Home / 2015 (page 2)

Yearly Archives: 2015

Ustupu – epopei ciąg dalszy..

Kontynuacja tekstu: http://somosdos.pl/2015/11/688/   Dzień zaczynamy znów od przeprowadzki na pomost. Kupujemy sobie rozpuszczalną kawę, by uprawomocnić zajęcie restauracyjnego stolika i pogrążamy się w oczekiwaniu. Gaj bryka z dzieciakami, ja siedzę i ścibie, choć idzie mi to coraz trudniej. Pęka mi głowa. Od kilku dni boli mnie brzuch. Najpierw od czasu do czasu, potem coraz częściej. Bez związku z posiłkami. Bez związku z niczym. Podejrzewam jednak, ze w związku z amebą. Od przedwczoraj pada.  W zasadzie ciurkiem, przestaje troszkę  po południu, ...

Czytaj całość »

Ustupu

    Kontynuacja tekstu: http://somosdos.pl/2015/11/nie-sprzedawajmy-swych-marzen/   Ustupu. Plac obok molo. Siedzimy z Gajką wymęczone przeprawą, z wolna ogarniając rzeczywistość. Tuz obok mnie, niespodziewanie przysiada Indianka. Gaj natychmiast przestaje się marszczyć , małe oczka łypią  z ciekawością. Po pierwsze Kuna jest ubrana po tutejszemu. Długie sznury cekinów ozdabiają smagłą przestrzeń podudzia, przykuwając nasza uwagę, podobnie jak te, które ozdabiają przedramiona. Do tego czerwono – złota chusta na głowie, czarna spódnica w zielone wzorki i bluzka z bufiastymi rękawami. I obowiązkowo  naszyte  mola(tradycyjny ...

Czytaj całość »

Nie sprzedawajcie swych marzeń

    ciąg dalszy historii, którą możecie przeczytać Tu. *** Puerto Obaldia. 4 am. Budzika nie słyszę. Na szczęście słyszy go Daniela. – Wstawaj. Asia wstawaj! Czwarta! Niechętnie otwieram oczy. Nienawidzę wstawać w nocy. Nienawidzę być niewyspana. Nienawidzę tego piasku pod powiekami, tej mgły która przysłania świat i zmysły. Nie ma wyjścia. Wypełzam spod moskitiery, dopakowuję plecaki, przytomnie przerzucając kilka cieplejszych ciuszków do nosidła. Tropiki tropikami, ale na łódce zawsze wieje. Zarzucam brązowy plecak i podpierając się kijkiem wychodzę w ...

Czytaj całość »

Kierunek – Panama

    Puerto Obaldio, granica. Przygnębiające wrażenie. Mur jednostki wojskowej, śmieci, szarobure kolory, których nie równoważy nawet wyglądające zza chmur słońce. Góry wokół przepięknie zielone, morze turkusowe, Puerto Obaldia smutne, szare i betonowe. Siedzimy z Daniela na pomoście. Na łódce, maleńkiej  motoróweczce także siedziałyśmy razem. Dokładnie siedziała za mną, niska, uśmiechnięta dziewczyna w okularach. Wyglądała na Francuzkę, a duży plecak i konkretne buty mówiły, ze w podróży już od jakiegoś czas. Zagadałam do niej po angielsku, ona odpowiedziała po angielsku ...

Czytaj całość »

Granica Kolumbia – Panama. Puerto Obaldia. Kubańczycy – post scriptum.

Granica Kolumbia – Panama. Puerto Obaldia. Tydzień później.  – Jak to nie dadzą nam wizy, powariowali chyba – komentowałam zaogniona ostatnie wydarzenia w Migración do idącej obok mnie Argentynki – bo co, bo nie mam biletu do Polski?! Powaliło ich?! Normalnie nie wierze!!! To co, oszukiwać ich mam?! Stworzyć bilet w photoshopie?! Co za debilizm, co za debilne prawo!!! – ASIA??? – w tym samym momencie jakaś ręka zatrzymała mnie gwałtownie w miejscu – ASIA??? TO TY??? ASIA???ASIA!!! UDAŁO SIĘ!!! Odwróciłam się ...

Czytaj całość »

Kubańczycy

Somos Dos - Kubańczycy

      Necocli. Pewna ciepła, październikowa noc. – Wiesz Asia – powiedział Walter, w którego namiocie przyszło nam nocować – gdybyś widziała ludzi idacych w nocy plaza, wiesz duzo ludzi, nie przejmuj sie, tylko spij. To Kubańczycy, oni nic Ci nie zrobia. – Kubańczycy? – zainteresowalam sie szybko – czekaj, jak to Kubańczycy? – No.. Kubańczycy. Nielegalni imigranci. Uciekaja z Kuby i tedy noca ida do portu. Mnóstwo ludzi. Tak kolo 3-4 nad ranem. Wiec nie przejmuj sie, jak ...

Czytaj całość »

Wyprzedzajac nieco czas..

31 listopada. Fiesta de Halloween. Gaj w swojej ulubionej, rozowej sukieneczce i zmajstrowanej przez mame koronie. Rozowej oczywiscie – jakikolwiek inny kolor nie wchodzil nawet w gre. We wiosce szal. Wszystkie dzieciaki biegaja poprzebierane. Te bogate maja disfrasas (przebrania) ze sklepu, te ubozsze poprzebierane sa domowymi sposobami. Patrze z zachwytem na kreatywnosc rodzicow. Gumka wciagnieta w nogawki dresowych spodni – bach – sa pumpy. Do tego pas z szala mamy i  z drugiego szala turban. I bach – mamy Sindbada. Czarne ...

Czytaj całość »

    Kolumbia to kraj latynoamerykańskiego kochanka i olbrzymiej pruderii. Wciąż nie ogarniam tego zjawiska, o które potykam się na każdym kroku. Na kontynencie, gdzie pod ciepłym dachem nieba kochanków zmienia się ja rękawiczki, gdzie jest mnóstwo nastoletnich matek, a kobiety maja po piątce dzieci, każde z innym mężczyzną – pod spódnicą nosi się spodenki, na plaży jest mi zwracana uwaga, ze należy Gajce ubrać majtki. Sklepy dla maluchów są pełne kompletów z biustonoszami, które zakładają mamy już 2-3letnim dzieciom, ...

Czytaj całość »

Podniosłam z ziemi gumkę

  Podniosłam z ziemi gumkę. Leżała sobie brudna, zagrzebana w pyle drogi. Ot, taka zwykła recepturka. Podniosłam z ziemi gumkę i pomyślałam – o, przyda się – po czym schowałam ja do kangurki. Refleksja przyszła po paru krokach. O tym, jak mało rzeczy mamy. O tym, ile maja dziur, zaszytych rożnymi kolorami nitek. O tym, jak niewiele potrzeba nam do życia i jak cieszymy się z rozmaitych drobiazgów – ot, chociażby z napotkanej na drodze gumki – recepturki.

Czytaj całość »

Początek bloga – backstage

    Nie pojechalysmy dzisiaj. Po kolejnej nocy z 4 godzinami snu wstalam o swicie, by nas spakowac i prawie przewrocilam sie ze zmeczenia. Bo moje zycie w podrozy biegnie liniowo, nie rownolegle. Poza podroza zeszta tez, jak wszystkich rodzicow, ktorzy sa sami. Co to znaczy? To znaczy, ze trzeba wszystko zrobic osobiscie. Chcemy jesc – musze isc do sklepu, przygotowac skladniki, ugotowac obiad, zjesc go z Jej Malenkoscia, potem pozmywac naczynia i dopiero uznac etap za zmkniety. Zapomnialam kupic ...

Czytaj całość »