Home / AZJA / Filipiny / Mangyanie. Życie we wiosce, czyli powrót do domu.

Mangyanie. Życie we wiosce, czyli powrót do domu.

Słowem wstępu

W mangyańskiej wioseczce mieszkałyśmy calutki miesiąc. Wrosłyśmy w tamtą społeczność, żyjąc ich życiem, ich rytmem. Z czasem poznawałyśmy ich zwyczaje, chadzałyśmy do mangyańskiej szkoły,  z Ate kopałyśmy kasawę i gabi w dżungli, a Gaja brykała z mangyańskimi dzieciakami, szybko opanowując najpotrzebniejsze słownictwo. Poznałyśmy też ich problemy – cienie codziennych dni, ale też uczestniczyłyśmy w tylu wspólnych radościach, które życie we wiosce przynosiło.

 

mangyan girl

Moja mała Mangyaneczka. /Mangyanie. Życie we wiosce, czyli powrót do domu./

 

Pięknym zbiegiem okoliczności, o którym piszę TU, poznałyśmy bliżej mangyańskich Staruszków, żyjących w skrajnej nędzy na marginesie tamtejszej społeczności, którym z serca Ate próbowała trochę pomóc. Włączyłyśmy się w tą pomoc i włączyliście się Wy, Czytelnicy. Dzięki Wam, a przede wszystkim dzięki pani T., która wyłożyła lwią część potrzebnej sumy udało się odremontować rudery, w których koczowali, a nie mieszkali Staruszkowie wraz z adaptowanymi dziećmi. Udało się też wesprzeć ich ubraniami oraz ryżem i kawą. Wasze wsparcie, ciągu naszej półrocznej prawie nieobecności odciążyło nieco Ate, bo przed naszym przyjazdem dzieliła się ona tym, co miała, zwyczajnie czując litość nad tymi bezradnymi, opuszczonymi przez rodzinę ludzmi.

Miesiąc temu jednak pieniądze się skończyły. Jest podwójnie trudno, bo na skutek korupcji polityków wypłaty socjalnych pieniędzy od 8 mc zostały wstrzymane, nikt nie wie dlaczego. Znajomy związany z polityką twierdzi, że pieniądze nigdy nie zostaną wypłacone w całości, bo dawno poszły na inny cel. Jaki? Prawdopodobnie na majowe wybory. Ludzie pogodzili się z tym i mieli nadzieję, że choć po wyborach wznowią wydawanie pomocy socjalnej. Nic z tego, pomoc jest wstrzymana, a jak uderzyła ona w najbiedniejszych, zobaczyłam na własne oczy. Tak więc oczywistością było, że nie wyjadę z Filipin bez ponownego ich odwiedzenia. Musiałam raz jeszcze do nich przyjechać, raz jeszcze uściskać całą mangyańską rodzinę, pobyć z nimi, posłuchać Staruszków, posiedzieć z Ate Eping, zastanowić się wspólnie, jak jeszcze można im pomoc, przekazać gotówkę, no i uściskać ich na do widzenia, z nadzieją, że ich kiedyś jeszcze zobaczę..

 

Tak więc zrobiłyśmy zakupy i obładowane prezentami oraz worami ryżu i kawą 3w1, ruszyłyśmy do naszych ukochanych Mangyan.

 

Powrót

Czuję się tak, jakbym nigdzie nie wyjeżdżała. Jakby tego pół roku nie było. Jakbym wyskoczyła na dół po coś rano i popołudniem wracała do domu. Magiczne uczucie.

Ate opowiada mi o wszystkim co we wiosce zdarzyło się ostatnio, a o czym nie pisała w wiadomościach. A wydarzyło się dużo.

– Znów rebelianci kręcą się po okolicy, agitują ludzi, składają propozycje trudne do odrzucenia. – mówiła z widocznym lękiem – Byli u siostry, chcą by jej syn do nich należał. On odmówił, ale wszyscy się teraz boimy. Wzięli takiego jednego, o tego, pamiętasz, co zawsze tytoń od Ciebie chciał i nie mógł zrozumieć, że nie używasz. No więc wzięli go, trzymali z tydzień, no i puścili. Ale nikt nie wie dlaczego i co z nim robili, a on nic nie mówi. A wiesz, że Kuya wygrał loterię! – przeskakuje na kolejny temat – Ile szczęścia dla rodziny! Coś niezwykłego! Rano przyszła nowina, że wygrał 10 tysięcy! 10 tysięcy, rozumiesz? A wieczorem – że wygrał 21 tysięcy z drugiego losu! 31 tysięcy peso – Ate śmieje się za uchem, bo jedziemy jeszcze motocyklem do wioski – Wiesz co zrobił Kuya? Od razu zjechał do sklepu i przywiózł telewizor! Tak, telewizor mamy! I tylko 1500 peso za niego zapłacił! A potem 10 tysięcy dał ojcu, by zapłacił kaucję za siebie i brata. W więzieniu byli, ale wszystko się już skończyło i są wreszcie wolni! Pamiętasz, o powiadałam Ci! Tyle czasu to trwało, a niesłusznie skazani byli! Dlatego swojego prawnika Mangyanie potrzebują! By ich lowlandersi (Filipińczycy mieszkający na nizinach) nie używali jak kozły ofiarne! Może Reneboyowi się uda – rozmarza się – Na razie robi kryminologię, czyli obowiązkowe studia przedprawnicze, ale jak skończy, to może uda mu się dostać na prawo właściwe..

 

mangyan's village, military troops

Oddział filipińskiego wojska idącego przez naszą wioskę. /Mangyanie. Życie we wiosce, czyli powrót do domu./

 

Reneboy to najzdolniejsze dziecko Ate Eping, świetny uczeń z naturalnym talentem rzeźbiarskim, desygowany przez rodzinę do bycia prawnikiem. Reneboy zresztą tego sam pragnie. Medycyny nie chciał się podjąć, ale bycie pierwszym mangyańskim prawnikiem i bronienie swej społeczności, to coś innego. Oczywiście przeszkodą są pieniądze. Na szczęście na kryminologię, czyli 4 letni kurs przedprawniczy zostało przyznane mu stypendium, ale na prawo właściwe stypendiów już nie ma. Familia musi sama pokryć wszystkie wydatki, a że są one niewąskie, tylko bogate dzieciaki kończą taki prestiżowy kierunek.

 

mangyan's going to the school

Niedziela. Reneboy wraz z trójką rodzeństwa zjeżdżają z tatą do bardzo oddalonej od domu szkoły. Tam, przez tydzień w opłakanych warunkach będą mieszkać i się uczyć, by w piątek wrócic znów do domu. Nie widać tego, ale Reneboy trzyma w drugiej ręce wór avocado, wałówę wiezioną z domu. /Mangyanie. Życie we wiosce, czyli powrót do domu./

 

– A wiesz, że moja średnia córka miała już menstruację! Kobietą już się stała! Taka piękna jest!

– A świętujecie jakoś to Ate? Robicie ceremonię?

– Nie. Tylko taki zwyczaj jest, że musi iść do strumienia i uprać swoje rzeczy w małej ilości wody, by menstruacje niewielkie i niekłopotliwe były. No więc poszła i uprała. I z głowy.

Z miasteczka do wioski jest kawałek drogi, więc słucham kolejnych newsów wykrzykiwanych mi radośnie do ucha i cieszę się z nich jak dziecko. Tak, obchodzą mnie ich sprawy i to bardzo. O wielu wydarzeniach wiem z korespondencji z Ate, o wielu oczywiście nie wiem, więc chłonę nowiny, ciesząc się z tych dobrych, martwiąc się złymi.

 

Staruszkowie

Wreszcie pytam o Staruszków.

– Nic im nie powiedziałam, że przyjeżdżasz! Niespodziankę będą mieli! To się zdziwią! To się ucieszą! Powiedzieli, że jak przyjedziesz, to kurę zabiją i rosół zrobią na Waszą cześć. A tak sobie myślę, że lepiej, by ta kura żywa im została, prawda?

Jestem tego samego zdania. Baye Unip, 70 latka o wielkich, uważnych oczach, Baye Ingan – jej 80 letnia siostra oraz Bapa Tunau – jej 90 letni brat stali się mi bardzo bliscy w trakcie naszych 4 tygodni spędzonych we wiosce. Ubodzy niewypowiedzianie, dobrzy z serducha, wraz ze swoimi adoptowanymi dziewczynkami zachodzili do nas na słodką kawę i bułkę, a Ate w miarę swych możliwości wspierała ich jeszcze woreczkiem ryżu. Tylko najstarszy, adoptowany chłopiec Makmak nie przychodził. Był w miasteczku, w szkole, bo to już nastolatek. Dziewczynki natomiast małe są, Mikay ma 6 lat, a Ponpon 7. I nimi to Staruszkowie, którzy dosłownie nie mają co do garnka włożyc, się z sercem i widoczną miłością się opiekują.

Do pełniejszego obrazu sytuacji trzeba dodać, że Ate ma 11 dzieci, które utrzymuje wyłącznie ze swej nauczycielskiej pensji, maluśkiego sklepiczku i mangyańskich rękodzieł, które wyrabia w każdej wolnej chwili. W domu jest mocny podział ról. To dzieci gotują i zmywają, a gotuje się na piecu ziemnym, na ogniu, na otwartej przestrzeni. Nie jest to łatwe zrobić obiad z niczego dla 11 osób, więc po śniadaniu (ryż, kawa, ryba smażona, bulwy kassawy) po krótkim odpoczynku rusza przygotowanie obiadu (ryż, kawa, smażona ryba, resztki bulw kassawy, solona pasta rybna, pędy bambusa), który się je około trzynastej. Potem dziewczyny mają moment przerwy, bo merienda, czyli podwieczorek to kawa i słodka bułeczka (które kupowałyśmy z Gajką dla wszystkich), więc przygotowanie kolacji zaczyna się dopiero ok 17 tej, by dwie godziny później rodzina mogła zasiąść i się posilić.

 

Mangyański przedniówek

Miałam pełną świadomość, że trzy posiłki dziennie plus deser to bogato, bo goście przyjechali. Od lipca do połowy września w górach Mindoro trwa mangyański przedniówek. To okres, kiedy bulwy są niedobre, padają ulewne deszcze, region nawiedzają tajfuny i porwiste tajfunowe wiatry. Ludzie nie mają co jeść, więc do ubogich domów zagląda głód. Je się raz dziennie może garstkę ryżu, czasem z kroplą sojowego sosu i to wszystko. Nie ma pieniędzy, nie ma jedzenia, nie ma lekarzy, są tylko góry, deszcz, wiatr i próba przetrwania. Coś abstrakcyjnego dla Polaka, prawda?

 

Pieniądze

Wizytę zaczęłam więc od pieniędzy. Dzięki Wam, kochani czytelnicy, zebraliśmy trochę mamony, która choć trochę podreperuje budżet Ate Eping. Nie kupowałam jej nic specjalnego, wiedząc, że ta rozsądna i gospodarna bardzo kobieta wykorzysta przekazane jej fundusze w najlepszy dla rodziny sposób. Przekazałam jej więc tym razem 3000 peso, a na potrzeby Staruszków, oprócz 50 kg ryżu zakupionego w młynie po najlepszych cenach i 60ciu saszetek kawy rozpuszczalnej u Ate Eping zdeponowałam jeszcze 5500 peso. Na ile to wystarczy? Licząc, że kg kosztuje 40 peso, a dziennie potrzebują 6 kg, wystarczy im to na trzy tygodnie, kochani. Świata nie zmienię, ale choć na chwilę im ulżę w życiu, choć przez moment poczują się ważni, zaopiekowani, poczują, że ich los – ludzi starych, zapomnianych, wegetujących na obrzeżach mangyańskiej społeczności, komuś nie jest obojętny.

 

mangyan's seniors

Baye Ingan i Bapa Tunaw odpoczywają u nas, grzejąc się miłością i zainteresowaniem. Baye jest w złym stanie psychicznym, bardzo się o nią martwię, ale co się wydarzyło, napiszę Wam w osobnym tekście. /Mangyanie. Życie we wiosce, czyli powrót do domu./

 

Post scriptum.

Kochani, przepraszam za jakość tego wszystkiego. Zasięg zły, wieje jak jasna cholera. Napiszę Wam jeszcze kolejne wieści, jeno dajcie mi moment. A póki co otwórzcie blog na wpisach o Mangyanach i zobaczcie, jak nam tu w tej społeczności było..

„U mangyańskich staruszków”(klik) – czyli jak wreszcie poszłyśmy z Ate do Staruszków, i o tym, co tam zobaczyłam..

„Betel, czyli czwarta używka świata” (klik) – czyli czym mnie tam Staruszkowie uraczyli..

„Filipiński uzdrowiciel” (klik) – czyli o mocach Bapa Tunaw i nie tylko..

Eping, czyli szósty palec”(klik) – czyli zapiski z naszych wspólnych z Ate rozmów o jej niełatwym życiu i w ogóle o życiu.. Tyle jeszcze tu muszę dopisać..

„Mangyańska szkoła” (klik) – czyli jak wygląda kształcenie wśród społeczności, gdzie duża część rodziców jest analfabetami i jakie sztuki stosują nauczyciele, by zachęcać dzieci do nauki

0 0 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

7 komentarzy
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
JUREK
JUREK
5 lat temu

Jurek
Cyba jakaś pomyłka z tym ryżem ….6kg dziennie ???? , to przecie po ugotowaniu jest tego 3 wiadra !!!!!

Marcin
Marcin
5 lat temu

W Europie większość ludzi na obiad zjada jeden woreczek ryżu 100g(suchego) plus jakiś sos, mięso.
Ze swojego doświadczenia wiem, że, jedząc sam ryż potrzeba go więcej – 150 do 200g. 100 gramów ryżu to jakieś 350 kcal czyli jedząc 3x200g = 600g zjada się 6×350 kcal=2100 kcal.
Starsi ludzie i dzieci mają chyba mniejsze zapotrzebowanie więc pół kilo na osobę na dzień wystarczy. To oznacza, że dziennie zjedzą 3 kilo. Asia, z tego wynika, że 50 kilo ryżu starczy im na dwa, lub oszczędnie 3 tygodnie.
Dodatkowo, to dieta z małą ilością tłuszczy, białka i witamin. Spada nastrój, oraz odporność organizmu. Niezbyt to optymistyczne. Przydała by się choć łyżka oleju do tego ryżu.
Czy nie ma tam na przykład liści batatów albo innej zieleniny? Może rosną tam pokrzywy, z których można zaparzyć herbatę? Ma dużo witaminy C i mikroelementów. Nawet u nas w zimie są sosnowe i świerkowe igły, którymi można się ratować. Tam też musi coś rosnąć.

Aba
Aba
5 lat temu

Dobrze jest spotykać na drodze ludzi, którzy obdarowują nas tym czego potrzebujemy, a sami możemy pomóc im w tym, czego oni potrzebują

Siedem i Trzy
Siedem i Trzy
5 lat temu

Baye Unip niezwykle fotogeniczna, jedno z Twoich zdjęć Unip wygląda niczym wycięte z National Geographic:) Piękna kobieta.

Trudno komentować te historie, generują sporo emocji, na pewno w zderzeniu z naszym komfortowym życiem, życiem na które co i rusz utyskujemy, skłaniają do zastanowienia co jest ważne, co mniej ważne, a co zupełnie nieważne na tym naszym łez padole. I ile znaczy czasem mały gest, pomoc słabszemu w potrzebie, odrobina dobra dana bezinteresownie.
Mam tylko nadzieję, że staruszkom nie dostanie się po głowach za odnowione domy, wyprawki dla dzieci, ubrania, czy ryż – oni niejako wpisani w biedotę tej społeczności mogą, tak sądzę, wzbudzić niezdrowe zainteresowanie sąsiadów, oby nie.

Pozdrowienia serdeczne dla wszystkich bohaterów, szczególne dla Baye Unip i nieśmiałej Ponpon:), one jakoś najbardziej skradły moje serce.

Katarzyna
Katarzyna
5 lat temu

Asieńko, tyle treści, tyle dobra, tyle miłości … Niesamowity , zapadający głęboko ( jak zresztą każdy Twój) tekst, wzruszające filmiki…. Jak dobrze, że dane Wam było wrócić do Mangyian. Jak dobrze,że mogłyście choć trochę ulżyć tym kochanym Ludziom- Wy Dobre Anioły!❤️

Barbara
Barbara
5 lat temu

Cudowna historia pomimo wszystko… Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy jak egzystuja ludzie tak naprawdę w świecie równoległym..

x

Check Also

Asia i Gaja jako palmy

Rozterki czyli kulisy podróżowania

Ile we mnie lęku, ile niepokoju… Wydaje mi sie, ze ciagle jestem spóźniona, ciągle nie ...