu – mieszka razem z siostrą i bratem za moim polem. Tyle że brat ma dziewięćdziesiąt dwa lata i ostatnio choruje. Muszę iść któregoś dnia go odwiedzić.

– A Baye Unip? Ile ma lat?

– Między siedemdziesiąt, a osiemdziesiąt.

– A jej siostra?

– Baye Ingan? Między osiemdziesiąt a dziewiędziesiąt. Brat jest najstarszy, ma dziewięćdziesiąt dwa lata.

– Skąd wiesz, że tyle?

– Bo pomagałam wyrabiać mu kartę seniorską, by dostał zapomogę. Oni nie potrafią ani pisać ani czytać. Poza tym mają już swój wiek. Muszę teraz jeszcze siostrom pomóc, u nich straszna bieda, a te parę groszy zapomogi to dla nich prawdziwy majątek. Wiesz, ja im czasem trochę ryżu dam bez zaplaty, bo oni naprawdę nic nie mają, a wychowują jeszcze dzieci.

 

Baye Ingan mangyan's hanonoo woman

Baye Ingan.

 

– Mają dzieci? – zgłupiałam. Co prawda mangyańskie społeczeństwo rządzi się swoimi prawami, ale prawa biologii są nieubłagane nawet w tym zakątku świata

– To niedokładnie ich dzieci – wyjaśniła Ate, nawlekając kolejne koraliki na nitkę. Każdą wolną chwilę poświęcała na robienie rękodzieł. – Baye Unip ma dwójkę, chłopca i dziewczynkę. Chłopiec jest już starszy, ma 15 lat i trochę z nim kłopotów. Nie chciał się uczyć, przerwał średnią szkołę. Tyle razy z nim rozmawiałam i mówiłam: „Makmak, ucz się! Musisz mieć zawód, utrzymać siebie i przyszłą rodzinę”, ale to jak grochem o ścianę było. Nie wiem, co on robił, gdzie wtedy się plątał. Zaproponowałam nawet, że pokryję jego koszty życia na dole, ale za nic nie chciał wrócić do szkoły. Może mu tam dokuczali – zastanowiała się głośno – wiesz, widać, że on po pierwsze Mangyan, a po drugie bardzo ubogi. Może nauczyciel mu coś powiedział, bo on orłem w nauce nie był. Ale jak miał być, skoro żadnego przykładu ani wsparcia z domu, staruszkowie niepiśmienni przecież, wagi do szkoły nie przykładają.

– Ale Makmak to nie ich syn, prawda? – wróciłam do mojego pytania

– Nie. To taka sama historia jak z moim Rajmarem. Gdyby nie Baye Unip, pogrzebaliby chłopca żywcem.

– A Mikay?

– Mikay to jej prawdziwa wnuczka. Mama ja zostawiła i wyjechała gdzieś pracować. Ludzie plotkują, że na Luzonie jest,  za Manilą. Czasem przyśle parę groszy, ale sama pewnie za wiele nie ma, więc pełna odpowiedzialność za dziewczynkę jest i tak na babci. A Mikay ma dopiero pięć lat. Matka zostawiła ją, bo dziecko chorowite, same problemy. Ciągle gorączka, kaszel, słaba, blada, z podkrążonymi oczami. Dopiero niemieccy lekarze jej pomogli.

 

Mangyan Hanonoo

Mikay. 

 

– Macie tu niemieckich lekarzy? – otworzyłam oczy ze zdumienia.

– Tak, przyjeżdżają raz co miesiąc na jeden dzień. – Ate pociągnęła łyk słodkiej kawy i zaczęła nawlekać kolejny rząd koralików – U nas będą za tydzień. Wiem, bo zawsze robię dla doktorów pamiątkowe branzolety z imieniem w naszym skrypcie i z mangyańskim krzyżem obronnym. Z jakiejś organizacji są, ale nie pamiętam z jakiej. Cała wieś się ustawia wtedy do nich w kolejce.

– I co, wyleczyli Mikay?

– Wyleczyli. Ale najpierw kazali babce przysięgać, że jak dziewczynka wydobrzeje, to pójdzie do szkoły. Bo oczywiście mała nie chodziła.

– I poszła?

– Ma iść od czerwca (1 czerwiec – początek roku szkolnego na Filipinach). Zobaczymy, mam nadzieję, że pójdzie. W końcu Baye przysięgała – mówi Ate, ale nie słysze w jej głosie przekonania.

– A starsza dziewczynka?

– Ponpon? Ponpon też chodzi do szkoły, bo kazali niemieccy lekarze. Obie z Mikay chorowały, nie wiem co im było, gruźlica czy coś. No i wyleczyli je obie i Baye Ingan też musiała im przysięgać, ze dziecko do szkoły wróci, ale widzę, że czasem chodzi, a czasem nie.. auć! – podkoczyła nagle – Zakułam się, a niech to!..

– Ate, a Ty wiesz, dlaczego Ponpon nie chodzi do szkoły?..

– Pewnie dlatego, dlaczego nie chciał chodzić Makmak. Kiepsko się uczy, dzieci może się z niej śmieją. Poza tym trafiła do szkoły z opóźnieniem, we wrześniu chyba, albo w listopadzie. Dzieci już się dawno uczyły, kiedy dołączyła. No i też nie jest specjalnie zdolna, albo może zaległości po prostu ma, a tu nikt jej nie pomaga, no bo kto, babki niepiśmienne.. – westchnęła Eping

– Pompon to wnuczka Ingan?

– Gdzie tam! Ponpon też adoptowana, od noworodka ją chowa. Gdyby nie Baye Ingan, mała dawno poszłaby do ziemi. Ileż cyrku było z tym dzieckiem, matka nie karmiła, więc Baye Ingan nie raz do mnie przychodziła i o pieniądze błagała. „Pożycz”- mówiła – „Na mleko dla Ponpon pożycz! Oddam jak będę miała!..”

– I co? – pytam – Oddawała?..

– Tak! – Ate podnosi głowe i patrzy na mnie poważnym wzrokiem – Zawsze oddawala, czasem wcześniej czasem później, ale zawsze. Nieraz Kuya jechał na dół, by przywieźć odżywki niemowlęce dla nich, no i  pomału się chowała, aż się odchowała. Teraz już duża dziewczyna jest, z dziesięć lat ma!..

 

Mangyan Hanonoo girl

Ponpon.

 

– Ate, Siostry mają jeszcze jakąś rodzinę? Ktoś im pomaga? – drążę, bo Baye Unip nie może mi wyjść z głowy. Starannie uczesana, siwowłosa staruszka z pomarańczową mangyańską opaska miała w sobie tyle wdzięku i dystyngowanej elegancji, jakby właśnie wyszła z salonów. Ten jej sposób zachowania mocno kontrastował z szarą, zniszczoną bluzką, znoszoną spódnicą i bosymi stopami. Baye Unip przywodziła mi na myśl Sarę z bajki o Małej Księżniczce, tyle że już jako leciwą staruszkę.

– Tak, córka Baye Ingan zmarła, zostawiając jedno dziecko Deilę. Delia to już teraz dorosła dziewczyna, sama ma dwójkę dzieci. O, to ta pieguska, z którą wczoraj rozmawiałaś. Mieszkają kawałek dalej, czasem zaglądają, ale nie dzielą się niczym bo i nie mają. Ma też syna jeszcze, żonatego i dzieciatego, ale też pomocy od nich żadnej. Ledwo im na własne potrzeby starcza.

Słowa Ate otwierają mi głowie kolejną klapkę.

Jasne, że pamiętam Deilę. To ona, skrępowana, przepraszała mnie, że jej dzieci brudne, bo wody w domu ledwo do picia i gotowania jest, a na mycie już brakuje. Po raz kolejny zapytywałam siebie w duchu, jak to jest, że wieś ma zadaszone boisko do koszykówki, a zakichanej wody nie ma podprowadzonej? Co to za chore układy i jakie łapówkarstwo za tym poszło?

 

mangyan's hanonoo family

Deila, wnuczka Baye Ingan ze swymi dzieciaczkami.

 

– Kiepski kapitan!– komentuje Ate, gdy o to pytam – Gość ma szmal, dwie żony i robi co chce!

– Jak to robi co chce?! – denerwuję się, doświadczając problemów wsi na własnej skórze – Nie możecie go zmienić?..

– Teoretycznie możemy – kiwa głową Ate – ale jak, skoro on płaci ludziom za głosy? Już drugą kadencję skurczybyk siedzi, a niedługo pewnie będzie trzecia. W maju wybory.

– Ate, a Bepa Tunaw? Ten najstarszy z rodzeństwa?

– On pochował żonę 20 lat temu, dzieci razem nie mieli. Syn z pierwszego małżeństwa żony czasem zaglądnie co u niego, ale też własne życie ma i też mu pieniędzy wiecznie brakuje, wątpię więc, by groszem się dzielił.. 

 

mangyan hanonoo man bepa Tunaw

Bepa Tunaw.

 

Siedziałam obok Ate w gorących, tropikalnych górach i tak jakoś lodowato zrobiło mi się na sercu. Przed oczami stanął mi felieton Jandy, po którym trzy dni nie mogłam pozbierać się do życia. Tak wygląda starość? A gdzie te sławne więzy rodzinne, w których osadzeni staruszkowie żyją sobie spokojnie, nie martwiąc się o nic? Gdzie te rodziny wielopokoleniowe, gdzie to pokolenia mają swoje role, które wypełniają? Czy to wszystko bzdura, nic nie warta bajka, bo dzieci i tak, nie oglądając się za siebie, biegną po swoje?

A ja?

Też pobiegłam za swoim snem. Jestem przecież tutaj, obok Ate, nie z moimi Rodzicami, którzy niedługo potrzebować mnie będą. Tylko różnica jest taka, że ja sobie nie wyobrażam, by ich porzucić. Więc jeszcze trochę świata zobaczę, a potem wróce do nich, do naszej kuchni, do domu, by z nimi być, żyć i cieszyć sie Gajusią.

Zapytałam o to Ate.

– Różnie to bywa w mangyańskich rodzinach – odpowiedziała smutno – zależy od człowieka. Jedni się opiekują, inni nie dbają, jadą za swoim w świat, zapominają o rodzicach, zostawiają im dzieci. A oni walczą ostatkiem sił o przetrwanie, łapiąc powietrze jak ryby wyjęte z wody, bo przecież nie młodnieją. Starość nie radość. Z roku na rok jest coraz gorzej, coraz trudniej, coraz ciężej, tym ciężej, bo się jest samemu. Wiesz Asia – mówi nagle szczerze Ate – ja im pomagam od dawna. Czasem im dam trochę ryżu w prezencie, czasem kawę dorzucę do zakupów. Powiedziałam im, że mogą brać jedzenie z mojego pola, tam kokosy rosną, kasawa, ube. Mogą iść i wykopać sobie w każdej chwili. 

– Dlaczego to robisz Ate?

Ate milczy długo. 

Koralik za koralikiem trafia na igłę, a potem przesuwa się po długiej żyłce i ląduje na miejscu.

– Bo sie boję, Asiu. Boję się, że jeśli ja teraz będę obojętna, to i mi nikt nie pomoże, gdy tej pomocy będę potrzebowała. Mam jedenaście dzieci, ale gdy się zestarzeję, to czy któreś przy mnie zostanie? Więc tak sobie myślę, że jeśli ja teraz coś dla nich zrobię, to być może i mnie ktoś wesprze, kiedy zniedołężnieję… – mówi drżącym głosem i spuszcza oczy.

 

Mangyan hanonoo family

Baye Ingan, Baye Unip i Bepa Tunaw. Do nich zaprowadziła mnie droga.

 

Ciąg dalszy historii o Staruszkach znajdziecie we wpisie: „Filipiński uzdrowiciel”.

 

0 0 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

5 komentarzy
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Mangyańscy staruszkowie […]

trackback

[…] Mangyańscy staruszkowie […]

Aleksandra F
Aleksandra F
5 lat temu

Zazdroszcze Ci Asiu, ze poznajesz tak cudownych ludzi i ze sama jestes tak cudowna osoba.

Somos Dos - Migawki z podróży Małej i Dużej
Reply to  Aleksandra F

Alu, cudowni ludzie są wszędzie – to może pani z warzywniaka, to może sąsiadka z kamienicy obok, to może kierowca autobusu, do którego wsiadasz.. Wszyscy Ci ludzie mają swoje życie, swój bagaż i bardzo często historie za sobą takie, że miejsca w głowie brakuje na ich ogarnięcie..

trackback

[…] Mangyańscy staruszkowie […]

x

Check Also

Asia i Gaja jako palmy

Rozterki czyli kulisy podróżowania

Ile we mnie lęku, ile niepokoju… Wydaje mi sie, ze ciagle jestem spóźniona, ciągle nie ...