– Mamo, mamo! Oni mają raflezjowe kosze na śmieci!!! – woła Gaj w zachwycie
– Nie córeczko, to nie pączki raflezji.. To TRUSKAWKI!
– Tuskawki! – cieszy się Gaja – chciałabym zobaczyć drzwo truskawkowe!
– Truskawki nie rosną na drzewie, tylko na krzaczkach. Ot, takich malutkich, bliziutko ziemi.
– Naprawdę? – dziwi się Gaja – jakie to dziwne, myślałam, że na drzewie..
Co kraj to obyczaj, co dom to zwyczaj, co osoba to suma doświadczeń. W naszym życiu nie ma truskawek, za to są raflezje, nie ma kasztanów, są pestki salaka, są drzewa pełne włochatych rambutanów, gekony biegające po ścianach, kolczaście wysterczające pałki ananasów oraz falujące podmuchami wiatru pola ryżowe. Nie ma też wiosny, lata, zimy i jesieni, nie ma długich wieczorów przed telewizorem ani ciemnych i zimnych poranków – u nas po prostu pada albo nie pada. Są oczywiście różne utrapienia, ale inne, bo inna to kraina i inne problemy w sobie niesie.
Inne są więc gajonkowe doświadczenia, inna wiedza o świecie, inne słownictwo. I pomimo hejtu, który na mnie wylewają „troskliwi” ludzie, wciąż nie widzę w tym nic złego.
Na kasztany, żołędzie i truskawki przyjdzie jeszcze czas. Na raflezję, salak i palmy czasu może nie być już nigdy.
Zgadzam się z Tobą w 100%, zresztą nawet gdyby ten czas nie nadszedł to co z tego czy my tęskniliśmy za palmami których nie widzieliśmy w życiu? Dzieci potrzebują w życiu mentalnie 2 rzeczy: miłości i akceptacji. Jeśli tylko sami nie zabijemy w nich ciekawości świata to i kasztany kiedyś będą ciekawe i naa pewno wymyśli 1000 sposobów na fajną zabawę nimi