Od dwóch dni tęsknie spoglądałam w okno. Są ferie! Spadł śnieg! Wreszcie zima, jaką lubię! Ale co mogę zrobić z moją Gajeczką? Górek u nas nie ma. Niedaleko są trybuny stadionu lekkoatletycznego, z którego dzieciaki zjeżdżają na sankach, ale to przy ruchliwej ulicy, skąd śmierdzi spalinami. Jasne, że na bezrybiu i rak ryba, więc chadzałyśmy więc tam, choć ja w środku zżymałam się na te wszystkie pandemiczne ograniczenia. Bo gdyby nie pandemia, to dawno byłybyśmy u naszej znajomej Gaździny w Zakopanem. Gdyby nie pandemia, już dawno jeździłybyśmy na pobliskim Siemiechowie. Gdyby nie pandemia… prawdopodobnie wędrowałybyśmy teraz przez Indie, a nie byłybyśmy w Polsce… Gdyby… Gdyby…
I pewnie bym nawet nie pomyślała o biegówkach, gdyby nie to, że wczoraj zobaczyłam sportowo ubraną postać, płynnie przesuwającą się naprzeciwko moich okien. I to był – nomen omen – znak, widok, który mnie natchnął i przywołał wspomnienia z początku ciąży, kiedy to dwie kochane moje dziewczyny – Łucja i Giovanna wpakowały mnie w samochód i zabrały „na przewietrzenie” w góry. Wtedy to po raz pierwszy poznałam smak biegówek.
Wspomnienia, które wróciły do mnie, były tak piękne, że nie wahałam się ani chwili. Następnego dnia rano wpakowałam Gajkę oraz jej koleżankę do samochodu i z duszą na ramieniu śmignęłyśmy do najbliższej wypożyczalni.
Dlaczego z duszą na ramieniu? Bo narciarstwo biegowe nie jest tak popularne w Polsce, jak narciarstwo zjazdowe. Obawiałam się, że takiego sprzętu po prostu nie dostanę. Jak bardzo byłam zdziwiona, gdy okazało się, że nie dość, że sprzęt jest, to w dodatku także dla takich koziczek, jak dziewczynki!
Fachowo obsłużone, z uśmiechem od ucha do ucha wpakowałyśmy więc trzy pary nart, kijków i butów do auta, po czym jak najszybciej wróciłyśmy do domu.
A potem?
Potem zaczęła się zabawa!
Nie pogniewajcie się wszyscy biegowi profesjonaliści, jeśli powiem, że biegówki to jedna z najfajniejszych i najprostszych zimowych aktywności, do której jedynie potrzebny jest śnieg, sprzęt i ochota. Ruch nart biegowych bazuje na ruchu naprzemiennym, który jest naszym najnaturalniejszym ruchem ciała – wszak dokładnie tak chodzimy i biegamy bez nart. Każda osoba o przeciętnej koordynacji ruchowej jest w stanie po chwili opanować przemieszczanie się do przodu, choć bez wątpienia będzie to okupione kilkoma upadkami. Ale – tylko ten kto nie próbuje, nie popełnia błędów!
Najlepszym dowodem na to, jak przyjazne są biegówki, są postępy Amelki, koleżanki Gajki, nigdy w życiu nie miała żadnych nart na nogach. Pierwsze 50 metrów to było oswajanie się z przedłużeniem stóp, okupione kilkoma upadkami, a potem z każdym krokiem było już lepiej.
Z Gajką było podobnie. Co prawda uczyłam ją jeździć na nartach, kiedy podróżowałyśmy po Kazachstanie, więc doświadczenie z nartami zjazdowymi miała, ale na biegówkach też to był jej pierwszy raz. I jej wystarczyło parę metrów, by odkryć naprzemienność ruchu i pomknąć do przodu. Po chwili dziewczyny spostrzegły też, że na biegówkach da się uzyskać poślizg, więc od pierwszego stopnia wtajemniczenia płynnie przeszły do kolejnego, to sobie idąc kawałek, to wydłużając krok i pięknie się ślizgając.
Kochani, jestem pod głębokim wrażeniem tego naszego doświadczenia. Na biegówkach objechałyśmy osiedle, a gdy zaczęto dymić z kominów, uciekłyśmy do pobliskiego parku, gdzie – sunąc pomiędzy plamami bieli i czerni, totalnie dałyśmy się oczarować zimowej bajce.
Czuję się, jakby ktoś otworzył przede mną magiczne wrota.
Odkryłam biegówki, a wraz z nimi frajdę podróży – po śniegu, na przełaj, przez pola i las, blisko natury, z wiatrem we włosach, z zachwytami nad czapami śniegu, czarną plątaniną gałęzi i spokojem wszechotaczającej nas bieli. Odkryłam, że ogromną frajdę z narciarstwa można mieć bez wyjazdu w Alpy czy do Zakopanego, bez wydawania fortuny na kwatery, sprzęt i wyciągi, że wystarczy ruszyć kawałek za miasto, by tam, na wyprasowanym przez naturę terenie mknąć w dal, z roziskrzonymi oczami, czerwonymi policzkami, wyrzutami endorfin i śmiechem ukochanego dziecka obok!
Zachęcam Was serdecznie – próbujcie! Wypożyczenie kompletu do biegania (kijki, buty, narty) to koszt 25 zł na dobę. Na dłuższe wynajmy na bank jest możliwość negocjacji cen, a pojechać można w każdy zakątek świata, gdzie nie ma gór, ale jest śnieg. Ot, na przykład – do Augustowa. Albo w Bory Tucholskie. Albo za miasto, z kanapkami, gorącą herbatą w termosie i czekoladą dla doenergetyzowania.
Biegówki – podobnie jak sam bieg czy chód z kijkami – będąc ruchem całościowym, angażują duże partie mięśni zarówno górnej, jak i dolnej części ciała, doskonalą koordynację, pozwalają nabrać kondycji i spalić zbędne kalorie. Ponieważ w trakcie aktywności nie dochodzi do podskoków – są bardzo przyjazne dla osób z problemami stawowymi. Do tego wprowadzają w dobry nastrój, gwarantują wyrzut hormonów szczęścia, podnoszą poczucie sprawczości oraz wpływają antydepresyjnie. Do tego pięknie łączą ludzi, bo czym jest bieganie na biegówkach, jak nie fantastyczną, scalającą przygodą?
Przekonałam?
Nie wiem.
Ale ja jestem w skowronkach i jutro znów lecę z dziewczynkami pobiegać, nucąc najpiękniejszą pod słońcem piosenkę o zimie…