Sylwester 2018, Tagatay, Filipiny
– Gaju kochana – zapytałam wieczorem, porządkując porozrzucane zabawą rzeczy – Potrafisz mi powiedzieć, jakie religie poznałyśmy w podróży?
– Religie? – uniosła brwi malutka – nooo… Buddystów znam…
– Brawo córeczko. A pamiętasz, jak modlą się buddyści?..
– No tak! Medytują! Tak jak my medytowałyśmy w klasztorze!(klik) W Tajlandii!
– Brawo. Jaką jeszcze inną religię znasz? – ciągnęłam temat niby od niechcenia. W końcu odwiedziłysmy tyle krajów, spotkałyśmy tyle różnych ludzi różnych i różnych religii. Co w tym małym łebku zostało?..
– No, Allachów znam! – oświadczyła z dumą Gaja.
– Allachów, czyli ludzi modlących się do Allacha? Oni nazywają sie muzułmanie, a ich religia..
– …
– A religia nazywa się islam.
– Islam! A, tak! – ucieszyło się moje dziecko. Nazwa religii głoszonej przez Mahometa nijak nie chciała trzymać się jej pamięci.
– A gdzie się modlą muzułmanie?
– W mesdżicie! [mesjit – w jezyku bahasa meczet] – oświadczyło z pewnością moje dziecko, dając dowód, że pół roku w Indonezji nie poszło na marne.
– Tak, w mesdżicie, czyli w mosqu, czyli po polsku w meczecie (klik). Zgadza się – uśmiechnęłam się z dumą – Tak jak modlili się w Malezji i w Indonezji, prawda?
Maluch z zapałem pokiwał głową.
– Znam jeszcze kristianów. Są w Polsce!
– Chrześcijan. A dokładnie katolików. Tak, są w Polsce, są w całej Europie, ale pamiętasz – byli też na Flores. Rodzina Uncla Bena jest katolicka, i Ricky Cowboy też jest katolikiem i twoja koleżanka Queen z Ende. I w całej Ameryce Łacińskiej jest bardzo dużo chrześcijan, i tu – na Filipinach też..- zamyśliłam się na moment. Przed oczami stanęła mi historia podbojów i sposób, w jaki owo chrześcijaństwo implementowano na nowych ziemiach.
– Tak, tak, pamiętam – kiwała głową Gajenka
– A jeszcze inne religie pamiętasz może?..
– Nie mamuś. Nie pamiętam.. – maluch z wolna pokręcił głową, wracając do porządkowania kartek papieru. Należało wreszcie ogarnąc pokój, który wyglądał jak po przejściu tajfunu.
Nie byłam w ogóle zdziwiona amnezją Gajki. Pozostałe trzy religie tylko nas musnęły – jedna bardzo dawno temu, druga dawno, a trzecia prawie przed chwilką.
– A pamiętasz demony z Bali, które stały przed każdą świątynią? A pamiętasz, jak poszłyśmy z Marysią i jej rodzicami na ceremonię? I pamiętasz te wielkie kosze z owocami, balijskie tańce i muzykę naszej świątyni? I tatę Florki, który codziennie, na liściach bananowca rozkładał ofiary dla duchów? I cukiereczki z tych ofiar, które znajdywałaś na ulicy?
– No jasne, że pamiętam! Nawet mam jeszcze kilka!
– No właśnie, to jest hinduizm, kochana.
– Hinduizm.. – powtórzyła Gaja nowe słowo. Faktycznie, nigdy opowiadając o balijskich wierzeniach nie użyłam tego słowa. Najwyższy był to czas, by go wprowadzić.
– Tak, religia nazywa się hinduizm, a ludzi nazywamy hinduistami. Oni wierzą w wielu bogów, a najbardziej w Sziwę, Wisznu i Brahmę. I w Ganesia wierzą. Pamiętasz..
– Jasne, że pamiętam Ganesia! To ten człowiek z głową słonia, co rzucił rogiem w księżyc! – przerywa mi Gaja
No tak, barwna historia Ganesi, co to jechał na szczurze spodobała się nam obu. Bywało, że sprawdzałyśmy, czy Ganeś na rzeźbach faktycznie ma obwiązany wężem brzuch i ułamany róg. I miał, prawie na każdej!
– A Króla Piekieł, którego paliłyśmy w Malezji pamiętasz? Mieszkałyśmy wtedy w George Town u takiej Malezyjki, której rodzina przybyła z Chin. Miała na imię Sara i uczyła w szkole takie dzieci jak Ty. W George Town było dużo czerwonych lampionów, a przy świątyniach stała zawsze para lwów, samiec miał pod łapą kulę, a samica – lwiego dzieciaczka.. – szukałam skojarzeń, ale w oczach Gai widziałam pustkę – poczekaj córeczko, odpalę vlog, zobacz sama, tu jest nagrane, jak Chińczycy w Malezji świętują Święto Zmarłych(klik). Popatrz, najpierw składaliśmy dary dla Władcy Ciemności, prosząc go, by był łaskawy dla zmarłych, którzy w piekłach siedza, bo w tej religii ludzie wierzą w wiele piekieł, a potem spaliłyśmy i Władcę i niektóre dary, tak, by sobie je symbolicznie zabrał i skrócił męki grzeszników.. – komentowałam – Ta religia nazywa się taoizm, a ludzi, którzy ją wyznają nazywamy taoistami..
A pamiętasz, jak mieszkałyśmy u Huicholi w San Andres Cohamiata(klik), daleko, daaaaleko w górach północnego Meksyku?.. Albo z szamanem w Ekwadorze?..(klik) No nie – zreflektowałam się – szamana na bank nie pamiętasz, miałaś wtedy 2 latka. Ale Huicholi możesz pamiętać. Popatrz, puszczę Ci filmik z wioski(klik). Oni odprawiają ceremonię albo w swoim kościółku(klik), albo w świętych miejscach. Byliśmy w dwóch takich ważnych miejscach dla Huicholi, na świętej pustyni Wirikucie(klik) oraz na świętej górze Cerro Quemado(klik). Wiesz, oni są animistami. Wierzą, że drzewa mają duszę, i strumienie, i że ziemia jest ich matką, a ojcem słońce..
– O, to ja jestem ich matką! – ucieszył się maluch – ja jestem przecież Gaja!
– Dokładnie tak! Nosisz imię Matki Ziemi. Najpiękniejsze imię na świecie. Wiesz, że dużo ludzi modli się do Matki Ziemi, szanuje ją i składa jej ofiary. Pięknie się modlą, a przy tym na przykład tańczą. Kiedyś, w Ekwadorze z szamanem i miejscowymi ludzmi, świętowałyśmy razem Pawcar Rami(klik). Wtedy dzień i noc trwają dokładnie tyle samo czasu. Tylko dwa razy w ciągu roku dzień i noc mają tyle samo godzin i dla wielu ludzi to ważne święto. I wtedy modliłyśmy się tańcem. Czekaj, gdzieś tu też był ten filmik..(klik) Popatrz, jaka byłaś wtedy malutka..
– No to ile religii już znasz? – zapytałam, zamykając laptopa
– Hinduizm, buddyzm, muslimism.. – Gaj zaczął odginać paluszki
– Islam. Muzułmanie to ludzie którzy w islam wierzą. – uśmiechnęlam sie w duchu. No nie, islam nie trzymał się pamięci Gajenki nic a nic – To już mamy trzy.
– Katolicy.. – Gaj zawiesił głos i z wysiłku zmarszczył nosek
– Hin.. – podpowiedziałam, widząc że pomysły się wyczerpały
– Hindusi! – wykrzyknął Gaj – to już pięć!
– Hinduizm. Wierzą w niego Balijczycy i Hindusi też. I wiele innych ludzi. I taoizm, i animizm.. To ile już?
– Sześć – zdumiała się wynikiem Gajenka
– A dziś poznamy nową religię. Nazywa się kościół metodystyczny, a ludzi, którzy ją wyznają nazywamy metodystami. Nasz host jest misjonarzem metodystycznym i dwa lata mieszkał w Afryce, opowiadając tamtejszym ludziom o swojej religii. A dzisiaj zabierze nas do kościoła i będziemy mogli zobaczyć, jak się metodyści modlą..
***
4 lata podróży i siedem ważnych religii. A ile kościołów, meczetów, klasztorów i świątyń różnej maści po drodze. Ilu ludzi mniej lub bardziej zaangażowanych w życie duchowe, dzięki którym mogłyśmy zobaczyć jak się modli i żyje w Azji i w Amerykach.
Pamiętam, gdy jako dziecko, na któryś wakacjach poznałam dziewczynkę. Miałyśmy wtedy pewnie z 8, moze 10 lat. Zakumplowałyśmy się ogromnie i stałyśmy się nierozłączne. Gdy więc, po tygodniu dowiedziałam się, że ona jest zielonoświątkowcem, a nie katoliczką, zatkało mnie. Patrzyłam na nią jak na ufoludka, a miliony myśli przelatywały mi przez głowę.
Że jest poganką. Że jest skażona grzechem pierworodnym. Że jak umrze, to nie pójdzie do nieba. Że jej dusza jest czarna. Że jest pod wpływem szatana. Że ona może odwrócić mnie od chrześcijaństwa i dusza moja zginie na wieki. Że powinnam, na wszelki wypadek, trzymać sie od niej z daleka. Albo – że muszę ją nawrócić, opowiedzieć o Jezusie, przecież ona nie może tkwić w błędzie.
Milion uczuć też targało moim sercem – od żalu nad nią, że nie trafi do nieba, przez strach – że mnie skazi swym pogaństwem, do rozdarcia – no bo jak mam się z nią bawić, skoro nie jest chrześcijanką?.. A taka fajna z niej dziewczyna..
Ona sama i jej rodzice zapraszali mnie do siebie, na nabożeństwo, bym zobaczyła, że nic złego przecież nie robią, ale ja spanikowałam, nie chciałam nawet zbliżyć się do ich domku, gdzie mieli się modlić, w jakimś dziwnym przerażeniu, że zgrzeszę samym wejściem do niego.
Ech…
Gdy teraz przyglądam się tym moim myślom i emocjom, łapię się za głowę. Ale z drugiej strony, co miało czuć dziecko z przedmieść, żyjące w kraju, gdzie 95% ludzi jest katolikami. Nie znałam innych religii, ani osób o innym kolorze skóry, nie było wtedy internetu, wymiana myśli w zasadzie nie istniała, granice były zamknięte, a jedynie kościół katolicki budował tożsamość Polaków. W tych dziwnych czasach, w których przyszło mi życ byłam przecież tylko małą, wrażliwą dziewczynką, a te wszystkie rzeczy przetaczały się przez mój dziecięcy świat jak walec, odciskając na nim ogromne piętno. I kościół katolicki też się przez niego przetoczył do tego stopnia, że przez moment rozważałam nawet pójście do klasztoru.
Nie chcę tego dla Gai. Nie chcę, żeby patrzyła na świat przez perspektywę słuszności jednej wiary. Marzę, aby w człowieku widziała tylko człowieka, a nie religię, kolor skóry czy pochodzenie. Ale jednocześnie też chcę, by była świadoma, jak bardzo religia potrafi wpływać na zachowania ludzkie. Ile warunkowań w nas buduje, determinując zachowania, myśli, decyzje. By w tej całej gmatwaninie różnopłaszczyznowych uprzedzeń i stereotypów potrafiła odnaleść drogę do siebie i do innych, bez względu na to, którego Boga chwalą.
Wierzę, że drogą do życia bez lęku przed innością jest wiedza i doświadczenie.
I wdzięczna jestem naszej podróży, że tyle tej ważnej, życiowej wiedzy nam przynosi.
Bardzo sympatyczny i poważny wpis.
Bardzo poruszyło mnie wspomnienie przeżyć podczas spotkania z zielonoświątkowczanką.
Świadomość, że istnieje takie zjawisko jak religia a z drugiej strony wiara. Trudno znaleźć w jednym życiu miejsce na oba doświadczenia.
Ja jednak bardzo sobie cenię wspomnienia z dzieciństwa właśnie z takimi lekami, przesądami, ale również chwilami silnych wruszeń i emocji.
Życzę Gai żeby wybrała najlepsze.
Kiedyś, dawniej, po jakimś spotkaniu towarzyskim moja wtedy 6-lub 8-letnia córka podsumowała, że dla innych dzieciaków jestem dużo bardziej miła, niż dla niej. Ją krytykuję, wymagam dużo więcej, wytykam błędy. U innych dzieciaków zauważam coś pozytywnego, a moje ciągle za coś ganię..
Dużo się uczę od mojej córki o sobie.. Dlaczego to, co najbliżej ma być doskonałe, a u innych mi te same wady nie przeszkadzają aż tak? Hmm Tak samo mam z mieszkaniem – u i nych nie dostrzegam bałaganu, w moim zawsze. W innych nie przeszkadza mi krzywy tynk, w moim jest to problemem. Moja figura zawsze jest najgorsza, dla innych kobiet zawsze mam jakieś pozytywne słowo! To samo z Polakami – ciągle widzę w nas wady. Jestem jak Ty, Krakowianką- w innych miastach nie przeszkadzają mi niedociągnięcia w wystroju, dbaniu, polityce, komunikacji, tak jak w Krakowie! Ciągle się na tym łapię!
A dlaczego o tym piszę? O każdej z wymienionych 7 religii mogłabym jak Ty, powiedzieć kilka nie-oceniających informacji. Coś obiektywnie, bez nasmiewania, bez krytyki. Dostrzec coś ciekawego. A w katolicyzm wbić szpilę..
?
PS. Ale artykuł i tak mi się podoba bardzo, zresztą jak i cały blog ? jak nie piszę, też czytam! I wprawdzie Ameryka jest mi bliższa niż Azja, to ciekawość Waszej podróży i tego, jak postrzegacie świat zostaje niezmienna.
Pozdrawiam, słuchając trojkowego noworocznego topu wszechczasów, czekając na śnieg i mróz ?