Tej nocy przeszłam kolejny próg wtajemniczenia podróżniczego. Po drogach Ameryki Południowej sądziłam, że niewiele mnie już zdziwi. Wspinałam się tam wąskimi andyjskimi półeczkami na pięciotysięczne przełęcze, a potem, przez kolejne 6 godzin zjeżdżałam w dół, na wysokość tysiąca-tysiąca pięciuset metrów, tylko po to, by przekroczyć płynącą doliną rzekę. Następnie kolejne 6 h wspinałam się pełnymi dziur, wąskimi serpentynami na kolejną przełęcz, by potem znów zakrętasami – modląc się o wciąż sprawne hamulce i brak lawin błotnych – zjeżdżać do docelowej wioski. Tak wyglądały nasze podróże i dlatego między innymi stopowanie ograniczyłam tam do minimum. Odległości, wysokości nad poziomem morza, niskie temperatury oraz wiek Gajki nie sprzyjały temu rodzajowi podróżowania. Kupowałam więc grzecznie bilet na autobus, brałam do środka śpiwór, termos z gorącą herbatą i kilka kanapek na noc i tak przemierzałyśmy niewielkie na mapie odległości, które w rzeczywistości zabierały nam 10 – 15, a czasem 24 godziny. Dane nam było jeździć po drogach uważanych za najbardziej niebezpieczne na świecie (Droga Śmierci /klik/), ale i za najbardziej malownicze, zapierające dech w piersiach potęgą gór i rozmachem przyrody.
Potem, gdy wjechałyśmy w Ameryke Środkową, nie było już tak zle, a w Meksyku było wręcz dobrze. Także ani Laos, ani Kambodza, o rozwiniętych Tajlandii, Malezji i Singapurze nie wspominając nie dostarczyły nam takich emocji, jak ta noc.
To był kosmos.
Przejazd z Dumai do Pintu Langit Jae wzniósł mnie na kolejny pułap wtajemniczenia drogowego i mam nadzieję, że na kolejne już nigdy w życiu się nie wzniosę. Przez całą noc klęłam i modliłam się na zmianę, a to co robił kierowca sprawiało, że pot ze mnie kapał – bynajmniej nie z gorąca. Krótko mówiąc – kierowca był wariatem. Podobnie chyba jak wiekszość prowadzących w tą noc.
Pamiętacie starą Zakopiankę?
No, to sumatryjska krajówka jest wielkości jej jednego pasa. Na tym pasie jadą z jednej i drugiej strony cieżarówki, autokary, autobusy, samochody i motory. I my, w tym cholernym busiku. 300 km drogi zabrało nam 10 h. Koleś gnał jak szalony, wymijał na trzeciego (!!!), ile razy szliśmy na czołówkę – nie zliczę, a raz tak wszedł w zakręt, że ostatkiem tarcia opony sprzeciwiły się niosącej nas w ciemność sile odśrodkowej.
A ja sobie myślałam, że kupimy tu motor i motorkiem sobie przez Indonezje przelecimy hłe, hłe, hłe..
Skóra mi cierpnie przed kolejnym przejazdem, bo odnoszę wrażenie, że tu każdy kierowca to pirat drogowy, a opisywane przeżycia nocne wkrótce staną się moją nerwową codziennością. Na wszelki wypadek kupię już bilet na dzień, bo w nocy i tak nie dam rady zasnąć.
A tymczasem pozdrawiamy z Pintu Langit Jae, malutkiej wioseczki schowanej w sumatryjskich górach.
***
Post scriptum
Zapraszam na kilka migawek ze zwykłego-niezwykłego życie w Pintu Langit Jae. Coś czuję, że zatrzymamy się tu na dłużej 😉

Pintu Langit Jae to mała wioska obok Padang Sidempuan na indonezyjskiej Sumatrze. Tu właśnie przywózł nas pirat drogowy. 😉

Od czasu przeprawy promowej, kiedy oglądnełyśmy wspólnie puszczane tam Gwiezdne Wojny episod VII, Gaja pozostaje pod głębokim wrażeniem Gwiezdnej Sagi. „Niech Moc będzie z Tobą” – trening Jedi, Sumatra, Indonesia

Najbliższy nam wiejski targ, który odbywa się tylko raz w tygodniu. To wielkie wydarzenie w okolicznych wioskach – oprócz zaopatrzenia się w potrzebne produkty można spotkać znajomych oraz skosztować specjalnie na tą okazję przygotowywanych słodyczy i potraw. Sumatra, Indonesia

Ryż jest podstawą wyżywienia azjatyckich ludów. Nasi nowi hostowie wielkim zdziwieniem przyjęli wiadomość, że w Polsce jemy przede wszystkim ziemniaki, a ryż u nas po prostu nie rośnie. Sumatra, Indonezja.
może pod wpływem był? ale skoro wszyscy tak jeżdżą…wygląda to na sport narodowy 🙁
Tak niestety obstawiam. Widzę co się na drodze idące przez wioskę dzieje, a tu głównie motory, czasem tylko auto lub bus przeleci..
Wiesz co?.. Tak teraz pomyślałam że to może ja powinnam zrobić się pod wpływem, hahaha, ululac się przed kolejnym odcinkiem drogi
Pod wpływem większej ilości cukru sfermentowanego
Joanna Burda Tu coś z palm toczą i potem fermentują 😉
To prawda. Czyli chyba w Indonezji każdy pirat drogowy jest „zwykłym” kierowcą. 😛 Właśnie na Sumatrze doświadczyłam tego na własnej skórze. Kiedy chciałam przejść na drugą stronę ulicy, myślałam „raz się żyje”, czyli ryzyko na porządku dziennym i wtapiałam się pomiędzy wszelkie pojazdy z podniesioną ręką. 😛 Innym razem z duszą na ramieniu i żołądkiem w gardle jechałam z kierowcą mini vana, krzycząc :”Uważaj pies! Zwolnij, małpa!”. Ale za to widoki były cudne. 😀
Hahaha, dokladnie to mialam na mysli, piszac ten tekst 😀 Tyle ze ciezko ogladac widoki w nocy, a stres – masakra!
przyjedź do mnie na praktyki
mam za sobą kilka dachowań i rok praktyki w rajdach
Sumatra pewnie by mi się spodobała
Yuleck, dzieki, ale ja akurat nie przepadam za takimi rozrywkami – Sumatra dla Ciebie wymarzona 😉
Somos dos – migawki z podróży Małej i Dużej po pierwszym dachowaniu przy 120, większość strachu mija
Somos dos – migawki z podróży Małej i Dużej trzeba przekroczyć barierę bezpieczeństwa żeby poznać gdzie ona jest,
a tak to się boisz pewnie dużo za wcześnie
Też zdziwiłem się stojącemu koło siebie „kierowca gnał jak szalony” i 300 km w 10 godzin” 🙂
10 h od drzwi do drzwi z wszystkimi przystankami, też na kawę dla kierowcy. Gnal jak szalony—nieadekwatnie do warunków. Droga wąska, dziurawa, brak pobocza. Do tego ciemna noc. W obie strony stada ciężarówek, busów, autobusów i motory. Wszędzie gory i ostre zakręty. Bus stary, zezacy, napakowany na maksa ludźmi. Oslepiajace światła z przeciwka – albo.. brak świateł i trudne wyczucie odległości. Tu jest kosmos zupełny, inny wymiar podróżowania, a na drodze baaardzo luźne reguły, bardziej na zasadzie-uda się czy nie – uff, udało sie..
Tak przynajmniej wyglądała moja pierwsza przeprawa przez Sumatre.
Wyluzuj. To normalka. Zdziwię się jeśli przez te dziesięć godzin „pokonaliście” 300km
Krzysztof Wodyński wątpi. 😉 A mi się zdaje, że będę klepac zdrowaski przy każdym przejeździe, a potem – tak jak mówisz – po prostu zobojetnieje..
Asia a gdzie Wy w Indonezji? Bo my dwa dni jeszcze też:)
Tak, zgadza sie, ale my na Sumatrze, kochana..
Oby następnym razem było lepiej
Oby.. Choć cos mi się wydaje że będzie tak samo.. 🙁