Do Malaki, jednego z najstarszych miast Półwyspu Malezyjskiego jechałyśmy z przygodami. Najpierw wysiadł wypożyczony nam internet (och, routerze, dlaczego w takim momecie), a potem pochorowała się Gaja. 2h drogi minęły nam więc na głaskaniu brzuszka i wymyślaniu bajek.
Z dworca do Le Village Malacca Guest House (39 Plaza Mahkota Jalan pm4, 75000 Melaka) dostać się było bajecznie prosto. Wystarczyło na tym samym Melaka Sentral Bus Terminal złapać autobus miejski nr 17 i za jedyne 2 MR za Dużą (Mała nie płaci) dojechać do Menara Taming Sari i tamże wysiąść. Autobus odjeżdżał o każdej pełnej i połowiczej godzinie, jazda zajmowała godziny pół, ale nam nie było dane dotrzeć sprawnie, bo brzuszek Gai zażądał położenia się na wygodnych dworcowych krzesełkach, wciąż dręcząc ją bólem. Wreszcie, gdy tocząca się tam rewolucja znalazła wyjscie górą i dołem, mogłam zebrać bagaże oraz szkraba i ruszyć do hostelu.
Hostel zajmował całość narożnej kamienicy, dwa kroki od pomalowanego na buraczkowo historycznego centrum, przez które właśnie przewiózł nas autobus. Na dole była restauracja, która kusiła zapachami. Maluch na wszelki wypadek schował się po zawietrznej, bo na niej kuchenne zapachy wywierały zgoła inne wrażenie. Stanęłam przed szklanymi drzwiami z karteczka informującą Le Village Malacca Guesthouse. Przed drzwiami, na wycieraczce drzemał sobie kociak.
– Patrz Gaja, jak sobie smacznie śpi – powiedziałam do malucha. – To musi byc dobre miejsce.
– Dlaczego? – zainteresował się maluch, ale ja już pięłam się z nosidłem do góry. Plecak transportowy zostawiłam na dole z nadzieja, że byc może znajdzie się ktoś, kto zechce mi go wynieść.
Ale na górze nie było nikogo. Ani mieszkańców, ani Idiego, który hostelem zarządzał.
– Mamuś, dlaczego tu tak pusto? – zdziwiło się moje dziecko, które doczłapało za mną po stromych schodach.
– Nie mam pojęcia Gaju – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – ale wiesz co? Może to i dobrze. Porozglądamy się tu trochę same.
Idi, Malaj o wyglądzie metalowca, pojawił się pół godziny później.
– Co Wy tu robicie? – zdziwił się widząc nas rozłożonych na sofach – Myślałem, że dziś nie przyjedziecie.
– Internet nam nawalił – odrzekłam zgodnie z prawdą – nie miałam jak do Ciebie napisać. No i Gaja mi sie jeszcze pochorowała.
– Dobra, chodzcie, dam Wam pokój. – przeszedł do konkretów nasz nowy szef – Odpocznijcie. Prace zaczniesz od jutra.
Ucieszyłam się z takiego obrotu sprawy, choc i taka była umowa. Miałam pracować do południa na recepcji, odciążając troche Idiego, który prowadził hostel sam. Popołudnia miały być juz nasze.
Hostel był bardzo prostym, niskobudżetowym miejscem o świetnej lokalizacji. Tanie restauracyjki znajdowały się tuż pod nim, dwie przecznice dalej rozkładał się właśnie nocny market, a tuż za nim widziałam logo galerii handlowej z wielkim i tanim spożywczym sklepem. Od centrum historycznego dzieliło nas na oko 10 minut leniwego spaceru, a od sławnej rzeki Malaki – może z pięć. Dokładnie z tamtego miejsca, za parę dni miałyśmy w planach łapac prom na Sumatrę. Cieszyłam się więc ogromnie z naszego szczęścia, które przywiodło nas własnie tu do La Village, bo wszystko wskazywało na to, że znalazłysmy się w bardzo właściwym miejscu. Na dodatek – jak się okazało – hostal posiadał kuchnie, co w Malezji należało do rzadkości.
Guesthouse był wypełniony przyjaznymi i wesołymi ludzmi. Zaraz potem okazało się, że ze względu na możliwość negocjowania cen mieszkali oni tutaj od dawna, w Malace robiąc sobie dłuższą przerwę w podróży. Nasi współmieszkańcy stali się więc dla nas kolejnym źródłem informacji o Azji Pł-Wsch, sprawiając, iż pomału zaczęłam myśleć o zrewidowaniu swoich sumatryjskich planów.
Przez długi czas byłam pewna, że Daniel w naszym hostelu też po prostu mieszka. W koncu były tu trzy piętra, a ludzie w nim goszczący żyli różnymi trybami życia. Daniel zasiadał w naszej świetlico-palarni, rozstawiał szpule z nitkami, przycinał je starannie, wyciągał kolorowe kamienie, a potem to wszystko elegancko splatał. Przyglądałam mu sie od czasu do czasu, stukając w swój komputerek, ale jakoś ciągle drogi nam sie nie krzyżowały. Rozmowy także, bo ja skupiona na filmach, zdjęciach i tekstach niespecjalnie szukałam kontaktu, a Daniel pogrążając się w sztuce makrame zanurzał się też we własnych myślach. I tak sobie pracowalismy obok siebie, w zasadzie nic o sobie nie wiedząc. Trwała taka sytuacja aż do pewnego popołudnia, gdy Gaja przybiegła do mnie z nowiną.
– Mamo, mamo! Tam jest chłopak, który mówi po polsku!
– Serio? – zdziwiłam się
– Serio! Tak dziwnie mówi, ale go rozumiem!
Okazało się szybko, że to był właśnie Daniel, Czech spod Czeskiego Cieszyna, który rzucił robotę i ułożone życie w Anglii i ruszył w świat. W drodze był już dość długo i już jakis czas temu skończyły mu sie odłożone na ten cel pieniądze, w związku z czym nauczył się od ulicznych artystów tego, co mógł najszybciej – sztuki makrame – i tak zaczął zarabiać na dalszą podróż.
Ku mojemu zdziwieniu także okazało się, że byliśmy w tym samy czasie na Perhentianach – tyle ze siłą rzeczy on mieszkał i sprzedawał na najbardziej imprezowej, tamtejszej plaży, a my – na tej malutkiej i najspokojniejszej. Jezyk polski i Perhentiany sprawiły, że wraz z Gają szybko zaprzyjaźniłysmy sie z Danielem, a zaraz potem dołączyli do nas pewna Szwajcarka i Idi. I tak właśnie rozpoczęła się nasza wesoła część pobytu w Malace.
Nim jednak zaczęła sie wesoła – trwała smutna, bo w nocy do bolącego brzuszka dołączyła się wysoka gorączka. I nie byłby to powód do specjalnej paniki, gdyby nie to, że całokształt objawów z mijającego właśnie tygodnia niebezpiecznie koncentrował moją uwagę na Gajki prawym talerzu biodrowym. A tenże prawy dolny kwadrat brzucha w mojej głowie jest opatrzony napisem „wyrostek robaczkowy”, który właśnie migał mi na czerwono.
Nie było więc wyjścia. Spakowałam szczoteczki do zębów, zapasowe koszulki, komputer, XOXO wifi wypożyczony nam na testy, malowanki i paszporty, po czym skontaktowawszy się z naszym ubezpieczycielem, udałam się na pogotowie.
Była 3 am.
***
Technikalia:
1. Autobus Kuala Lumpur (wyjeżdża z TBS) – Melaka (przyjeżdża na Melaka Sentral Bus Terminal) – 10 RM
2. Melaka Sentral Bus Terminal należy złapac autobus miejski nr 17 i wysiąść przy Menara Taming Sari (każdy miejscowy wie gdzie to jest) – 2 RM
3. Iść 100 metrów Jalan PM1 do Le Village Malacca Guest House (39 Plaza Mahkota Jalan pm4, 75000 Melaka)
4. Pozdrowić Idiego od Asi i Gajki z Polski 🙂
Ps. Le Village Malacca Guest House nie ma strony internetowej. Najszybciej whazupem złapać Idiego albo Hashima (właściciel) i przez niego zabukować pokoj.
Tel do Idiego (whazup) : +60 11 1888 5086
Tel do Hashima: +60 13 3550 235
Aby zarezerwować – możecie śmiało zrobić to też przez maila: dwahashim@yahoo.com
Ceny pokojów:
Dorm 12-15 RM
Single 25-30 RM
Double 35-40 RM
Triple 45 RM
Aircond +15 RM
Przy dłuższym postoju, szczególnie poza sezonem ceny powinny być nieco zbijalne:)
Hostelowa atmosfera przyjazna, ale bardzo przydałoby się tam sprzątanie. Zameldowaliśmy się w nim skuszeni Twoją rekomendacją (para Rosjan wspominała, że była tu niedawno dziewczyna z dzieckiem z Polski), ale byłam wdzięczna losowi, że to tylko awaryjnie na jedną noc. w kategorii fajności pewnie celowałabym w in ny hostel 😉 Mam nadzieję, że mały człowiek już w pełni sił, pozdrawiam!
Zgadzam się z Tobą, choć gdy myśmy były, nie było zle:) Oni są przed remontem, więc może polożyli lagę na ogarnianie przybytku (choć nie powinni – bo ciągle jest to czynny hostel, do którego przybywają goscie).
Niemniej jednak cenę mają super, a lokalizacja jest świetna (imprezownie na tyle daleko, że śpi się spokojnie, a stare miasto i zabytki w zasiegu paru krokow). No i mają kuchnię, co dla mnie – długodystansowaca w podróży – jest istotne:)
o rany, dużo zdrowia! wiadomo coś więcej?
Tak. Że trzeba dobrze zastanowić się nie tylko nad ubezpieczycielem; )
Ja też odetchnęłam, serdecznie pozdrawiam, buziaki. Małgorzata
Na szczęście to nie wyrostek. Odetchnęłam z ulgą.
Uffffff ❤️❤️❤️
Oj, zachcialo mi sie tropikow patrzac na wideo…Chyba mam je we krwi! Dobrze ze nie wyrostek! Ja tu poznaje polska sluzbe zdrowia i jestem pod wrazeniem (dobrym poki co). Moja mama w szpitalu, ale powinno byc dobrze. Buziaki!
Grazynko, trzymam kciuki za Twoja mame! Slemy slonce, choć tu u nas monsunu czas.. <3
Daj znać jak będzie już wiadomo co z Gajką! Zdrówka i siły, oby to nie było nic poważnego! Ściskam! <3
Dzięki Marta! Buziak! 🙂
Zdrówka dla Gai!
Biorę i dziękuję! <3
zdrowia życzę dla Małej i Dużej!❤️
Dziekujemy! Bierzemy pełnymi garsciami! 🙂
Asiu jak zdrówko?
Reperujemy!
Jakieś nowe wieści? Jak się Gaja czuje?
Ojojoj, co z Gają?
Ooo no i co jaka diagnoza?