Home / Tag Archives: meksyk (page 3)

Tag Archives: meksyk

Huejuquilla el Alto

    Z radością uciekałyśmy z zimnego Zacatecas. Mimo przesympatycznej ekipki nas goszczącej nie byłyśmy w stanie zostać dłużej. Uciekałyśmy do przodu, do nowej przygody..     A przygoda zaczeła się już 2 godziny później, kiedy dotarłyśmy do niewielkiego Fresnillo, leżącego u podnoża masywu Sierra Madre Occidental. Okazało się, że autobusu o którym pisał nam Marakame nie ma! To znaczy, owszem jest, ale nie o 11, ale o 13, co oczywiście oznaczało, że na ostatnie, najważniejsze collectivo zwyczejnie nie zdążymy. Nie ...

Czytaj całość »

Zaproszone do tańca

Do Huicholi nie tak łatwo się dostać. Nie da się tak po prostu przyjechać i z nimi zamieszkać. To zamknięte bardzo społeczności, nie wpuszczające obcych do swoich światów. Inaczej jednak dzieje się, gdy przbywa się z polecenia, gdy pojawia się z zaproszeniem od członka rodziny, albo od człowieka, którego darzą szacunkiem, przyjaźnią i zaufaniem. My w tym przyjeździe miałyśmy malutkiego pecha. Otóż Gema skontaktowała nas ze swoim znajomym szamanem, jednakże marakame Rogelio właśnie wybierał się do Brazyli na konferencję peyoterów i ayahuascerów. ...

Czytaj całość »

Kojoty

Wyjechaliśmy kawał drogi w pustynię. Cerro Quemado wraz z całym łańcuchem wznoszących się nad nią gór zrobiło się maleńkie, wioski nie było już widać. Kierowca w milczeniu zrzucił nam drewno, zainkasował należność, po czym, wznosząc tumany pustynnego kurzu wrócił do wioski, a my? Popatrzyliśmy na siebie, popatrzyliśmy na niskie już słońce i zaczęliśmy szukać miejsca na rozbicie namiotów.     Miejsce znalazło się błyskawicznie. W lesie governadoras i kolczastych kaktusów Eric odkrył małą polankę, w sam raz na nasze dwa niewielkie ...

Czytaj całość »

Na Cerro Quemado

cd W drogę wyruszyłyśmy późnym popołudniem, w ostatnim zdaje się, do tego stosownym momencie. Słońce przetoczyło się już na drugą stronę nieba, zalewając świat ciepłym, miękkim światłem. Z nosidłem na plecach, uzbrojona w kijki, ciepłe ubrania, wodę i banany szłam ostatnia, goniąc wędrujące do góry dziewczyny.  Dlaczego ostatnia? Bo w połowie pierwszego podejścia zorientowałam się, że nie wzięłam czołówki. Nie było na co czekać, należało zawrócić i przeskakujac z kamienia na kamień błyskawicznie lecieć do domu. Na szczęście Gajka postanowiła ...

Czytaj całość »

Szyb

Zagrzebanej w śpiworze, przykrytej dwoma kocami ani chce się wstawać. Jest jeszcze ciemnawo na zewnątrz, musi być wciąż przed siódmą. Leżę więc sobie pod piernatami, dogrzewana wciąż ciepłą butelką z wrzątkiem, który jeszcze nie zdążył wystygnąć. Jest zimno, przez dużą, zaparowaną szybę nie widać nic. Gema i Simone jeszcze śpią, ale mój budzik odtrąbił już pobudkę. Internetu co prawda nie ma, ale jest laptop i Gaja uśpiona, więc chcę wykorzystać ten czas na kolejną migaweczkę. Rozglądam się wokół. No tak, ...

Czytaj całość »

Real de Catorce. Po drugiej stronie lustra.

Po drugiej stronie lustra wita nas stary kamieniołom, olbrzymi parking i ruiny zabudowań. Pomiędzy nimi, gdzieniegdzie widać życie, ale trudno jest nam na pierwszy rzut oka rozróżnic, gdzie to życie trwa, a gdzie dawno umarło. Autobus ustawił się koło wjazdu do tunelu i zapadł w drzemkę, my zaś stałyśmy na środku gigantycznego, wyłożonego kamieniami parkingu, zastanowiając się co dalej.     – Mama, jeść – zaanonsowało moje dziecko, określając nasz kolejny cel. Weszłyśmy w uliczkę koło parkingu, zapomnianą i sennie ...

Czytaj całość »

Tam, gdzie gwizda wiatr

Do Real de Catorce ostatecznie postanowiłam nie jechać. Zostały nam raptem 2 miesiące wizy, a w tej części meksykańskiej ziemi miejsc do zobaczenia jest mnóstwo, należało więc coś wybrać. O Real de Catroce, oprócz tego, że to święte miejsce Indian Huicholes, słyszam także, że to kultowe miejsce hippisów, backpeakersów tudzież wszelkiej maści turystów. Nie brzmiało to dobrze. W wyobraźni widziałam wysokie ceny i przechadzających się wśród straganów gringos, fotografujących się ze specjalnie do zdjęć wystrojonymi Indianami. Tandeta i cyrk w ...

Czytaj całość »

Strzelanina

Asia, która przygarnęła nas na samym początku naszego pobytu w Queretaro, mieszkała na obrzeżach miasta. Aby stamtąd dojechać do części historycznej, należało złapać autobus i 40 minut poźniej wysiąść pod mercado, a potem iść jeszcze całkiem dobrą chwilę. Ale ze w miłym towarzystwie poranek przeciągnął nam się aż do południa, przystanek na mercado (targ), gdzie można kupic obiad w nienachalnej cenie był nam bardzo na rękę. Tak więc wysiadłyśmy w opisanym przez Asię miejscu i stojąc na chodniku rozglądałyśmy się ...

Czytaj całość »

Metro – kalejdoskop zdziwień i radości

– Mama! MAMA! Mira! Payaco!!! Rozgladam sie wokol. Zmeczona, przysiadlam na podlodze, a z perspektywy podlogi niewiele przeciez widac. – MAMA!!! TU!!! Moj dziec sprawnym ruchem reki nakierowuje moja glowe w pożądaną stronę. – O rany! Faktycznie!   Gaj uwielbia klaunow. Klauni sa wyczuleni na dzieci. Ten z metra od razu dostrzegl bałwochwalczy wzrok Gai.   – O! Kogo my tu mamy! Guera! (Biała! – sposób określania białych kobiet przez Latynosów, określenie pozytywne) Skad jestes? – De Polonia – odpowiada ...

Czytaj całość »