Kula żalu stała mi w gardle od południa. Plecak leżał spakowany, ale czułam, że to jednak wciąż nie ten moment. Nie uszyłam jeszcze obiecanej zasłony na prysznic, nie zrobiłam polskiego, powitalnego napisu, ledwo zdążyłyśmy zaznaczyć się w Księdze Gości, a całe to pakowanie na wariackich papierach było. Przyszedł Willy z recepcjonistką z Alunanu, Eddy zrobił pożegnalną, fantastyczną malajską kawę, a ja czułam się jakoś tak dziwnie, niekompletnie, niekomfortowo, jakbym coś za soba zostawiała niedokończonego, rozgrzebanego, niezamkniętego. Coś we mnie szeptało: „zostań, jeszcze jedna noc, nic sie nie stanie przecież, zostan jeszcze moment, nie wyjezdzaj”..
Ale jak mialam nie wyjeżdżać, skoro host był już umówiony, a plecaki spakowane?.. Co rusz popłakiwałam sobie po kątach, ach, żal było strasznie.. No i?..
Już mielismy zamawiać prom. Już wyniosłam plecaki z naszej komóreczki. Już miałam ściskać Eddyego, gdy..
– Może jednak nie pojedziesz?.. – rzucił od niechcenia Willy, paląc kolejnego papierosa
– Nie pojadę? Dlaczego tak myślisz? – zmarszczyłam brwi, nie wiedząc dokładnie, co chce mi powiedzieć
– Spójrz na niebo. Będziecie skakać jak piłka na wybojach.
Popatrzyłam w górę. Faktycznie. Na horyzoncie czaił się demon. U nas jeszcze nie wiało, ale w pamięci na czerwono świeciła mi się niedawna przygoda. Gaja skuliła się przy Willim.
-Nie, nie, nie – poprosiła płaczliwie – Dzisiaj nie chcę na łódkę!
Popatrzyłam na morze, na Gaję, to znów na morze. Faktycznie, nie wyglądało dobrze. Demon srożył się jeszcze kawał drogi stąd, ale jeśli przyspieszy? Jeśli zmieni swoj bieg i przylezie nad Perhentiany? Jeśli złapie nas po drodze?
– Musze pogadać z Eddym – podjęłam decyzje – jeśli nie będzie miał nic przeciwko – zostajemy!
Oczywiście, ze Eddy nie miał nic przeciwko. Nawet odniosłam wrażenie, że jakoś tak poweselał. Potarmosił Gaję ciepło, rzucił żarcik, nawet mnie połaskotał! Nie posiadałam się ze zdumienia – introwertyczny, zamknięty i poważny Eddy MNIE POŁASKOTAŁ. Zdecydowanie nasze bardzo urzędowe, wręcz surowe relacje weszły na inny pułap. Poczułam, że ostatni z elementów nagle zaskoczył. Już nie terminowałam. Stałam się częścią Mari-Mari, integralną i pełnoprawną. Poczułam, że jestem w domu.
Tak więc uważajmy, co mówimy, bo słowa mają moc sprawczą. Pół roku temu powtarzałam, że nie chcę jeszcze wyjeżdżać z Meksyku i miałam wypadek, który unieruchomił mnie tamże na prawie miesiąc. Tu mówiłam to samo – i przyszła zawierucha, która w ostatniej chwili pokrzyżowała wyjazd.
Zdażyło Wam się to kiedyś? Ze wypowiedzieliście niewinne życzenie i ono niespodziewanie się spełniło?
Bardzo jestem ciekawa.
Oj tak… „uwarzaj czego sobie zyczysz” czasem wszechswiat niespodziewanie szybko odpowiada. Ie zawsze tylko droga do uzyskania efektu jest oczywista…
Czasem wszechswiat strasznie zaskakuje!.. 🙂
ij mnie czesto sie zdarza…teraz juz uwazam na slowa bo one maja wage…mysli rowniez
Mysli maja wage, ale Tak sobie mysle, ze dopiero wypowiedziane i uslyszane nabieraja mocy sprawczej..
Słowa to jedno. Chyba bardziej myśli. To one po cichu zmieniają dawne plany