Home / Ameryka / Meksyk (page 12)

Meksyk

Grzebień

– Mamo, mamo! Jak to otworzyć? – przybiegła do mnie Gajka, trzymając w ręce puszkę z tuńczykiem. Cebulka już skwierczała w maślanej kąpieli, a ja szybciutko, na kuchennym tarasie hosta siekałam czosnek na nasz pierwszy od kilku dni, domowy obiad. – Gajciu, paluszkami. Albo czymś musisz podważyć to otwarcie – rzuciłam, kończąc ostatni ząbek – Acha – mruknęła moja córka i zniknęła w czyluściach kuchni. Zebrałam więc czosneczek i posiekaną kolendrę, i czując intensywniejący cebulkowy zapach, pobiegłam w kierunku patelni. ...

Czytaj całość »

Przez Chiapas drogi ciąg dalszy

    Gaj ma tą niezwykle piękną umiejętność błyskawicznego łamania barier. Gdy mama czekała na pierwszego stopa, Gaj w międzyczasie zaprzyjaznił się z panem taksówkarzem, panem sprzedawcą bananowych chipsów i panem sprzedawcą dmuchanych zabawek. W efekcie, gdy wsiadaliśmy do autka, Gajce machała cała trójka, a sama wspomniana uzbrojona była w dwie paczki chipsów. Na teraz i na zaś. Albo – znając Gajkę – dla mamy. Wsiadałyśmy do transportu publicznego, bo niebo zachmurzyło się nagle, a z daleka słychać było grzmoty. ...

Czytaj całość »

Pluskwy

Kolejna lekcja biologii czekała na nas tuż za progiem. Kładąc się jeszcze do łóżka, przy słabym świetle żarówki Gaj zaanonsował: – Mamuś, tu są jakieś robaczki na ścianie! Mama od razu zwróciła ku nim swoje czułki, obserwując je przez moment. Jednak katalog pamięci nie wświetlił żadnego obrazu, nie połączył faktu z żadną obecną w milionach neuronów informacją. Robaki były niewielkie, ot jak mały paznokieć, szare i płaskawe, miały nożki i wędrowały sobie rzędem w stronę łóżką. Zmęczone drogą, pragnące snu ...

Czytaj całość »

Psy

cd Rozpakowałam więc minimum potrzebne do przespania nocy i z Gajonem głodnym jak wilk pobiegłyśmy na Zocalo (Ryneczek). Zgodnie z przewidywaniami na Rynku wciąż stały straganiki, więc wraz z innymi mieszkańcami Pueblo Nuevo mogłyśmy napaść brzuch pysznymi empanadas. Tak więc Gaja konsumowała już swoją porcję, a ja, odwrócona do niej plecami, spokojnie kupowalam kolację dla siebie, gdy nagle usłyszałam jej krzyk – a w nim rozpacz i przerażenie! Błyskawicznie odwróciłam się na pięcie, ale jedyne co dostrzegłam – to cienie psów ...

Czytaj całość »

Stopem przez Chiapas

      Chłopaki odwieźli mnie na rozstaje dróg. – Asia, ja  z Wami pojadę – Pika patrzył mi głęboko w oczy – Przejedziemy razem przez te góry. Spojrzałam zaskoczona. Żartuje?! Nie, nie żartował. – Stary, daj spokój. Nie od wczoraj podróżujemy. Damy radę. – skwitowałam krótko. Nie miałam ochoty na towarzystwo w drodze. Czułam, że przychodzi mój moment oddalenia, kiedy chcę być tylko z Gajką i z Drogą, z dala od ludzi, nawet tych lubianych. Potrzebowałam momentu samotności, wyciszenia, ...

Czytaj całość »

W krainie bursztynu

Z Chiapas wyjechać nie było łatwo. W którą stronę rzuciłam okiem, wszędzie blokady. Słuszne, niesłuszne – nie potrafiłam ocenić, natomiast widziałam wyraźnie wielką solidarność nauczycieli i ich olbrzymią determinację. Tak więc wszystkie drogi były zablokowane, a podróżowanie choć wciąż możliwe, było jednak bardzo trudne. Ze wszystkich więc dostępnych opcji wybrałam tą jedną, wąziutką, prawie nieuczęszczaną drogę, której to ledwo widoczną niteczką snuła się po zielonej połaci mapy, wpadając prosto w niebieską plamę Zatoki Meksykańskiej.  Wiedziałam, że to będzie podróż wieloetapowa. Że wielokrotnie ...

Czytaj całość »

Flaga

– Mamo! Która to jest bandera Meksyku? Nie pamiętam.. Elegi unas, pero ne se cual es.. (Wybrałam kilka, ale nie wiem która to jest..) Zaglądam pod moskitierę. Faktycznie, Gaj wybrał 4 flagi, każda z zielonym, białym i czerwonym, ułożonymi w różnej kombinacji pasów poziomych lub pionowych. Brakuje tylko tej kombinacji z orłem, którego – drocząc się z tutejszymi znajomymi nazywam pajaro (No es pajaro, amiga! Es aguila! A-G-U-I-L-A!!! Entiendes?– To nie ptaszek, moja droga! To orzeł! O-RZ-E-Ł!!! Rozumiesz?) No więc ...

Czytaj całość »

Imiona

W Ameryce Łacińskiej w zasadzie nie ma dużych ograniczeń w nadawaniu imion dzieciom, w związku z czym fantazja rodziców nie zna tu granic. I pal licho, jak jest to tylko Madrugada (świt), Leidi (dama) czy Lago (jezioro). Pal licho, jak to są tylko imiona obcojęzyczne, jak Yeison czy Yeferson (pisownia tutejsza, wymowa tamtejsza). Ale co powiecie na Uesnavi? … Czyż to nie urocze nosić imię amerykańskiej Marynarki Wojennej?:)))        

Czytaj całość »

Canion Sumidero

Kanion ten w porze deszczowej straszył niskimi chmurami, napompowanymi deszczem. Patrzyłam na nie z niepokojem. Deszcz i motorówka to bardzo kiepska kombinacja – grozi zimnem, chłostą spadających kropli przyjmowanych w pokornym skłonie, siekających bezlitośnie pędem dziestu kilometrów na godzinę. Tak więc wpatrywałam się w niebo, taktycznie zajmując miejsce za pewnym bardzo dużym i bardzo szerokim panem. Ot, taki deszczochron i wiatrochron zarazem, błogosławieństwo przy ewentualnym opadzie.     Póki co opadu nie było. Brzegi podnosiły sie stopniowo, sternik gnał całą mocą silnika, ...

Czytaj całość »

San Juan de Chamula – tam gdzie osy zjadałam i bimber spożywałam – vlog #1

Przedstawiam Wam materiał, ktory zgrabną i lekką reką zmontował magik Konrad Śniady. I tak to z radoscią zapraszam Was do podglądniecia świetojanskiej fiesty w majańskim Chamula, stan Chiapas. A dlaczego wlasnie tam? Bo sw Jan, czyli Juan to Chamuli patron, a sama Chamula – to magia, dosłownie. Jest tam kościół, ale nie ma księży. Są świete obrazy, ale na podłodze leży igliwie. Na kościele sterczy crucyfiks, a wewnątrz składany jest w darze martwy kogut. Tam też stara „curandera” pluje wódka ...

Czytaj całość »