Pomoc Ismy była dla Awanga nieoceniona. Z latami na karku i poważnym zawałem serca nie mógł już pracować, zresztą ileż mógłby urobić ze swoim podstawowym wykształceniem. Żona, Che Su, choć dwie dekady młodsza, pracować nie mogła, bo choroba męża wymagała jej ciągłej nieobecności.
Było im niewątpliwie ciężko. Finansowo wspierał ich jak mógł moj host, a emocjonalnie? Emocjonalnie mieli tylko Allaha. Więc godzili się ze swoim losem, ciężko wzdychając, wierząc, że to wszystko po coś jest. Rozmawiałam z nimi i tak sobie myślalam, że dobrze, że Allah istnieje, dając im otuchę i siłę do mierzenia się z wyzwaniami codzienności.
Świetny post!!! Pozdrawiam serdecznie z Bogiem