Nie przyjeżdżajcie nigdy do Mari. Mari to czarna dziura. Mari to bagno. Mari to zło.
Bo Mari wciąga. Mari uzależnia. Mari osacza Cię po cichutku, niepostrzeżenie otacza Cię swoimi mackami, rzuca urok spod którego nie możesz uciec.
My nie możemy.
Przecież miałyśmy zostać tu tylko trzy dni. Potem minęły kolejne trzy i kolejne, a teraz już dwa tygodnie za nami i dalej nie chce nam się stąd jechać.
Lubię bardzo takie wolne życie. Życie w którym jest czas, by popatrzyć na morze, wypić kawę na skałach, poczytać książkę i posłuchać śpiewających ptaków. Życie, którym w każdej chwili mogę wziąść mojego dzieciaka na ręce i wyściskać, i wycałować. Gdy mogę rzucić wszystko i pobiec wraz z nim, by zobaczyć kolejną muszelkę, wygwieżdżone niebo czy zamek, który właśnie specjalnie dla mnie zbudowała. Lubie takie życie, niespieszne i spokojne, bez internetu i prądu, który jak się okazuje wcale tak niezbędny nie jest.
Lubię iść spać gdy gwiazdy na niebie i lubię budzić się o świcie, nawet w pochmurny dzień. Lubię moje poranne sprzątanie plaży i grabienie opadłych przez noc liści, choć od tego mam już bomble na rękach. Lubię parzyć kawę gościom i smażyć naleśniki mojemu dziecku. Lubię patrzyć w dal, oglądając codzienne widowiska przyrody. Lubię wreszcie zrobić kilka kroków i zanurzyć się w błękit oceanu, gdzie parę metrów od brzegu toczy się kolorowe życie rafy koralowej i lubię moje wyprawy do resortu, gdzie już z większością pracowników trzymam sztamę, więc prosto z recepcji mogę Wam wysłać to ostrzeżenie.
Trzymajcie się z daleka od Mari Mari. Bo Mari uzależnia, Mari wciąga.
Za jakiś czas będziemy musiały stąd wyjechać, choć myślę, że to jedno z miejsc, w którym mogłabym spędzić kawał życia. Szczerze mówiąc, gdy przeglądam tą naszą ponad 3letnią drogę – nie było drugiego takiego. Nawet meksykańskie Mazunte czy Colibri, nie miało tego wszystkiego, co ma Mari Mari. Więc ostrzegam Was uczciwie. Nie przyjeżdżajcie do Mari-Mari, bo wyjedziecie stąd z dziurą w sercu.
My już jesteśmy stracone.
No, wreszcie poszlo z aktywnym linkiem 😀
nie mam zadnych nalogow wiec Mari-Mari jest mi niezbedne
Hahaha, zapraszam wiec do wspóluzależnienia 😉
Ach, cuda sie dzieja na tym fejsbuku. Albo na blogu. Link przecież dziala – oto jeszcze raz on: http://somosdos.pl/2017/10/nie-przyjezdzajcie-do-mari-mari/