Home / AZJA / Malezja / Ainu

Ainu

Długie weekendy nie sa niczym dobrym dla podróżujących. Ciekawe i mniej ciekawe miejsca sa zapchane odwiedzającymi, w hostelach brakuje miejsc, a ceny sięgają zenitu. Gdy więc dowiedziałam się, że mam przed sobą malajske 4 dni wolnego, postanowiłam przeczekać je bezpiecznie w Kuala u Macieja. Macieja we własnej osobie wiekszość czasu nie było, jako że pełniąc obowiązki Charge de Affairs był zasypany pracą. Gaj korzystając z wygodnego łóżka sypiał więc do południa, a ja nadrabiałam internetowe sprawy. I gdy tak, dokładnie w 60 rocznice odzyskania niepodleglości przez Malezje zagłębiłam sie w sieci, odkrylam, ze kolejnego dnia mamy przed soba coś niebo bardziej ciekawego, a mianowicie jedno z ważnych muzłumanskich świat – Eidul Adha.

– O rany – pomyślałam wówczas głęboko zawiedziona – ale szkoda.. Gdybym się ogarnęła wcześniej, poszukałabym dla nas jakiegoś csowej, muzułmanskiej rodziny, a tak.. Przecież nikt nas nie przyjmnie z dnia na dzień, nie ma szans..

I wtedy przypomniał mi się stary, żydowski kawał, w którym to to Mosze skarżył sie Jahwe, że on taki biedny jest, bo na loterii nie wygrywa, Izaak wygrał, Lewi wygrał, sasiad znienawidzony nawet wygrał, a on nic. Na to otworzyło się niebo, a z niego wychylił się Jahwe i szepną: „Mosze, daj mi szanse! Kup los!”

 – Ok – pomyślałam – przynajmniej kupię los.

No i napisałam na CSie posta otwartego, że my to bardzo byśmy chciały poznać trochę kultury i tradycji islamu i że byłybyśmy wdzięczne jakiejś muzłumańskiej rodzinie za możliwość wspólnego przeżycia Eidul Adha.

I wówczas wydarzył się cud -nie minęło 10 minut, jak odpisała Ainu.

I tak jeszcze tego samego popołudnia wylądowałyśmy z Gajonem na przedmieściach Kuala u przesympatycznej dziewczyny i równie sympatycznej rodzinki. Jak tylko weszłyśmy, Gaja od razu zażyczyła sobie chustę, tak więc nasza wspólna znajomość zaczęła się od śmiechów, chichów i mierzenia różnych kombinacji muzłumańskich nakryć głowy.

 

 

– Ainu, ile masz chust? – zapytałam z ciekawości

– O rany, nie wiem.. – zaśmiała się nasza host – Dużo ich mamy.. Nie wiem.. Z pięćdziesiąt.. Nie, więcej.. Pewnie ze sto.. No dużo w każdym razie, bo wiesz, chusta musi pasować do ubrania. – mrugnęła porozumiewawczo okiem.

– Może pójdziecie na plac zabaw? – zaproponowała mama Ainu – a jak wrócicie, zjemy kolację i przygotujemy stroje do meczetu. Asia, chcecie iść z nami się modlić?

Oczywiście, że chciałyśmy. I na plac zabaw też chciałyśmy.

Na placu biegały już dzieciaki. Chłopcy, tak jak mężczyźni nosili się po cywilnemu, dziewczynki, pomimo upału, w wiekszości założone miały legginsy, bluzki i chusty. Gdzieniegdzie przycupywały zawiniete od stóp do głów mamy i babcie.

– Ainu – zapytałam moją nową koleżankę – Dlaczego Wy właściwie nosicie chusty? Gaja mnie o to pyta, a ja tak na prawdę nie wiem co jej odpowiedzieć.

– Bo tak nam nakazuje religia.

– To wiem. Ale Gaja pyta dlaczego?

No bo jak wyjaśnić to dziecku? Wszystko, co przychodziło mi do głowy miało mocno seksistowski wydźwięk, a tego mojej małej dziewczynce zdecydowanie chciałam oszczędzić.

– Powiedz Gajce, że kobieta jest bardzo delikatna i krucha. – zaczęła Ainu – Nie ma tyle siły co mężczyna, a dawno temu świat był inny niż dziś – był bardzo dziki i pełen przemocy. Mężczyźni napadali na kobiety, więc kobiety, by się chronić, zaczeły przywdziewać długie szaty i chusty, tak by stać się niewidzialne dla mężczyzn. I teraz my też się tak ubieramy, na pamiątkę tamtych czasów właśnie.

Tymczasem maluch nawiązywał kolejne znajomości. Gajki taktyka była bardzo prosta – obserwowałam ją z ciekawością. Otóż Gaj podchodził do dzieci i zaczynał je naśladować. Gdy dzieci biegały po rampie i piszczały – Gaj biegał i piszczał. Gdy zaczynały się turlać – Gaj się turlał. Gdy się chichrały – Gaja się chichrała tak jak one. Dzieci zerkały na nią i zerkały, uśmiechały się, aż w końcu jedna z dziewczynek sturlała się prosto na Gaję, tym samym przyjmujęc Gaję do zabawowego grona.

 

 

Baseit, brat Ainu a równolatek Gajki trzymał się od dzieciaków z daleka. Niby był z nimi, ale na prawdę był obok, nie śmiał się, nie szukał ich wzroku, nie inicjował zabawy.

– Jest autystykiem – wyjaśniła Ainu, gdy podzieliłam się z nią swoją obserwacją – to lekki stopień autyzmu, być może Asparger.. On nie bawi się z dziećmi, ma swój świat, a jednocześnie jest hiperaktywny. Czasem już też nie mam siły, wiesz.. – zamyśliła się – Mamie zwyczajnie brakuje do niego cierpliwości, a ja jestem po pedagogice, jestem młoda, więc jest mi łatwiej, ale czasami też miewam dosyć..

Wiedziałam co ma na myśli. W domu Baseit biegał, krzyczał, wspinał się po Ainu, po meblach, po kratach. Bezustannie, z niewyczerpującą się energią, wymagający spokoju, stanowczości, olbrzymiej uwagi i wielkich pokładów miłości. Gdy wieczorem, po rodzinnej kolacji obserwowałam Ainu, jak wraz z nim i Gają rysuje literki, byłam pełna podziwu dla cierpliwości, z jaką radzi sobie z jego wybuchami, ruchliwością, a miejscami wręcz przemocą. Bo choć Baseit tylko pięć lat miał, to siłą dorównywał niejednemu starszemu chłopakowi.

– Wiesz, on nie jest moim bratem krwi – powiedziała mi Ainu już na peronie metra, gdy czekałyśmy na ostatnie połączenie z naszym domem – Miał 3 miesiące, gdy do nas trafił. Przyszła mama i powiedziałą, że jest niemowlę do wzięcia. Rodzice zostawili go zaraz po urodzeniu. Rozpytywaliśmy się po sąsiadach, ale nikt nie chciał go przyjąć. No i tak został u nas. Wiesz, pracujemy, głodem nie przymieramy, miłości w nas dużo – a dziecko potrzebuje domu. I Baseit został. I jest częścią naszej rodziny, moim malutkim braciszkiem. Bardzo go kocham, wiesz? – w oczach Ainu pojawiają się łzy – tak sobie myślę, że jak skończę studia i odłożę trochę gotówki, to też pojadę w podróż jak Ty. Z Baseitem, wiesz? Bo skoro Wy dajecie radę, to mnie się też uda.

Teraz płaczemy już obie.

 

Ciąg dalszy znajdziecie tu.

 

z historia w tle

 

0 0 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

12 komentarzy
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
trackback
5 lat temu

[…] Tak, w mesdżicie, czyli w mosqu, czyli po polsku w meczecie. Zgadza się – uśmiechnęłam się z dumą – Tak jak modlili się w Malezji i w […]

trackback

[…] Poprzednia część opowieści ukryta jest tu. […]

Ainu Elvira
6 lat temu

Thank you for this post, deeply touched me. ⚘

Somos dos - migawki z podróży Małej i Dużej

Pisz do Ainu. Namiar znajdziesz na moim priv profilu 🙂

Karolina Plewińska
6 lat temu

Jestem związana z tematyką ASD i zawsze mnie ciekawiło, jak wygląda diagnoza, wsparcie i edukacja dla takich dzieci w innych krajach.

Ewelina Sobikowska
6 lat temu

Ładnie obie wyglądacie, ale ja jakoś serca nie mam to tego ” zasłaniania się ” przed światem …Pozdrawiam Was obie <3

Elżbieta Dylewska
6 lat temu

Ładne wytłumaczenie – i mądre 🙂

Renata Głuśniewska

Piękny tekst i kolejny Piękny Człowiek na Waszej drodze

Ola R-g
6 lat temu

Świetny wpis!

Ewelina Sobikowska
6 lat temu

Ładnie obie wyglądacie, ale ja jakoś serca niem to tego ” zasłaniania się ” przed światem …Pozdrawiam Was obie <3

Dominica Paloc-Labno

Pieknie Ci:)

x

Check Also

muesli breakfast

Muesli

Kuala Lumpur. Poranek. – Mamo?..  Co dziś zjemy?..  – pyta zaspanym głosem Gaj, wtaczając się ...